Z abp. Jeanem Benjaminem Sleimanem z Bagdadu o tragicznej sytuacji chrześcijan w Iraku rozmawia Piotr Jóźwik.
Co to jest IS?
– Islamic State, czyli Państwo Islamskie, ma obejmować Irak, Syrię, Liban i Palestynę. Tak jak to było za czasów otomańskich. Od momentu gdy nastąpiła inwazja na Mosul, w północnym Iraku, przywódca
IS ogłosił siebie kalifem.
Ropa naftowa i gaz to bardzo ważna kwestia we współczesnym świecie. Jednak najważniejsze jest to, co dotknęło w ostatnim dziesięcioleciu ludzi w Iraku. Ich liczba zmniejszyła się z półtora miliona do 150 tysięcy. Teraz mówi się o bestialskich mordach. Czy mieszkańcy mają gdzie uciekać? Czy mają jakiś wybór?
– Chrześcijanie w Iraku przeżywają prawdziwy dramat. Ich strach ma długą historię. Jest dziedziczony psychologicznie. Teraz boją się, że staną się na nowo drugą kategorią ludzi w Państwie Islamskim. W starożytnym arabskim państwie tak traktowano żydów i chrześcijan, czyli wyznawców religii Księgi. Ponieważ żydzi i chrześcijanie mają Święte Księgi. Nie można było traktować ich na równi z muzułmanami. Polegało to na tym, że żyje się w kraju muzułmańskim, ale płaci specjalny podatek za własne życie. Mam w myślach łacińskie tłumaczenie nazwy tego podatku, które brzmi capitatio. Chodzi więc o caput, czyli głowę. To jest cena za głowę, tzn. za życie. Dla utrudnienia życia, ale też dla większej rozpoznawalności, chrześcijanie i żydzi musieli w miejscach publicznych zaznaczać swoją obecność poprzez odmienny ubiór, w ten sposób niejako podkreślając swoją przynależność religijną. Nie wolno było budować kościołów. Mogli remontować szkoły, ale nie otwierać nowych. Zakazano im używać dzwonów w świątyniach. Kościół nie mógł być nigdy większy od meczetu, a dom rodziny chrześcijańskiej od domu muzułmańskiego. Jeżeli muzułmanin szedł drogą, a z przeciwka chrześcijanin, ten ostatni musiał przejść na drugą stronę. Respektowanie tych wszystkich zasad zależało od przywódcy. Niektórzy z nich byli dość liberalni, niektórzy z kolei fanatyczni.
To, o co Pan pyta, stanowi obawę biskupów. Zawsze w takich sytuacjach zgłaszają się państwa, które chcą nas przyjąć. Chodzi jednak o to, aby chrześcijanie nie wyemigrowali całkowicie. Szczególnie dotyczy to ludzi młodych i wykształconych, którzy z łatwością asymilują się w innych kulturach. Do 2003 roku emigracja była stosunkowo niewielka. Byli to najczęściej młodzi mężczyźni. Chcieli uciec przed służbą wojskową. W ten sposób pomagali też swoim rodzinom. Jednak po tym roku emigrują całe rodziny. Ten exodus „opróżnia” kraj z chrześcijan. Przypomnijmy sobie apel papieża Benedykta XVI w Libanie, kiedy prosił, aby Bliski Wschód nie pozostał bez chrześcijan. Nie jest problemem po prostu wyjechać. Wszystkie Kościoły wschodnie chcą, aby chrześcijaństwo przetrwało na tych ziemiach. Prawdą jest, że znajdziemy wioski, w których chrześcijanie żyją z sunnitami albo z szyitami, ale nie znajdziemy miejsca, gdzie razem są sunnici i szyici.
Wspomniał Ksiądz Arcybiskup o apelu papieża Benedykta. To wezwanie pozostało bez odzewu ze strony społeczności międzynarodowej. Ks. prof. Cisło z organizacji „Kościół w potrzebie” przypomina, że Jan Paweł II przestrzegał przed rozpoczęciem wojny w Iraku, która w efekcie spowodowała wielki chaos w tym kraju. Dlatego do dzisiaj chrześcijanie nazywani są tam krzyżowcami. Dyplomacja watykańska do końca walczyła o pokojowe rozwiązanie konfliktu na Bliskim Wschodzie. Ks. Cisło wspomina też o przemówieniu Benedykta XVI w Ratyzbonie. Jeśli ktoś uważnie przeczyta to wystąpienie, zauważyć powinien, że jest ono zapowiedzią tego, co mamy dziś w Iraku. Czytałem natomiast wypowiedzi, w których Ksiądz Arcybiskup jest przeciwny interwencji sił międzynarodowych w Iraku. Jak inaczej więc można rozwiązać ten problem? Przecież Irakijczycy nie są w stanie sami tego zrobić.
– Nie, nie. Prosimy o interwencję zamiast sprzedawania broni terrorystom. Oczekujemy także zaprzestania wszelkiej formy pomocy Państwu Islamskiemu. Nie powinniście wspierać złej propagandy. Media nieustannie pokazują to, co robi Państwo Islamskie. Wbrew intencjom, ten przekaz mu pomaga. Przypomnijmy, co powiedział papież Franciszek w drodze powrotnej z Korei: „Agresor musi być zatrzymany! Ale nie ja jestem osobą, która powinna wam mówić, jak to zrobić. Organizacja Narodów Zjednoczonych musi znaleźć rozwiązanie”. Nie jestem politykiem, ale moim zdaniem interwencja Zachodu będzie prowokować interwencję Wschodu. Obawiam się jednak, że jeśli dojdzie do interwencji zbrojnej, jej powodem nie będzie czynnik ludzki, w tym przypadku zła sytuacja żyjących w Iraku, ale ropa i gaz. Niestety, to wszystko przypomina nam lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte. Pamiętamy te napięcia międzynarodowe na linii USA, Rosja, Chiny, Indie. Nie wiemy więc, w jakim kierunku sytuacja teraz będzie się rozwijać. Wciąż przypominam sobie to, co powiedział papież Jan Paweł II przed wojną w Iraku, i uważam to za wyraz prawdziwej mądrości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.