Językiem możemy drugiego człowieka ranić, obrażać, niszczyć, obnażać, atakować; zaburzać jego uczucia, jego poczucie własnej wartości, odrębności osobowej „ja”, intymności, godności aż do głębi jestestwa, aż do choroby czy śmierci. Język w sensie fizycznym i psychicznym najgłębiej sięga naszej cielesności, emocjonalności, duchowości.
Zamiast postaw sympatii, delikatności, taktu wobec innych coraz częściej mamy do czynienia w kontaktach językowych z upowszechniającym się grubiaństwem, opryskliwością, uszczypliwością, kpiarstwem. Wykpiwanie wszystkich i wszystkiego w pewnych audycjach radiowych czy telewizyjnych oraz w gazetach staje się dla wielu autorów „zasługą i cnotą”. Takie kpiny i wyśmiewanie szczególnie bolą, gdy dotyczą tego, co jest dla nas drogie, bliskie, ważne: uczuć rodzinnych, uczuć religijnych, patriotycznych, naszych największych wartości moralnych, duchowych.
W sferze publicznej najgorzej językowo zachowują się niektórzy politycy i publicyści. Nie odróżnia się rozmowy (wymiany zdań, poglądów, wiadomości), dyskusji (wspólnego poszukiwania prawdy z szacunkiem dla poglądów innych ludzi) od sporu (gdzie się chce narzucić swoje racje), kłótni (kiedy się chce rozmówcę upokorzyć), a najczęściej walki słownej, w której przeciwnika chce się jako wroga zniszczyć, zabić moralnie i publicznie najpodlejszymi sposobami.
Godność człowieka, jego dobro, wiarygodność w tych „bitwach” się nie liczą. Mówi się o przeciwniku – drugim człowieku tylko źle, obraża się go, pozbawia godności (Pan kłamie; Pan jest podły; Pan nie ma honoru), rani bezkarnie i boleśnie.
Nie mówi się o sprawie, o wydarzeniu, na określony temat, ale chce się dobić przeciwnika, którego ustawia się jako największego wroga niewartego żadnych ludzkich względów. Każdą plotkę, podejrzenie zamienia się w oskarżenie, przypisuje się złe zamiary, podłe intencje, jakby oskarżyciel miał dostęp do wnętrza człowieka i znał jego myśli, uczucia, pragnienia, dążenia, kalkulacje polityczne.
Niegodziwe jest tzw. dziennikarstwo wydobywcze, kiedy dziennikarz pyta pięć razy o to samo, chcąc potwierdzić swoje sądy o człowieku przepytywanym, które z góry przyjął za prawdziwe.
Bardzo bolesne jest dla wszystkich ludzi z danego kręgu językowego używanie nazw odnoszących się do dużych zbiorów, dużych liczb w opiniach oskarżycielskich, np. Polacy (wszyscy?), Rosjanie, Niemcy, Żydzi, Kościół. Ludzie są różni w każdej grupie, niezależnie od ich zakwalifikowania, mogą być bohaterami i złoczyńcami, ludźmi zwykłymi i wyjątkowo podłymi, okrutnymi.
Na zakończenie chcę powiedzieć o jeszcze jednej bardzo bolesnej sprawie, najbardziej raniącej językowo.
Polska kultura wysoka już od XV wieku (por. O zachowaniu się przy stole) wyróżniała się szacunkiem dla kobiety, matki. Każda kobieta może być (lub jest) matką, każdy mężczyzna ma matkę. Tu nie ma mowy o żadnej nierówności, o żadnym podporządkowaniu. Każdej matce należy się miłość, szacunek, pomoc i opieka ze strony mężczyzny (i męża, i syna, i brata).
W moich podróżach po Związku Radzieckim (Psków, Moskwa, Petersburg, Odessa, Twer) i po Czechosłowacji na wieść, że jestem z Polski, słyszałam zawsze słowa uznania: A w Polsce się kobiety szanuje, a równocześnie głęboki żal w wypowiedziach o własnej kulturze.
Od wielu lat obserwuję upadek tej kultury, nawet w kręgach ludzi wykształconych nazywanych kulturalnymi. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego najczęstsze wulgaryzmy dotyczą kobiety i tego, co się wiąże z poczęciem i urodzeniem dziecka.
Język wulgarny kiedyś pojawiał się tylko w kulturze najniższej, więziennej, przestępczej, w sferze publicznej był niedopuszczalny. Dzisiaj w imię wolności i równości najpierw w języku, a potem w rzeczywistości obnaża się człowieka, odbiera mu się godność, niszczy się intymność w stosunkach ludzkich, najbardziej osobistych.
Wyrazy nazywające odchody i wydalanie pojawiają się w języku publicznym wobec konkretnej osoby. Przykładowo, licealista, elegancko ubrany, stoi przy mnie w autobusie i mówi do koleżanki dwa metry dalej, głośno, wobec wszystkich: Ty jesteś g...
Seks, najsilniejszy z instynktów służący do przekazywania życia, został pozbawiony swojej funkcji, stał się przedmiotem publicznej zabawy, zabawy egoistycznej, traktującej człowieka jak przedmiot, a nie jak osobę obdarzoną godnością. Seks bez odpowiedzialności za drugiego człowieka i za to „trzecie” staje się siłą niszczącą zwłaszcza społeczność szkolną. Wszystko wolno, byleby nie było dziecka. Jak to zaburza poczucie własnej wartości młodego człowieka, przekonałam się w czasie publicznych dyskusji o aborcji. Studenci mieli niesłychanie zaniżone poczucie własnej wartości: Ja żyję z przypadku, bo mama nie zdążyła mnie wyskrobać, z przypadku też umrę. Matki potrafią w kłótniach z dzieckiem powiedzieć: Szkoda, że cię nie wyskrobałam.
Życie seksualne w szkołach staje się najczęstszym obszarem znęcania się. Według statystyk 50% uczniów wszystkich szkół jest dręczonych przez kolegów. Znamy przypadek samobójstwa dziewczynki z gimnazjum w Gdańsku. Koledzy nowej uczennicy z liceum w Gdyni w taki sposób „ujęzykowili” wulgarnie jej zachowanie (nieprawdziwe), że była o krok od samobójstwa. Chłopcy znęcają się językowo i dokuczają dziewczynkom, które mówią nie i równie wstrętnie tym, które już są po inicjacji. Wyśmiewa się je, wyzywa najgorszymi wyrazami, upublicznia (w Internecie) zachowania intymne.
Mamy więc do czynienia z takim nasileniem językowego znęcania się nad drugim człowiekiem jak nigdy dotąd. Wszystkim brak poczucia własnej (i drugiego człowieka) wartości, godności, intymności. Przede wszystkim brak wyobraźni, co ten drugi człowiek czuje, jak odbiera nasze obelgi, insynuacje, kpiny, naigrawanie się. Rzadko kto potrafi postawić się w sytuacji tej drugiej, prześladowanej osoby.
Obawiam się, że w naszych czasach zaniknie kultura życzliwości, sympatii, szacunku dla człowieka.
Prof. Regina Pawłowska – wykładowca w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.