Jestem przeciwnikiem ograniczania rachunku sumienia tylko do szczegółowego wyliczania grzechów. Nazywam taki rachunek patologicznym, bo pokazuje nieprawdziwy obraz człowieka - tylko jego jedną, grzeszną stronę. Owszem, powinienem uświadomić sobie własne grzechy i winy, ale trzeba, aby rachunek sumienia obejmował również dobro, które uczyniłem od czasu poprzedniej spowiedzi
Na czym polega różnica? Tu i tu spowiedź obejmuje dłuższy okres życia.
Na tym, że ten, kto odbywa spowiedź generalną, wcześniej spowiadał się regularnie. Na spowiedzi generalnej spowiada się z tych 25 lat, ale nie dlatego, że ostatni raz u spowiedzi był ćwierć wieku temu. Ma ileś zwyczajnych spowiedzi za sobą.
Czy częste chodzenie do spowiedzi generalnej może świadczyć o tym, że mamy jakiś problem, z którym nie potrafimy się uporać? Może powinniśmy wtedy raczej skorzystać z pomocy psychoterapeuty?
Potrzebne jest wyraźne rozróżnienie. Terapia nie może być spowiedzią. Spowiedź jest sakramentem, daje uwolnienie i uzdrowienie, a więc ma wymiar terapeutyczny. Nigdy jednak nie można zalecać spowiedzi zamiast terapii.
Nie każdy potrzebuje terapii, a spowiedzi potrzebujemy wszyscy. Jeśli ktoś nie cierpi na jakieś zaburzenia psychiczne, to spowiedź może być dla niego pięknym, głębokim przeżyciem, sakramentem uzdrowienia - nie tylko duchowego, także psychicznego, a czasami i fizycznego, bo jesteśmy jednością psychofi-zyczno-duchową. Jeżeli coś się dzieje w moim ciele, to dzieje się też w mojej psychice, w duchowości, a jeżeli dzieje się w duchowości czy psychice, to odbija się na moim ciele. Gdy jednak ktoś ma poważne zaburzenia, przeżywa trudności życiowe, to spowiedź nie może zastępować pomocy terapeutycznej, ponie-
waż w terapii dotyka się nie tyle grzechów i słabości, ile głębokich zranień, które wpływają na takie czy inne zachowania. Czasami zdarza się, że terapia staje w miejscu, bo okazuje się, że jest jakiś problem duchowy, który nigdy nie został rozwiązany. Pacjent może nabrać w trakcie terapii odwagi do tego, aby się z nim uporać i np. idzie do spowiedzi. Przebaczenie i rozgrzeszenie uwalnia go i umożliwia dalszą współpracę z terapeutą. Trzeba jednak pamiętać, że spowiedzi nigdy nie traktuje się jako elementu pomocniczego w terapii.
Jeżeli ktoś przystępuje często do spowiedzi generalnej, to - w moim odczuciu - nie potrafi zaufać Bogu, uwierzyć w Jego miłosierdzie, albo nie wierzy w siebie, w to, że jest godzien otrzymać Boże przebaczenie. Czuje przymus ciągłego maltretowania się swoimi grzechami, robienia sobie ciągłych wyrzutów. Przypomina to zachowania osób ze skłonnościami depresyjnymi, które często krzyczą na siebie, niszcząc poczucie własnej wartości. Powtarzanie spowiedzi generalnych może stać się ciągłym udowadnianiem sobie, jak wielkim jestem grzesznikiem, poniżaniem się, bo „jeżeli siebie nie ukarzę, nie nakrzyczę na siebie, to Pan Bóg mi nie przebaczy". Możemy sobie z tych prawdziwych motywacji nie zdawać sprawy. Gdzie jest wtedy wiara w miłość i miłosierdzie Boga? Takie zachowanie, jeśli nie wynika z choroby, jest stawianiem siebie ponad Niego. To droga donikąd.
Niektórzy zalecają spowiedź generalną w czasie rekolekcji.
