Chociaż minęło już osiem wieków, odkąd Grzegorz X wprowadził do obiegu prawnego i kościelnego słowo „konklawe”, Kościół nie zmienił gruntownie zasad wyboru papieża. Nadal zapewnia kardynałom elektorom maksymalną niezależność od wpływów zewnętrznych.
Mimo że oczy całego świata przez najbliższe dni będą wpatrzone w Kaplicę Sykstyńską, o tym, jak będzie przebiegać głosowanie, nikt z nas nigdy się nie dowie. Choć żyjemy w epoce komputerów i różnorakich narzędzi służących do nagrywania obrazu i dźwięku, nikt nie odważy się przekazać żadnej informacji. Kardynałowie elektorzy zobowiązani są bowiem do absolutnego zachowania tajemnicy wyboru papieża. Za jej złamanie na mocy samego prawa grozi najwyższa kara – ekskomunika. Szczegóły na zawsze więc pozostaną zamknięte pod sklepieniem Kaplicy Sykstyńskiej, na którym ponad pół tysiąca lat temu swoje freski malował Michał Anioł. Od 1492 r. odbywa się w niej każde konklawe – to dla Polaków najbardziej pamiętne, w październiku 1978 r., i to pierwsze w tym tysiącleciu, w kwietniu 2005 r.
„Wypróbowana” praktyka Kościoła
Wszystko na pewno odbędzie się z jak największą, wprost fotograficzną dbałością o zachowanie tradycji, mimo że będzie to pierwsze od ponad 700 lat konklawe zwołane z powodu ustąpienia papieża z urzędu, a nie jego śmierci. Kiedy piszę te słowa, nie jest jeszcze znana konkretna data jego rozpoczęcia. Do Rzymu nie przybyli jeszcze wszyscy kardynałowie elektorzy. Wiadomo jednak, że w Kaplicy Sykstyńskiej zostaną ustawione krzesła z drewna wiśniowego i 12 stołów nakrytych bordową satyną. Osobne miejsce będzie przeznaczone na Pismo Święte i urnę do głosowania. Każdy elektor otrzyma pióro, czerwoną podkładkę i prostokątną kartę do głosowania, zapisaną w górnej połowie drukiem: Eligo in Summum Pontificem (Wybieram jako papieża...), w dolnej części karty będzie natomiast miejsce na wpisanie imienia elekta. Jak wyjaśnił przewodniczący zespołów, czuwający nad przebiegiem przygotowań do konklawe, inż. Paolo Sagretti, jedynym odstępstwem od tradycji będzie zmiana materiałów używanych do palenia w przygotowanych już piecykach, dzięki którym z komina Kaplicy Sykstyńskiej unosi się po każdym głosowaniu dym: biały obwieszcza wybór nowego papieża, czarny oznacza niepowodzenie. Pewne jest też, że rozpoczęcie konklawe może być przyspieszone, jeśli będzie stwierdzona obecność wszystkich kardynałów elektorów. Postanowił o tym Benedykt XVI na mocy ogłoszonego 25 lutego listu apostolskiego w formie motu proprio De nonnullis mutationibus in normis ad electionem Romani Pontificis attinentibus (O niektórych modyfikacjach norm dotyczących wyboru Biskupa Rzymu), modyfikującego nr 37 konstytucji apostolskiej Universi Dominici Gregis Jana Pawła II z 1996 r. Głosił on, że konklawe powinno rozpocząć się między 15. a 20. dniem od śmierci papieża.
Dlaczego jednak, choć żyjemy w XXI stuleciu, wybór papieża dokonuje się w tak „specyficznych” warunkach, „pod kluczem” (cum clave), skoro do IV w. biskupa Rzymu, podobnie jak i innych biskupów, wybierało duchowieństwo rzymskie wraz z ludem? Konklawe, czyli zgromadzenie kardynałów zebranych w celu wyboru nowego papieża, jest praktyką znaną i od stuleci „wypróbowaną” w Kościele. W ciągu wieków, zwłaszcza w XX w., wprowadzono jedynie procedury usprawniające jego przebieg.
