Niedogodne miejsce, nieodpowiedni czas i warunki, nawet człowiek niezdolny do spotkania z Panem. W tej scenie nic nie ułatwia spotkania z Jezusem.
Niedogodne miejsce – droga z Jerycha
Tradycja żydowska podaje, że Jerycho jest jednym z pierwszych miast zdobytych przez Izraelitów wchodzących do Ziemi Obiecanej. Tę sytuację opisano w szóstym rozdziale Księgi Jozuego. Jerycho jest zamknięte i otoczone solidnymi murami. Oto Jozue wraz wojskiem, kapłanami i całym ludem sześć dni wędruje wokół murów miasta. Niosą ze sobą Arkę Pana – skrzynię, w której znajdowały się m.in. tablice Dekalogu z góry Synaj.
Jozue daje swojemu ludowi takie polecenie: „Nie wznoście okrzyku, niech nie usłyszą głosu waszego i niech żadne słowo nie wyjdzie z ust waszych aż do dnia, gdy wam powiem: Wznieście okrzyk wojenny! I wtedy go wzniesiecie” (Joz 6, 10). Sześć dni okrążania murów Jerycha w milczeniu. W symbolice biblijnej sześć to liczba niepełna, niedoskonała. Dopiero siódmego dnia (symbol pełni) Izrael wznosi okrzyk, a mury Jerycha kruszą się i pękają.
I choć wydarzenie to miało miejsce ponad dwanaście wieków przed czasami Jezusa, a mur był kilkukrotnie odbudowywany, to być może w tym murze są jeszcze kamienie, które słyszały głos Izraela – głos, który kruszy skałę?
Na drodze do Jerycha jest tłoczno, ale to już nie lud Izraela z wojskiem zgromadzonym wokół Arki, ale Nauczyciel z Nazaretu otoczony swoimi uczniami i sporym tłumem. Niektórzy chcą Go dotknąć, innym wystarczą Jego słowa. Nauczyciel mówi z mocą i czyni cuda, więc warto pojawić się w Jego pobliżu, choć na chwilę. Można coś zyskać, coś ciekawego zobaczyć, doświadczyć. Dlatego to nie jest dobry czas na spokojne spotkanie z Jezusem. To nie okazja do intymnej rozmowy. To nie miejsce na zadawanie pytań, rozstrzyganie życiowych kwestii, wątpliwości czy na spokojną refleksję. To czas tłumu, ścisku, hałasu i gwaru.
Syn, który nie przynosi zaszczytu
I wreszcie On – „nieodpowiedni” człowiek. Żebrak. Na dodatek niewidomy. Człowiek z defektem, ograniczony, bez perspektyw. Nie dla niego towarzystwo Nauczyciela. Nie dla niego mądrości i nauki. On może tylko siedzieć przy drodze i żebrać.
Jego imię: Bartymeusz. To jak gwóźdź do trumny. Bo można przetłumaczyć je: „syn zaszczytny, syn przynoszący zaszczyt”. A który z ojców szczyciłby się ślepym, żebrzącym synem? Bartymeusz nie żyje w pełni na miarę swojego imienia. Tak naprawdę imię, jakim żyje, brzmi: NIE-Bartymeusz – „syn, który nie przynosi zaszczytu”. Bo nie dla niego droga do Jerycha, po której pędzą ludzie – pełni planów, smutków, radości, perspektyw i marzeń. Miejscem dla ślepca i żebraka jest pobocze.
Co więcej, Bartymeusz – podobnie jak samo miasto Jerycho – miał swoje własne mury, które otaczały jego serce. Mury zbudowane z ograniczeń, lęków, frustracji, nieufności do świata i ludzi.
Nieodpowiednie miejsce, zły czas i ślepy człowiek. A Nauczyciel z Nazaretu przechodzi tuż obok. Otoczony uczniami i ludem. Biedny Bartymeuszu, nie zobaczysz Go, nie dotkniesz z powodu tłumu, nawet nie usłyszysz, co mówi. A Jezus idzie do Jerozolimy, już więcej nie wróci na drogę do Jerycha. Ślepcze, przegrałeś…
Wykrzyczeć swoje powołanie
Bartymeusza uratował krzyk. Ale co to musiał być za krzyk! Pełen desperacji, długo skrywanej frustracji, lęku, poniżenia… Narastający całe życie, a skrywany pod maską milczenia. I tak jak Izraelici sześć dni krążyli w milczeniu wokół murów Jerycha, tak samo życie Bartymeusza przypomina owo sześć dni pozbawionych pełni i błogosławieństwa. Sześć dni milczenia.
Izrael obchodził mury Jerycha z Arką Przymierza, martwym przedmiotem, przez który Bóg był realnie obecny wśród swojego ludu. Teraz to już nie przedmiot, ale żywa osoba – Jezus jest obecny przy Bartymeuszu.
Od krzyku Izraela runęły kamienne mury Jerycha. Krzyk Bartymeusza wstrząsa murami, które otaczają jego serce. Kamienie strachu, lęku, frustracji, rozczarowania pękają. Kruszy je głos pełen prawdy: „Jezu, jesteś Bogiem. Ja jestem ślepcem i żebrakiem. Przegrywam życie. Zmiłuj się nade mną!”.
Przykład Bartymeusza to nie ckliwa historyjka o poukładanym człowieku, który oczekuje na dogodne warunki, na odpowiednie miejsce i czas, aby spotkać Jezusa. To historia człowieka, który zwyciężył krzykiem. Wykrzyczał sobie czas i miejsce przebywania przy Jezusie. Wykrzyczał uwagę Syna Dawida. Wykrzyczał swoje uzdrowienie – odzyskał wzrok. Wykrzyczał swoje powołanie – poszedł drogą za Jezusem.
To już nie ślepiec i żebrak, ale Bartymeusz, „syn przynoszący zaszczyt”, który idzie za Jezusem.
---
Adam Ligęza SP (ur. 1986) jest magistrem pedagogiki. Interesuję się sportami walki (brazylisjkie jiu-jitsu, mma), które chętnie demonstruje na współbraciach w pijarskim seminarium w Krakowie; pedagogiką, psychologią, duchowością oraz Biblią.
Artykuł pochodzi z eSPe 1/2014. Całe czasopismo możesz za darmo pobrać ze strony: www.e-espe.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.