Nie spotkałem się z taką praktyką, a jestem spowiednikiem już prawie 25 lat. Moim zdaniem musi istnieć jakieś głębokie uzasadnienie przystępowania do spowiedzi generalnej. Każdy z nas inaczej przeżywa i buduje swoją relację z Panem Bogiem i z bliźnimi. Nie można nikogo do spowiedzi, ani zwykłej, ani generalnej, zmuszać - nawet w czasie najbardziej pobożnych rekolekcji
Czy można nie dostać rozgrzeszenia na spowiedzi generalnej?
Tak jak w zwykłej spowiedzi, tak i w generalnej można nie dostać rozgrzeszenia. To zależy od tego, jak ja teraz żyję. Bo jeżeli żyję w grzechu i nie zamierzam tego zmienić, to nie mogę dostać rozgrzeszenia (np. życie w konkubinacie). Nie mogę wtedy dostać rozgrzeszenia nie dlatego, że ksiądz nie chce mi go dać, ale dlatego, że on nie może mi go udzielić, bo nie ma do tego warunków.
Wydaje mi się jednak, że jeśli chodzi o spowiedź generalną, są to spekulacje teoretyczne, bo najczęściej przystępują do niej osoby, które troszczą się o rozwój swojej wiary.
Przystąpiliśmy do spowiedzi generalnej, zamknęliśmy jakiś rozdział naszego życia, powierzyliśmy go Bogu. Jesteśmy już czyści, „wykąpani", więc oczekujemy, że wszystko w naszym życiu idealnie się ułoży, wyprostuje...
Owszem jesteśmy czyści i „wykąpani", ale niestety ani nic się nie wyprostuje, ani się idealnie nie ułoży. Spowiedź generalna może pomóc zamknąć jakiś etap życia, wejść oczyszczonym w ten nowy. Wymiar psychologiczny jest tu ważny, może nawet bardziej niż duchowy: lepiej się czuję, mam poczucie, że coś zamknąłem, naprawiłem. Trzeba jednak mieć świadomość, że nawet po spowiedzi generalnej nic się samo nie ułoży. Owszem, poukładałem pewne rzeczy, zamknąłem pewne sprawy, ale żadna spowiedź automatycznie nie sprawi, że stanę się lepszy. Jestem dalej tym samym człowiekiem, mam swoje słabości. Będę upadał. Dlatego mamy sakrament pojednania i Kościół namawia do tego, by skorzystać z niego chociaż raz w roku. Nie otrzymamy natomiast na spowiedzi gwarancji, że już więcej nie zgrzeszymy.
Niektórzy trochę magicznie traktują sakrament pojednania, a zwłaszcza spowiedź generalną, i np. są przekonani, że jak pójdą do takiej spowiedzi przed ślubem i wyspowiadają się ze wszystkiego, to uzyskają gwarancję, że ich małżeństwo będzie szczęśliwe. Za pomocą spowiedzi generalnej chcą „zaczarować" swoje obecne i przyszłe życie i już o nic się nie troszczyć - oddali wszystko w ręce Pana Boga i On za nich wszystko załatwi. Spowiedź generalna to nie czary-mary, hokus-po-kus, ona nie jest „rzucaniem" dobrego uroku na moje małżeństwo czy kapłaństwo. Ja sam mam pracować nad tym, aby realizować swoje powołanie, rozwijać się, dawać siebie drugiej osobie. To ja, a nie Pan Bóg, jestem do tego wezwany.
Czy myślał Ojciec osobiście o odbyciu spowiedzi generalnej?
Chciałbym móc przystąpić do spowiedzi generalnej przed śmiercią. Na ten moment, jako najlepszy do spowiedzi generalnej, zwrócił uwagę św. Wincenty, który spowiadając osoby umierające zauważył, że w czasie takiej spowiedzi często odkrywają one w swoim życiu rzeczy, których wcześniej nie dostrzegały.
o. dr Mateusz Hinc, kapucyn, psycholog i psycho-terapeuta. Wykładowca w seminariach zakonnych i w „Szkole dla spowiedników".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.