Konklawe pod gołym dachem
Dopiero w 1130 r., po raz pierwszy w historii Kościoła, wyłącznie kolegium kardynalskie dokonało wyboru papieża – Innocentego II. Trzeba było poczekać jeszcze niemal 50 lat, by przepis ten potwierdził Sobór Laterański III. Choć nie używano jeszcze wówczas słowa „konklawe”, ustalono zasadę większości dwóch trzecich głosów, by zapobiec zbytniemu przeciąganiu się obrad. Jak się jednak później okazało, nawet mała liczba elektorów nie gwarantowała szybkiego wyboru papieża. Jest rok 1241. W Rzymie umiera papież Grzegorz IX. Kolegium Kardynalskie liczy zaledwie 12 członków, w dodatku dwóch z nich jest uwięzionych przez niemieckiego cesarza Fryderyka II, który w ten sposób chce wywrzeć wpływy na pozostałych hierarchów. Wybory ciągnęłyby się pewnie w nieskończoność, gdyby nie podjęto zaskakującej wówczas decyzji, która dość szybko przełamała impas w całej sprawie. Władze Rzymu postanowiły zamknąć kardynałów w południowo-wschodnim skrzydle Palatynu, tak by mogli kontaktować się tylko między sobą. Opornych elektorów do wyboru zmobilizowała jednak dopiero groźba użycia wojska. Po dwóch miesiącach wybrali Celestyna IV. Nie był to bynajmniej najdłuższy w historii wybór biskupa Rzymu. Bywało, że obrady trwały niemal rok (Mikołaj IV, 1288; Klemens V, 1305; Wiktor III, 1085/1086). Dwa i pół roku trwały obrady, zanim ogłoszono następcę Celestyna IV – Innocentego IV. Przełomowe okazało się jednak konklawe po śmierci Klemensa IV w 1268 r. w niewielkim Viterbo. Aż trudno dziś uwierzyć, że sede vacante trwało... 1006 dni (niemal trzy lata). Zapewnienie kardynałom przez tak długi czas wszelkich wygód pałacowych, łącznie z wyśmienitą kuchnią, w końcu zaczęło przerastać możliwości finansowe mieszkańców niewielkiego miasteczka pod Rzymem. Zdeterminowani poprosili o pomoc dowódcę straży miejskiej, kapitana Rainero Gattiego. Ten bez większego zastanowienia zamurował drzwi do sali pałacu, w którym obradowali kardynałowie i zmniejszył im racje żywnościowe. Kiedy to nie pomogło, sięgnięto po środek ostateczny – rozebrano dach pałacu. Okazało się szybko, że ziąb, wiatr i deszcz zrobiły swoje – kardynałowie wybrali archidiakona z Leodium (nie kardynała!), Teobalda Viscontiego, który przyjął imię Grzegorza X. Mieszkańcy Viterbo w końcu mogli odetchnąć z ulgą, a sam nowy biskup Rzymu postanowił uporządkować sprawy związane z wyborem papieża. Zasady i tryb elekcji opisał w konstytucji Ubi periculum, wydanej w 1274 r. W myśl nowej procedury na czas elekcji kardynałowie musieli być zamykani pod kluczem (cum clave), a racje żywnościowe miały być im zmniejszane, jeśli nie dokonali wyboru w ciągu trzech pierwszych dni, po tygodniu mogli jeść tylko chleb i pić wodę.
Dom św. Marty
Przepisy dotyczące konklawe zmieniały się wiele razy w ciągu wieków. Niezmienny pozostał jednak zakaz kontaktów ze światem zewnętrznym. Kardynałom nie wolno w tym czasie oglądać telewizji, słuchać radia, czytać gazet ani nawet używać telefonów. Nie wolno im też rozmawiać z osobami z zewnątrz. Chodzi o to, by nikt nie próbował na nich wywierać nacisków. Aż do czasu wyboru Jana Pawła II w 1978 r. do szybkiego wyboru biskupa Rzymu miały mobilizować warunki, w jakich mieszkali w czasie konklawe. Niewielkie pokoje w zaadaptowanych salach watykańskich były wyposażone jedynie w żelazne łóżko, stolik do pisania, krzesło, miednicę do mycia i dzbanek z wodą. Podczas obecnego konklawe wielu kardynałów już po raz drugi zamieszka w Domu św. Marty, wybudowanym na polecenie Jana Pawła II. Jest to przestronny budynek położony po lewej stronie od bazyliki św. Piotra. Ta rezydencja mieszcząca kaplicę, jadalnię i rodzaj świetlicy do spotkań i rozmów oraz 106 skromnie urządzonych małych apartamentów, 22 pojedynczych pokoi i jednego dużego mieszkania, przeznaczona jest właśnie dla kardynałów przybywających do Rzymu z powodu konklawe. Zatrzymują się też tam elektorzy posiadający rezydencje na terenie Watykanu, sekretarz Kolegium Kardynalskiego, mistrz celebracji liturgicznych, spowiednicy oraz lekarze dyżurni. Papież Polak w konstytucji apostolskiej Universi Dominici Gregis (O wakacie Stolicy Apostolskiej i wyborze Biskupa Rzymskiego) wyznaczył sztywne zasady, które obowiązują wszystkich mieszkańców Domu św. Marty w czasie konklawe; wszyscy składają przysięgę zachowania całkowitej tajemnicy. Dom, podobnie jak Kaplica Sykstyńska, zostaje zamknięty dla osób nieupoważnionych i pozostaje pod pieczą kardynała kamerlinga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.