Z płk. Andrzejem Kowalskim o obcych scenariuszach dla Polski, bezradności polskich służb i uwikłaniu polityków – rozmawia Wiesława Lewandowska
– Formułowany jest także zarzut, że w stanie wyjątkowego wyłączenia pozostawały także przed katastrofą smoleńską, że wyjątkowo zawierzały służbom rosyjskim.
– Na ile zawierzały, tego nie wiem. Uważam jednak, że w czasie przygotowywania wizyt w Katyniu, czyli od słynnego spotkania Donalda Tuska z Władimirem Putinem na sopockim molo w 2009 r. aż do kwietnia 2010 r., służby kontrwywiadowcze i wywiadowcze Polski powinny bardzo rzetelnie zbierać informacje o tym, jak rosyjska strona próbuje całą tę sytuację rozegrać i do czego to może prowadzić. Bardzo jestem ciekaw, czy powstawały w tym czasie jakiekolwiek analizy, pokazujące hipotetyczne scenariusze, które choćby wydawały się mało prawdopodobne, to zawsze powinny być rozpatrywane przez profesjonalny wywiad i przedstawiane rządowi.
– Rząd zarówno wtedy, jak i jeszcze długo potem raczej ich nie oczekiwał. Dopiero niedawno niczym grom z jasnego nieba spadło zaskoczenie nowym obliczem Rosji...
– A ono wcale nie jest nowe. Dziś obserwujemy tylko zwrot propagandowy, według którego PO stanowczo przeciwstawia się rosyjskim interesom. Trudno wprost uwierzyć, że ktoś, kto wcześniej nawiązał rozliczne i bardzo ścisłe kontakty z Rosją, nagle zaczął działać na jej niekorzyść.
– Polskie służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze nie rozpoznały odpowiednio wcześnie rosyjskich scenariuszy wojennych, nie ostrzegały?
– Tego nie wiemy. Ale przecież nawet niemal gołym, nieprofesjonalnym okiem można było dostrzec, że w ciągu ostatnich lat Rosja przygotowywała się do uderzenia na Ukrainę, co przejawiało się w budowaniu dodatkowych możliwości na terenie państw sąsiadujących z Ukrainą. Śmiało można przyjąć założenie, że co najmniej rok przed ukraińskim Majdanem w Polsce, podobnie jak w wielu krajach Zachodu, trwały bardzo intensywne rosyjskie działania wywiadowcze związane z rozpoznaniem możliwej reakcji na przyszłą aneksję Krymu i działania wojenne na wschodzie Ukrainy. Z pewnością poszukiwano informacji w polskim wojsku, w sztabach WP, w MON, MSZ (kontakty z NATO), na pewno w otoczeniu prezydenta RP, głównie w BBN. Możemy także założyć, że Rosjanie, poza tym, że wykorzystywali możliwości już dawno zbudowanej solidnej agentury, ostatnio prowadzili w Polsce szczególnie intensywne działania, jeszcze bardziej paraliżujące różne obszary naszego życia, nie wyłączając służb specjalnych.
– Stąd wyjątkowy wysyp rozmaitych afer?
– Można przypuszczać, że wiele z nich ma taki właśnie rodowód.
– W jakich obszarach dzisiejszej polskiej rzeczywistości działania rosyjskich służb są najbardziej widoczne i efektywne? W gospodarce, polityce czy może w mediach?
– Niewątpliwie najbardziej „wpływowy” jest świat polskich mediów. Bardzo wyraźnie widać, że pewna grupa – całkiem liczna! – komentatorów współbrzmi z celami rosyjskiej polityki zagranicznej. Osoby te podważają stabilność naszego sojuszu z NATO, podkreślają potęgę rosyjskiego potencjału, sugerują inny sposób budowania polskiego bezpieczeństwa (poza NATO). Ta wizja, często formułowana nie wprost, ma nas odsuwać od obecnego sojuszu obronnego na manowce wydumanej pozornej własnej obronności. Widać, że w tej dziedzinie media realizują jakiś tajemniczy scenariusz uśpienia opinii publicznej, prowadzący do niezrozumienia istoty problemu i skali zagrożenia kraju.
