Musimy wiele z siebie dawać i się wysilać, ale ostatecznie to darowana moc z wysoka pozwala w pełni odpowiedzieć na wezwanie Pana Jezusa. O tej mocy zdarza się nam zapominać. Wtedy chrześcijaństwo wydaje się bardzo trudne, a może nawet obciążające. Tymczasem samo przypomnienie obietnicy Jezusa pozwala doświadczyć Jego pomocy i dodać siły, przemieniając chrześcijaństwo z obciążającego trudu w uskrzydlające zaproszenie.
Czym jest chrzest w Duchu Świętym?
Odpowiedź znajdziemy oczywiście w Piśmie Świętym. Pan Jezus zapowiada uczniom, że spotkanie z Nim zmartwychwstałym to jeszcze nie koniec historii zbawienia, jaką Pan Bóg przygotował dla ludzi. Mówi do nich: „Oczekujcie w Jeruzalem, aż przyjdzie Pocieszyciel”. I chociaż spotkali Zmartwychwstałego i poznali całą Ewangelię, chociaż już wiedzą, że Jezus żyje, czekają na dar. Nie jest nim nowa informacja ani wiedza, ani nowa organizacja. Tym darem jest... No właśnie! Trzeba tu chyba użyć określeń: chrzest w Duchu Świętym albo namaszczenie Duchem Świętym oznaczających zanurzenie w Jego obecności. A zatem ów chrzest bądź namaszczenie oznaczają spotkanie, napełnienie, dzięki któremu chrześcijanin wie, że działa w nim Duch Święty.
Skoro chrzest w Duchu Świętym sięga swoimi korzeniami do Biblii i obietnicy Jezusa, to dlaczego wielu katolikom wydaje się on nowością, a nawet pewną nowinką?
Nie widzę w tym nic złego, ponieważ nie powinniśmy przyzwyczajać się do różnych elementów życia chrześcijańskiego, jak do starej, świetnie znanej rzeczywistości. Dobrze jest, kiedy odkrywamy na nowo, czym jest chrzest, bierzmowanie, Eucharystia... Dobrze też, że chrzest Duchem Świętym wydaje się nowością, bo powinien zaskakiwać każde pokolenie chrześcijan. Dzięki temu głębiej rozumiemy, że chrześcijaństwo to nie tylko rutyna, ale przede wszystkim odkrywcze spotkanie.
Wskazuje Ksiądz Biskup na niebezpieczeństwo rutyny, podczas gdy niektórzy mówią: „Po co mi jakiś chrzest w Duchu Świętym, przecież już zostałem ochrzczony sakramentalnie!”.
Myślę, że człowiek, który tak mówi, przeciwstawia sobie oba chrzty i w swoim myśleniu idzie w stronę niezgodną z duchem Biblii. Jeżeli bowiem zajrzymy do Pisma Świętego, okaże się, że chrzest sakramentalny jest chrztem w Duchu Świętym! Pan Jezus przecież mówi, że ten, kto narodzi się na nowo z wody i z Ducha Świętego, wejdzie do Królestwa Niebieskiego. Wtedy też doświadczy, że Duch tchnie, kędy chce.
Rozdzielanie tych dwóch pojęć nie jest słuszne. Nie ma czegoś takiego, jak chrzest z wody. Jest chrzest z wody i z Ducha: „Jan chrzcił wodą, kiedy zaś przyjdzie On, będzie was chrzcił Duchem Świętym”. Pan Jezus mówił: „Kto z wody i z Ducha narodzi się”. Również św. Paweł powtarzał, że obmyciu wodą towarzyszy modlitwa przywołująca Ducha Świętego. Czasem o tym zapominamy.
Bardzo dobrze zatem, że czujemy się zaskoczeni terminem chrzest w Duchu Świętym. Dzięki temu możemy sobie przypomnieć istotę chrztu sakramentalnego, którą stanowi nowe narodzenie w Duchu Świętym.
Jakie są skutki tego narodzenia?
Życie w Duchu Świętym. Obrazowo przedstawia to Ewangelia św. Mateusza, przytaczając słowa Jana Chrzciciela zapowiadające Mesjasza: „Ja chrzczę wodą (w domyśle – na odpuszczenie grzechów), ale On będzie chrzcił Duchem Świętym”. Autor natchniony odwołuje się do wiejadła, rodzaju łopaty, która w tamtych czasach służyła do podrzucania wymłóconego zboża na wietrze, aby dzięki jego podmuchom oddzielić ziarno od plew. A więc chrzest w Duchu Świętym wywołuje w nas poruszenie po to, żeby Duch Święty mógł oddzielić ziarno – wszystko, co w nas dobre, zdrowe, Panu Bogu przydatne, od plew – grzechu, gnuśności itp. Taki jest pierwszy skutek działania Ducha Świętego – życie w Nim.
