Wartość pracy ludzkiej to wartość w pełni zrozumiała nie tylko w kategoriach przedmiotowych (płaca, zysk, prestiż społeczny). To wartość, którą ukazuje nam najpełniej wiara i Ewangelia pracy.
Dramat bezrobocia
Spróbujmy zatem odłożyć na chwilę to myślenie w kategoriach ekonomicznych, w kategoriach prostej relacji praca–płaca. Spróbujmy stanąć w sytuacji tych, którzy stoją na rynku bezczynnie. A stoją tak dlatego, że nikt ich nie najął. Nie są bezczynni, bo nie mają ochoty pracować, nie są bezczynni, bo cenią lenistwo i bierność, nie są bezczynni, bo nie są zdolni do pracy… Stoją tak dlatego, że nikt ich nie najął.
Zastanówmy się przez chwilę, co się dzieje, gdy ludzie nie mają pracy?
Być może pojawiło się w tych stojących na rynku poczucie braku wartości. Poczucie, które rosło z każdą godziną. Niekiedy bezrobotnemu towarzyszy świadomość, że oto z dnia na dzień przestaje odgrywać jakąkolwiek produktywną rolę w społeczeństwie.
Rozpoczyna się i narasta jakiś wewnętrzny dramat bezrobotnych. Dramat, w którym bohaterami są oni właśnie – bezrobotni i obojętne społeczeństwo, które co dnia „mówi im: Nie potrzebujemy waszego talentu. Nie potrzebujemy waszej inicjatywy. Nie potrzebujemy was”.
Jest zatem frustracja, rosnąca z dnia na dzień. Jest także pogłębiające się poczucie winy wobec najbliższych. Towarzyszy mu pewien rodzaj wstydu: nie okazałem się dość fachowy, dość utalentowany, dość „konkurencyjny”, by ów nowoczesny i atrakcyjny świat gospodarki rynkowej okazał się moim światem. Jestem przeżytkiem, anachronizmem, kimś, kto „wypada z gry”. W Polsce po 1989 r., w wyniku transformacji ustrojowej i restrukturyzacji gospodarki można zaobserwować całe obszary geograficzne i całe generacje ludzi wykluczonych i zmarginalizowanych. Można w wielu z nich dostrzec syndrom „zawiedzionej miłości”, która może się zamienić i zmienia się w nienawiść, gdy człowiek, gdy bezrobotny odkrywa nieprzekraczalną przepaść między sobą a przedmiotem marzeń.
Potrzeba odpowiedzialności za siebie i za innych
Człowiek sfrustrowany, wykluczony, dotknięty w swoim poczuciu wartości nie jest sam, nie żyje w izolacji. Ludzie czekający bezczynnie na rynku z przypowieści ewangelicznej mieli zapewne swoje rodziny. Nie wiemy, co się w nich działo, jak owa bezczynność wpływała na relacje rodzinne, ale możemy to i owo przypuszczać.
Bardzo niewielu osobom udaje się przetrwać w takiej sytuacji – stresu, poczucia winy, oskarżeń milczących lub głośnych – dłuższy czas bez jakichś szkód psychicznych.
Można wręcz mówić o szczególnej wrażliwości środowisk dotkniętych bezrobociem. To nie znaczy jednak, że wolno, a tym bardziej że należy traktować ludzi w tych rodzinach i środowiskach tak, jakby się miało do czynienia z ludźmi niepełnosprawnymi. Przeciwnie, jest sprawą niezmiernie ważną podtrzymanie, a czasem nawet rozbudzenie poczucia odpowiedzialności za siebie i za innych.
Jeśli nie zostanie ono dokonane, jeśli wraz z bezczynnością zawodową pojawi się inercja moralna, bierność w sferze odpowiedzialności – konsekwencje tego procesu mogą być bardzo różne. Niejednokrotnie, w sytuacji przedłużającego się bezrobocia pojawiają się patologie społeczne. Niejednokrotnie jesteśmy osaczani wręcz informacjami, które zdają się pozostawać w prostym związku przyczynowo-skutkowym: bezrobocie i rozpad rodziny, bezrobocie i alkoholizm, bezrobocie i wzrost przestępczości. To wszystko stanowi tragiczny wyraz ucieczki przed odpowiedzialnością, która nieraz wydawać się może ciężarem nie do uniesienia.
Skutki ekonomiczne
Oczywiście, bezrobocie ma także swój wymiar ekonomiczno-społeczny. To właśnie ten wymiar jest najczęściej postrzegany i analizowany. Używany jest jako argument w sporach politycznych. Z jednej strony politycy rządzący chełpią się niskim wskaźnikiem bezrobocia, z drugiej strony – opozycja wskazuje na to, że te wskaźniki są po prostu zaniżone. Wystarczy wsiąść na pokład którejś z tanich linii lotniczych lecących na Wyspy Brytyjskie, by przekonać się, ilu młodych, będących w pełni sił ludzi, nie znajdując godnej, satysfakcjonującej pracy, wyjeżdża na emigrację zarobkową. Emigracja to słowo bardzo ambiwalentne. Z jednej strony jest w nim tchnienie wolności i aktywności, ale z drugiej strony – ciężar dramatów osobistych i rodzinnych… Ci ludzie, pozostający bezczynnie na rynku krajowym, jak i szukający pracy na rynkach zachodnich – to ludzie, którzy tutaj, w kraju, nie pracują, nie powiększają dochodu narodowego. Bezczynni w kraju domagają się zabezpieczeń socjalnych. A potrzeba tych zabezpieczeń to kwestia nie tylko wymogów sprawiedliwości, ale także zwykłej pragmatyki; chodzi po prostu o pokój społeczny. Zabezpieczenia te nieuchronnie obciążają budżet.
To czysto ekonomiczna strona bezrobocia, ale i ona powinna uświadamiać, że bezrobocie nie jest wyłącznie problemem samych bezrobotnych – pośrednio dotyka każdego z nas, dotyka naszych rodzin, generuje koszty społeczne. Wreszcie, może się stać osobistym doświadczeniem każdego z nas.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.