– Poprzez bagatelizowanie zagrożenia czy raczej przez wyolbrzymianie?
– Poprzez szum informacyjny, który wywołuje dezorientację i chaos. Wokół wszystkich ważnych dla Polski spraw zawsze powstaje taki szum medialny, że można odnieść wrażenie, iż ktoś tym gra... Społeczeństwo nie jest w stanie niczego naprawdę samodzielnie ocenić. I, co więcej, stworzona zostaje przestrzeń dla doraźnej gry politycznej; w obecnej kampanii wyborczej jeden z kandydatów nieprzypadkowo w swoim haśle ma słowo „bezpieczeństwo”.
– Od lat wdzięcznym obszarem rosyjskich wpływów jest polska gospodarka, zwłaszcza energetyka; Rosja bez większych przeszkód żongluje polskim bezpieczeństwem energetycznym.
– To prawda. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że do tej pory nie pojawiło się żadne zagrożenie dla interesów rosyjskich w Polsce. PO konsekwentnie doprowadziła do zablokowania poszukiwania gazu łupkowego, do odsunięcia w siną dal eksploatacji gazoportu w Świnoujściu; wciąż nie wiemy, kiedy będzie otwarty, bo, jak informują media, jeden ze zbiorników na gaz jest pęknięty...
– Zapewne ku ogromnej uciesze Kremla!
– A my jesteśmy przekonywani, że jest to zbiór pewnych przypadkowych decyzji, przypadkowych niekompetencji, zwyczajnej urzędniczej opieszałości oraz protestów ekologów. Ale, o dziwo, wszystko razem układa się w scenariusz bardzo korzystny dla Rosji. Czy to efekt tylko bałaganu czy też skutek działań jakiegoś obcego „scenarzysty”? Nie przypadkiem płacimy za rosyjski gaz najwięcej w Europie, a tym samym hojnie finansujemy rosyjskie zbrojenia...
– Dlaczego w III RP tak łatwo można realizować te niejawne scenariusze?
– Normalnemu obywatelowi trudno jest dziś sobie wyobrazić, że polska rzeczywistość jest rzeczywistością niesuwerenną. To dlatego, że wmówiono nam niepoprawność polityczną pytania o to, czy udało się w III RP
odciąć wpływy komunistycznej agentury (podporządkowanej Moskwie) od możliwości skutecznie szkodliwego wpływu na państwo. Niestety – nie udało się.
– Jesteśmy wciąż skazani na niesuwerenność?
– W obecnych warunkach politycznych na pewno tak. To przykra konstatacja, ale musimy się liczyć z tym, że jeżeli Rosjanie budowali w Polsce swoje możliwości wpływania na naszą politykę przez co najmniej 300 lat i naprawdę systematycznie nad tym pracowali – z zachowaniem ciągłości, nawet mimo wielkich rewolucji i przewrotów – to dlaczego teraz mieliby odpuścić?
– My odpuściliśmy, nie mamy wyjścia?
– Mam nadzieję, że przy urnach, do których w tym roku pójdziemy dwukrotnie, starczy Polakom rozwagi, aby wybrać polityków, którzy nie godzą się na bycie państwem niskiej kategorii. To kwestia odwagi posiadania aspiracji na przeżywanie polskości jako czegoś pięknego i chwalebnego, wiary, że Polak może być kimś więcej niż konsumentem głupiej rozrywki, a Polska – znaczącym krajem w europejskiej wspólnocie.
Płk Andrzej Kowalski Ponad 15 lat służył w kontrwywiadzie (Urząd Ochrony Państwa, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służba Kontrwywiadu Wojskowego). W latach 2006-2007 uczestniczył w likwidacji WSI i tworzeniu nowej służby SKW (był zastępcą szefa i p.o. szefem SKW). Jest autorem książki o działalności wywiadu nielegalnego pt. „Rosyjski sztylet”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.