Przyglądnijmy się własnemu życiu i zastanówmy, czy już w pełni jesteśmy poruszeni owym biblijnym wiejadłem. Czy oddzieliło się w nas ziarno od plew? Każdy rozsądny człowiek musi odpowiedzieć: Nie! Chodzi o początek dynamicznego procesu, a nie o jego koniec.
Stąd też człowiek ochrzczony sakramentalnie, czyli w Duchu Świętym, z całą pewnością potrzebuje odnawiania, pogłębiania duchowych poruszeń. Czasem dokonują się one w rytmie liturgicznym, bo przecież co roku w Wigilię Paschalną odnawiamy chrzest, jego moc, jego skuteczność. Co pomyślelibyśmy o kimś, kto by oznajmił: „Jestem katolikiem, ale nie uczestniczę w Wigilii Paschalnej, ponieważ już jestem ochrzczony sakramentalnie. Po co mi odnawianie sakramentu chrztu?! Po co odnawianie przyrzeczeń chrzcielnych?! Po co nowa modlitwa, żeby Duch Święty we mnie działał?!”... Zapewne uznalibyśmy, że on nie rozumie istoty chrztu jako początku dobrego dzieła, które pozwala wzrastać w rytmie odnawiania, pogłębiania wiary i otwierania się na działanie Ducha Świętego.
Od starożytności pokutę metaforycznie nazywano drugim chrztem. Mówiono także, że jest to chrzest pracowity, bo nieraz trzeba się przy nim natrudzić poprzez żal za grzechy, ich wyznanie, pokutę dla przywrócenia łaski uświęcającej. Gdyby ktoś powiedział: „Jestem ochrzczony, więc żadne pokuty nie są mi potrzebne!”, uznalibyśmy, że nie rozumie jeszcze pełni daru chrztu.
O to, aby Duch Święty działał w nas z nową mocą i siłą, można się modlić również przy innych okazjach – na rekolekcjach czy w kontekście wielkich nawróceń. Popularnie właśnie w takich przypadkach mówimy o chrzcie w Duchu Świętym. Mamy rację pod warunkiem, że pamiętamy o szerszym zakresie tego pojęcia.
Ci, którzy doświadczyli chrztu w Duchu Świętym, mówią czasem o ożywieniu ich religijności, o doświadczeniu głębszej modlitwy, głodzie słowa Bożego...
Jeżeli pojawiają się takie relacje, to najlepszy dowód, że modlitwa, którą zanosili, była bardzo pożyteczna i potrzebna. Ten dar wiary i Kościoła, dar sakramentu chrztu, bierzmowania, który w nich tkwi, uległ wzmocnieniu, zaczął rezonować. Nagle szerzej otworzyli swoje serce. Wcześniej może było ono ciasne i zaledwie uchylone, więc i Duch Święty działał w nim w niepełny sposób. Teraz wkracza z całą swą mocą.
We wspomnianych świadectwach pojawiają się głosy o ożywieniu charyzmatów. Czym one są?
Słowo charyzmaty występuje w pismach św. Pawła i oznacza dary (a więc nie uzdolnienia czy osobiste talenty), czyli szczególne łaski, którymi Pan Jezus obdarza chrześcijanina mocą Ducha Świętego.
Jeśli ludzie obserwują w sobie działanie charyzmatu i zaświadczają o tym (co na dodatek poświadczają inni), mamy do czynienia ze znakiem potwierdzającym potrzebę modlitwy o chrzest w Duchu Świętym jako praktyki powtarzanej po innych sakramentach, w momencie nawrócenia i na drodze zbliżania się do Boga.
W ten sposób przypominamy sobie, że chrześcijaństwo podejmowane jest przez człowieka, ale nie tylko własnymi siłami. Musimy wiele z siebie dawać i się wysilać, ale ostatecznie to darowana moc z wysoka pozwala w pełni odpowiedzieć na wezwanie Pana Jezusa. O tej mocy zdarza się nam zapominać. Wtedy chrześcijaństwo wydaje się bardzo trudne, a może nawet obciążające. Tymczasem samo przypomnienie obietnicy Jezusa pozwala doświadczyć Jego pomocy i dodać siły, przemieniając chrześcijaństwo z obciążającego trudu w uskrzydlające zaproszenie. Dzięki temu możemy mówić nie tylko o obowiązku i trudzie świadectwa chrześcijańskiego, ale też o radości ewangelizacji, o czym w swojej adhortacji Evangelii Gaudium napisał papież Franciszek. Radość pojawia się tylko wtedy, kiedy czekamy na moc z wysoka i ją otrzymujemy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.