To rzeczywiście smutne, że w społeczeństwie polskim istnieje duże przyzwolenie na nieetyczne postępowanie polityków. Być może Polakom związki polityki z biznesem wydają się normalne… A jeśli nawet czymś się już zgorszą, to wystarczy, że w lud pójdzie wieść o tym, jak to dobry premier, niczym car, ukarał złego ministra.
Wiesława Lewandowska: – Panie Profesorze, co złego jest w polskiej polityce, że narzekają na nią sami politycy?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: – Niełatwo to zło określić. Faktem jest, że chyba nikt nie zdawał sobie sprawy, że może być aż tak źle. I co więcej, nie widać drogi wyjścia z tego dziwnego stanu. Polityka w polskim wykonaniu przerodziła się obecnie w inscenizację, w mało budujące przedstawienie, sterowane i sterujące najprostszymi ludzkimi emocjami: nienawiścią albo bezkrytycznym uwielbieniem. Oglądając polską telewizję, zwłaszcza jedną z najbardziej popularnych stacji, trudno wprost uwierzyć w prostotę zastosowanego schematu: telefony od widzów są zawsze naładowane „prawidłowymi” emocjami. Jeśli nienawiść, to wobec PiS, jeśli uwielbienie, to dla PO. W polskim społeczeństwie pojawiło się zbyt dużo tej politycznej nienawiści.
– Polacy, jak sami chętnie przyznają, mają dość polityki, bo jej zupełnie nie rozumieją, mają do tego stopnia dość politycznych afer, że już prawie nie widzą w nich niczego złego.
– Jednak wydaje się, że ostatnia afera, hazardowa, wstrząsnęła Polakami. Pokazała naganny styl działania czołowych polityków, a obrady komisji hazardowej dowodzą wprost bezsilności państwa, pokazują bezradność przedstawicieli najwyższego organu Rzeczypospolitej, Sejmu, z których bez ogródek szydzi przesłuchiwany biznesmen. Mam nadzieję, że ludzie to wreszcie zauważą i wyciągną wnioski.
– Chyba jednak nie, skoro społeczne poparcie dla partii tych skompromitowanych polityków nie maleje...
– To rzeczywiście smutne, że w społeczeństwie polskim istnieje duże przyzwolenie na nieetyczne postępowanie polityków. Być może Polakom związki polityki z biznesem wydają się normalne… A jeśli nawet czymś się już zgorszą, to wystarczy, że w lud pójdzie wieść o tym, jak to dobry premier, niczym car, ukarał złego ministra. Politykom udało się w jakiś przedziwny sposób zapanować nad emocjami Polaków.
– To może znaczyć, że mamy wreszcie u steru profesjonalnych polityków!
– Wręcz przeciwnie! Wygrywają, dlatego że w polskim społeczeństwie odżyła – a raczej została pobudzona – skłonność do drwiny z osób publicznych, tak charakterystyczna w czasach komunizmu. Gdy w latach 90. XX wieku toczyła się w Polsce dość zacięta debata na temat zasad ustrojowych, a później debata na temat lustracji, uczestnicy sporu traktowali się jeszcze poważnie. Od pewnego momentu natomiast przestano używać argumentów, zaprzestano sporu ideowego, a sięgnięto po bardziej efektywne metody sterowania polskimi duszami, czyli po drwinę, szyderstwo – z nazwisk, z wyglądu. Okazało się szybko, że wyśmiewanie przeciwników politycznych przynosi dobre skutki, że społeczeństwo polskie przyjęło chętnie ten język porozumiewania się z politykami.
– Czy ten prześmiewczonegujący styl nie pojawił się wraz z polityczną aktywnością braci Kaczyńskich, którzy niemal od samego początku lat 90. stali się ulubionym celem krytyki i szyderstw?
– Problem ten dotyczy nie tylko samych Kaczyńskich, lecz całej formacji politycznej. W Polsce istnieje niechęć do ujawniania trudnej prawdy i ktoś, kto zaczyna o tej prawdzie mówić, natychmiast wydaje się człowiekiem dogmatycznym, nienawidzącym ludzi, rzucającym obelgi, szukającym haków. Aby kogoś takiego zniszczyć, w Polsce nie stosuje się merytorycznych argumentów, wystarczy go wykpić. Pomieszanie z poplątaniem panuje więc dziś w głowach Polaków.
– Uważa Pan Profesor, że Polacy nie są zdolni do podejmowania rozumnych, przemyślanych wyborów politycznych?
– Na to wygląda. Palikotyzacja i tabloidyzacja, czyli zwulgaryzowanie polskiej polityki, postąpiły już bardzo daleko, a przyczyniły się do tego najwydatniej polskie media, które nie zadają sobie trudu wyjaśniania jakichkolwiek głębszych problemów, twierdząc, że to nikogo nie interesuje. Jest to niewątpliwie związane z ogólnym stanem polskiego społeczeństwa, które łatwo – i nie tylko w najniższych warstwach – poddało się kulturze masowej. Ludzie w Polsce wprawdzie ciągle interesują się polityką, ale tylko w jej wymiarze personalnym, najbardziej powierzchownym. Przy całym swym krytycyzmie są zadziwiająco podatni na przekaz medialny, narzucający im gotowe oceny. A dzieje się tak dlatego, że brakuje struktur społecznych, środków obywatelskiego komunikowania. Z tego powodu polskie społeczeństwo zachowuje się niczym tłum na stadionie piłkarskim.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.