Gdy w 1989 r. kończył się – jak to określiła wówczas aktorka J. Szczepkowska – w Polsce komunizm, cieszyliśmy się w przekonaniu, że to koniec ideologicznego zniewolenia, że wreszcie będziemy żyć w prawdzie. Wróciła do szkół religia, do wojska i policji wrócili kapelani, a nauczyciele mogli wreszcie mówić prawdę o zbrodni katyńskiej i zakłamaniu komunistycznej ideologii. Wydawało się, że w życiu publicznym, a zwłaszcza w polskich szkołach już na zawsze zatryumfowała prawda. Tymczasem nic bardziej mylnego. Od kilku lat trwa szybko postępująca agresywna ideologizacja edukacji i to w najgroźniejszej dla społeczeństwa i państwa postaci, której konsekwencją będzie powrót do szkół „funkcjonariuszy ideologii”.
Chociaż jest to podręcznik do nauki języka angielskiego, należy jednak pamiętać, że zawarte w nim treści adresowane są do polskich uczniów. Przedstawione w rozdziale poświęconym przynależności narodowej opinie ich rówieśników lub osób niewiele starszych mają być swego rodzaju punktami odniesienia, celami do osiągnięcia, ideałami, do których powinni dążyć młodzi Polacy. Mają one sugerować powszechność i „nowoczesność” takich postaw i jednocześnie bazując na typowym dla młodzieży pragnieniu bycia akceptowanym sugerować, że każdy, kto się do tego nie dostosuje, będzie nienowoczesny.
Zrobił już to podręcznikowy 19-letni Jakub z Polski, dla którego jego tożsamość narodowa nie jest już tak ważna jak była wcześniej. „Nie czuję się typowym Polakiem. Postrzegam siebie bardziej jako Europejczyka niż Polaka” – stwierdza bez cienia zażenowania podręcznikowy Jakub. Czym jest jego wypowiedź, jeśli nie afirmacją zaprzaństwa wobec własnej Ojczyzny i wspólnoty narodowej? Jego wypowiedź nie tylko nie przekazuje żadnej mądrości, ale po prostu deprawuje. Wystarczy porównać ten podręcznik z podręcznikami sprzed 30, 40 lat, aby rozwiać wszelkie wątpliwości co do tego, że nie jest to żadna edukacja, a zwykła wynarodowiająca indoktrynacja sprowadzająca się do zwalczania postaw patriotycznych. Mimo to podręcznik ten uzyskał dopuszczenie Ministerstwa Edukacji Narodowej i to – sądząc po numerze dopuszczenia – za urzędowania R. Giertycha, który do formowania postaw patriotycznych przywiązywał dużą wagę.
Na szczęście, w opisanej sytuacji to od nauczyciela zależy czy pozostanie wierny swemu powołaniu, czy też stanie się „funkcjonariuszem ideologii”. A stanie się tak, gdy nauczyciel bezkrytycznie zaakceptuje prezentowane w podręczniku treści będące niebudzącymi wątpliwości przejawami politycznej indoktrynacji. Nauczyciel, dla którego najważniejszym punktem odniesienia jest obiektywna prawda i dobro ucznia, natychmiast wykazałby niestosowność i szkodliwość światopoglądowego bełkotu w wypowiedziach Jakuba z Polski i jego rówieśników w innych krajów.
Ideologiczny dyktat
Wiele wskazuje na to, że czasy pełzającej ideologii w edukacji wydają się już dobiegać końca. Z chwilą objęcia urzędu Ministra Edukacji Narodowej przez K. Szumilas polski system edukacji wkracza w nową epokę, coraz szerzej otwierając się na niezwykle demoralizującą, bo kwestionującą naturalny porządek ideologię gender. Rozzuchwaleni bezkarnością aktywiści ideologii gender coraz mocniej dobijają się do polskich szkół, postulując narzucenie „wolnej od ideologii” edukacji seksualnej. Oczywiście chodzi tutaj o wolność od wszystkich ideologii poza ideologią gender, która ze względu na swoje skrajne zakłamanie nie znosi konkurencji.
Posiedzenie połączonych sejmowych Komisji Zdrowia, Sprawiedliwości i Praw Człowieka, Polityki Społecznej i Rodziny oraz Edukacji, Nauki i Młodzieży, które odbyło się 8 maja br. pokazało, że główny atak idzie przede wszystkim na podstawę programową i podręczniki, zwłaszcza do wychowania do życia w rodzinie. Domagający się systemowej demoralizacji dzieci i młodzieży poseł R. Biedroń, piętnując opieszałość MEN we wprowadzaniu obyczajowego przewrotu, zażądał „dopasowania” podręczników szkolnych „do standardów obowiązujących na całym świecie”.
