O przynależności do Kościoła i wynikających z niej konsekwencjach, o moralności (nie)chrześcijańskiej i o postawie papieża Franciszka – z kard. Francesco Coccopalmerio, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych, rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś
KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Brał Eminencja udział w Międzynarodowej Konferencji Naukowej Kanonistów, która odbywała się w Kielcach w dniach 5-7 września br. pt.: „Przynależność do Kościoła a uczestnictwo wiernych w życiu publicznym”. Jakie są wrażenia Księdza Kardynała po tym spotkaniu?
KARD. FRANCESCO COCCOPALMERIO: – Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem w tej konferencji uczestniczyć, mam też wśród polskich kanonistów wielu przyjaciół, z przewodniczącym Stowarzyszenia Kanonistów Polskich ks. prof. Józefem Krukowskim na czele. Przyjechałem jako ekspert konsultor z racji tego, że pełnię funkcję przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych. Zostałem zaproszony już po raz trzeci: pierwszy raz byłem na konferencji w Częstochowie w 2010 r., drugi – w ubiegłym roku w Gdańsku, a w tym roku – w Kielcach. Czuję się zatem w Polsce jak w domu. Wrześniowy temat spotkania był mi szczególnie bliski, ponieważ podczas sympozjum mówiliśmy o wspólnocie Kościoła zarówno z punktu widzenia doktrynalnego, jak i pastoralnego, duszpasterskiego. W czasie tego pobytu odkryłem też nowe dla mnie, bardzo ładne miasto – Kielce. Zapamiętam też na pewno bardzo miłe spotkanie z biskupem kieleckim Kazimierzem Ryczanem i dwoma jego biskupami pomocniczymi.
– Co jest warunkiem przynależności do wspólnoty Kościoła?
– Jak wspomniałem, na konferencji poruszano dwa spojrzenia na wspólnotę Kościoła: bardziej doktrynalne oraz bardziej duszpasterskie, pastoralne. Temat aspektu doktrynalnego przedstawiony był w dwóch wykładach: moim i regensa Penitencjarii Apostolskiej – ks. dr. Krzysztofa Nykiela. Mówiąc o wspólnocie eklezjalnej z punktu widzenia prawa kanonicznego, podkreślałem rolę łaski. Trzeba pamiętać, że Kościół to jest mistyczne ciało Chrystusa, które nie może być od Chrystusa oddzielone. Tylko pełne zjednoczenie z Chrystusem poprzez łaskę uświęcającą pozwala mówić o włączeniu we wspólnotę Kościoła.
– Jak w takim razie widzi Eminencja to, co się określa jako Magisterium Ecclesiae?
– Sobór Watykański II wiele miejsca poświęcił Magisterium Kościoła. To pojęcie wiąże się ściśle ze Słowem Boga. Magisterium Kościoła ma zarówno kompetencje, jak i możliwość przekazania całego sensu Słowa Bożego. Nie może mówić czegoś różnego od słowa objawionego. Musi być mu bardzo wierne. Ale jest tu jeszcze drugi bardzo ważny aspekt: Magisterium Kościoła objawia się też w kompetencji biskupów, którzy muszą się wsłuchać w głos całego ludu Bożego.
Dla lepszego wyjaśnienia użyję tu pewnego obrazu muzycznego: jeżeli słuchamy muzyki tylko monofonicznej, wychodzącej z jednego źródła, to możemy powiedzieć, że słuchamy tej muzyki w sposób bardzo wierny. Jeżeli zaś słuchamy tej muzyki z różnych źródeł (stereo), to jest to muzyka jeszcze bardziej wierna i przypadająca do gustu.
Jeżeli więc biskupi nasłuchują głosu wiernych, to muzyka będzie stereofoniczna, wierna i bardziej zapadająca w serce. Takie rozumienie Magisterium Kościoła jest widoczne m.in. w czasie obrad synodu biskupów, choćby ostatniego – na temat Słowa Bożego i nowej ewangelizacji, gdzie obok głosu biskupów wybrzmiał także głos ludzi świeckich, laikatu. Biskupi pilnie wsłuchiwali się w ten głos.
– W Kościele ważne jest, oczywiście, nauczanie doktrynalne, o którym mówimy, ale pełnej obserwacji podlega także moralność. Czy przepisy dotyczące moralności chrześcijańskiej trzeba stawiać równorzędnie z doktryną kanoniczną Kościoła?
– Magisterium Kościoła zawsze odnosi się z jednej strony do samej wiary, z drugiej – do postawy chrześcijanina. Skoro Magisterium Kościoła naucza, to uczy także postaw moralnych, dba, by prawa Kościoła były realizowane.
– Jakie konsekwencje dla Kościoła wypływają z postawy, która charakteryzuje część ludzi polityki w naszym kraju: jestem katolikiem, należę do Kościoła, ale muszę się dostosować do tego, co preferuje się dziś w życiu publicznym; jestem katolikiem, ale jestem za in vitro, uznaję aborcję, akceptuję związki partnerskie. Ci ludzie przystępują też publicznie bez większych oporów wewnętrznych do Komunii św. – np. na Jasnej Górze. Jak sobie z tym poradzić?
– Przede wszystkim, jeżeli ktoś mówi o sobie jako o polityku chrześcijańskim czy uważa się za katolika, to musi respektować zasady nauki chrześcijańskiej, nauki Kościoła. Jeśli więc Kościół mówi, że związki homoseksualne są błędem, złem, to taki polityk nie może głosować za tymi związkami. Bardzo ważne jest, żeby ludzie, których głos w ustanawianiu prawa jest znaczący, mogli pokazać pewne wartości ogólne. Inaczej nie możemy powiedzieć politykowi, który nie jest katolikiem czy reprezentuje jakieś inne wyznanie, że Kościół katolicki mówi tak a tak. Musimy nauczanie Kościoła pokazać jako pewną wartość, która jest dobra. Obliguje nas do tego i to, że w życiu publicznym trzeba przestrzegać wolności sumienia i wyznania religijnego. Nie zawsze jednak pewne elementy doktryny Kościoła będą prawem obowiązującym wszystkich. Przykładowo – prawo dotyczące zachowań seksualnych czy właśnie związki partnerskie.
– Jak powinien zapatrywać się katolicki polityk na kwestię młodych ludzi, którzy wprawdzie uważają się za katolików, ale nie mając jeszcze ślubu kościelnego, mieszkają razem i współżyją ze sobą seksualnie?
– Takie postępowanie nie jest zgodne z doktryną Kościoła. Ale ta postawa moralna nie może stać się przepisem prawnym w państwie, prawem dla wszystkich. Oczywiście, polityk – zgodnie ze swoją wiarą – ma zrobić wszystko, żeby nie ustanawiać prawa, które będzie przeciwne jego sumieniu, ale musi uszanować wolność sumienia i wyznania innych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.