Nikt dziś nie pamięta, nie uczy w szkole, nie przypomina pierwszej, skutecznej batalii stoczonej przez chłopów z komunistami w obronie prywatnej własności ziemi. Chłopi stracili swoja partię, swoich przywódców, a mimo to obronili prywatną własność ziemi przed spółdzielniami produkcyjnymi, czyli kolektywizacją. A presja władz była brutalna, domiary, aresztowania, wyroki, konfiskaty. Warto o tym pamiętać
Gabriel Maciejewski: Powiedziała Pani kiedyś rzecz z każdego punktu widzenia zupełnie fantastyczną, a mianowicie, że powieść Margaret Mitchell „Przeminęło z wiatrem” pomogła Amerykanom odbudować więzi we wspólnocie narodowej po wojnie secesyjnej. Czy gdyby w Polsce ktoś napisał powieść o ziemiaństwie, to mogłoby to pomóc w odbudowaniu więzi narodowych?
Barbara Fedyszak-Radziejowska: To za mało. Musiałaby to być powieść także o chłopach. Nie można pisać wyłącznie o ziemiaństwie w społeczeństwie, w którym chłopi stanowią tak ważną część wspólnoty narodowej. To chłopskie elity stworzyły w II RP ważną polityczną reprezentację mieszkańców wsi, czyli agrarystyczny ruch ludowy oraz liczne formy aktywności obywatelskiej, jak ruch spółdzielczy czy uniwersytety ludowe. Poza tym musimy pamiętać, że w trwającym od ostatniej wojny procesie podmieniania polskich elit ich nieudanymi podróbkami, także chłopi, podobnie jak ziemiaństwo, zostali unieważnieni i podporządkowani mianowanej odgórnie, nowej reprezentacji. Ziemiaństwo zastąpili po 1989 roku dzierżawcy popegeerowskich majątków, a PSL Stanisława Mikołajczyka – PSL Waldemara Pawlaka.
G.M.: Czy oznacza to, że z polskich elit wyeliminowano te grupy, które były osadzone we własności?
B.F.-R.: Taką radykalną przebudowę zrealizowano w ogromnym stopniu po 1944 roku. Ziemian wywłaszczono nie tylko z ziemi, ale z miejsca zamieszkania, zakazując odwiedzania rodowych siedzib. Chłopom, po tzw. reformie rolnej PKWN z 1944 roku, już w 1948 próbowano narzucić spółdzielnie produkcyjne, które były formą kolektywizacji, czyli wywłaszczenia z własności ziemi. Ta oferta odwoływała się do swoistej, proletariackiej wizji „wolności czasu wolnego”. Natomiast agrarystyczny ruch ludowy budował poczucie wolności na własności ziemi – „chłop na zagrodzie”, podobnie jak szlachcic, był „równy wojewodzie”. Z zakorzenienia w dziedziczonej po przodkach ziemi wypływa przywiązanie do tradycji i regionalnej tożsamości. Tradycja obejmowała nie tylko rodzinę, ale także ojczyznę i Kościół. W normalnych państwach demokratycznych ruch ludowy wraz ze zmianami społeczno – demograficznymi wchodził niejako naturalnie w skład prawicowych i centroprawicowych formacji. W Polsce, wraz z likwidacją PSL St. Mikołajczyka i powołaniem do życia ZSL, cała tradycja agrarystyczna została najzwyczajniej zlikwidowana.
G.M.: Przypomnijmy może, w jaki sposób się do tego zabrano?
B.F.-R.: Symbolem walki z tradycją agrarystyczną była walka z kułakami. No i niszczenie PSL. Przypomnijmy, że w referendum 1946 i w wyborach 1947 PSL był jedyną opozycją, na którą mogli głosować przeciwnicy nowej, komunistycznej władzy. I głosowali, zarówno w mieście, jak i na wsi. Warto przypomnieć, że w okresie przedwyborczym zamordowano około stu działaczy tej partii, aresztowano ponad dwa tysiące jej członków i około stu kandydatów do sejmu. To były bardzo brutalne represje. A mimo to PSL St. Mikołajczyka wygrał wybory, a władza, zresztą pod kierunkiem specjalistów z ZSRR, musiała sfałszować ich wyniki. Nic dziwnego, że już w 1948 roku odbyła się w Dębowej Górze ważna konferencja, na której, po ucieczce Mikołajczyka na Zachód, podporządkowano ruch ludowy ideologii kolektywizacji wsi, odcinając go od wartości agrarystycznych. Dawne PSL liczyło około ośmiuset tysięcy członków ( z legitymacjami), nowe ZSL niewiele ponad sto tysięcy. W 1948 roku skończył swoje dzieje PSL prawdziwy, czyli partia chłopów, spółdzielców, agrarystów, a zaczęło się marksistowsko – leninowskie ZSL.
G.M.: Potem była kolektywizacja.
B.F.-R.: Nikt dziś nie pamięta, nie uczy w szkole, nie przypomina pierwszej, skutecznej batalii stoczonej przez chłopów z komunistami w obronie prywatnej własności ziemi. Chłopi stracili swoja partię, swoich przywódców, a mimo to obronili prywatną własność ziemi przed spółdzielniami produkcyjnymi, czyli kolektywizacją. A presja władz była brutalna, domiary, aresztowania, wyroki, konfiskaty. Warto o tym pamiętać. Tym bardziej, że do dzisiaj nie udało się odbudować agrarystycznych wartości, czyli spółdzielczości, szacunku dla wsi i chłopskiej pracy, działalności gospodarczej nastawionej nie tylko na zysk, lecz także na wspólnotę i jej bezpieczeństwo. ZSL zmieniło nazwę na PSL, ale pozostało partią interesów, a nie agrarystycznych wartości.
G.M.: Poczynania komunistów po wojnie skutkowały głębokimi podziałami w społeczeństwie polskim, jak jest dzisiaj? Czy istnieje szansa na zasypanie tych podziałów?
B.F.-R.: Niezupełnie, czasy PRL były jedną wielką likwidacją podziałów wedle wartości i interesów, bo tamten system narzucił jeden wzorzec, jedną ideologię i jednolitą strukturę społeczną „ludu pracującego miast i wsi”. Jedynym podziałem był ten, który nie miał prawa istnieć – podział na zwolenników i przeciwników systemu, bo przeciwnicy byli przecież zakazani. To przypomina trochę dzisiejszą sytuację. Po tragedii Smoleńskiej znowu tylko jedna strona ma prawo do istnienia, do głoszenia swoich – prorządowych – poglądów, do jedynie słusznej interpretacji tego, co stało się 10 kwietnia 2010 roku. Myślący inaczej traktowani są jak „odchodzące w przeszłość” moherowe dinozaury. Ten podział na „wariatów” i „lemingi” jest dzisiaj dramatyczny. Nawet gdyby przyczyną tragedii nie był zamach, Rosjanie zachowują się tak, jakby chcieli osiągnąć efekty udanego zamachu, czyli napędzany strachem i upokorzeniem dramatyczny podział solidarnościowej wspólnoty na śmiertelnych wrogów. Poczucie narodowej wspólnoty i siła więzi uległy osłabieniu, podobnie jak międzynarodowa pozycja Polski. Jeśli to nie był zamach, to dlaczego Polska wygląda dzisiaj tak, jak po przegranym zdradziecko konflikcie?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.