Jednak poseł Biedroń raczej kłamie, mówiąc o opieszałości MEN. Z dokumentacji za ubiegły rok wynika, że urząd na Al. Szucha w Warszawie jest niezwykle otwarty na współpracę ze środowiskami forsującymi w oświacie politykę deprawacji i promującymi obyczajowe dewiacje. W maju br. redakcja portalu PCh24 i Centrum Prawne Ordo Iuris zwróciły się o udostępnienie korespondencji, jaką MEN prowadziło w 2012 r. z organizacjami LGBTQ oraz Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania A. Kozłowską-Rajewicz. Spośród otrzymanych dokumentów aż kilkadziesiąt stron dotyczyło tematyki równości oraz planów szerokiej polityki „antydyskryminacyjnej”, którą – jak pisał M. Musiał w opublikowanym 20 maja artykule MEN szeroko otwarte na postulaty pederastów – MEN w pełni pochwala i aprobuje[1]. Z dokumentacji wynika, że równość ma oznaczać całkowitą eliminację tradycyjnych i naturalnych ról płciowych oraz przyznanie homoseksualistom takich samych praw, jak normalnym rodzinom.
Jednym z głównym organów państwowych czuwających nad przestrzeganiem „równości” i przeciwdziałaniem „dyskryminacji”, także w obszarze edukacji, jest min. Kozłowska-Rajewicz. Już od dłuższego czasu wywiera ona presję na MEN w sprawie. zmiany systemu dopuszczania podręczników szkolnych. W liście z 19 IV 2012 r. domagała się ona m.in. dołączenia do listy rzeczoznawców specjalistów od „równości płci”. Dwa miesiące później ministerstwo w bardzo uniżonym tonie odpowiedziało, iż resort edukacji już obecnie „przykłada szczególną wagę do uwrażliwiania rzeczoznawców, aby w trakcie opiniowania podręczników zwracali szczególną uwagę na konieczność analizy treści znajdujących się w podręcznikach pod kątem równego traktowania oraz przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię lub wyznanie, poglądy polityczne, wiek, orientację seksualną, stan cywilny i rodzinny”.
List nie pozostawia najmniejszych wątpliwości co do tego, że resort edukacji traktuje wszystkie wymienione kategorie, włącznie ze zboczeniami seksualnymi i zachowaniami sprzecznymi z naturą (orientacja seksualna), w kategorii podlegających szczególnej ochronie praw człowieka.
Rzeczywiście w liście do min. Kozłowskiej-Rajewicz Ministerstwo Edukacji nie rzuca słów na wiatr. Wystawiania sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem, ale w pełni politycznie poprawnych opinii rzeczoznawcy mogą nauczyć się na organizowanych przez resort szkoleniach. Jedno z nich odbyło się w listopadzie 2011 r. „Podczas szkolenia zaznajomiono rzeczoznawców z ideologią gender oraz pojęciami, które wykorzystuje analiza genderowa. Jako jeden z ważniejszych celów polityki równościowej przedstawiono monitoring treści podręczników szkolnych ze względu na eliminację wszelkich form dyskryminacji, czyli przedstawiania mężczyzn i kobiet w swoich tradycyjnych rolach ojców i matek. Zdaniem ministerstwa należy zwrócić szczególną uwagę na frekwencję występowania w podręcznikach kobiet i mężczyzn, rodzaje czynności wykonywanych przez kobiety i mężczyzn, rodzaje scenek i sytuacji przewidziane dla obu płci, stosowanie formy męskoosobowej w zakresie języka, która sprzyja niewidzialności kobiet, użycie czasowników męskoosobowych, które deprecjonują kobiety, mówienie o dzieciach, młodzieży czy młodych ludziach w sposób ukrywający ich płeć, stosowanie jedynie męskich odpowiedników zawodów, przeciwstawianie sobie cech męskich i kobiecych” – czytamy na PCh24. Znamienne, że w planach MEN, specjaliści od „równości płci” będą oceniać podręczniki ze wszystkich przedmiotów.
Jeśli dodamy do tego, że genderowe lobby na czele z min. Kozłowską-Rajewicz dąży jednocześnie do wprowadzenia do polskiego systemu prawnego rozwiązań uniemożliwiających krytykę czy jakąkolwiek dyskusję na ten temat, los nauczycielskiego powołania rysuje się niewesoło. Jeśli zmiany te zostaną przeforsowane, to za dyskryminujące, a więc nielegalne będą uznawane wszelkie wypowiedzi, a także cytaty w podręcznikach i działania ukazujące destrukcyjne szaleństwo ideologii gender. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że trwa obecnie szybko postępująca agresywna ideologizacja edukacji i to w najgroźniejszej postaci. W chwili obecnej jesteśmy tylko o krok od tego, aby nauczyciel z formującego charakter, wszczepiającego cnoty obywatelskie i przekazującego rzetelną wiedzę mistrza stał się bezrefleksyjnym funkcjonariuszem ideologii.
Krzysztof Warecki - historyk, nauczyciel, dziennikarz, redaktor i publicysta, pracownik Ministerstwa Edukacji Narodowej. Opublikował kilkaset artykułów o różnorodnej problematyce, głównie społecznej, politycznej i międzynarodowej. Jest także autorem kilkudziesięciu haseł encyklopedycznych. Przedmiotem jego szczególnego zainteresowania jest badanie związków przyczynowo-skutkowych pomiędzy systemową deprawacją człowieka a jakością życia społecznego i politycznego.
[1] Zob. M. Musiał, MEN szeroko otwarte na postulaty pederastów [online], [dostęp: 26 VIII 2013], dostępny w Internecie: <http://www.pch24.pl/men-szeroko-otwarte-na-postulaty-pederastow,14896,i.html>.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.