O modlitwie i Dziele „Z Maryją ratuj człowieka” z o. Augustynem Pelanowskim OSPPE rozmawia o. Michał Legan OSPPE
– Czy ma Ojciec osobiste doświadczenie, że Ojca modlitwa zmieniła czyjeś życie?
– To bardzo trudne pytanie, gdyż jak wcześniej powiedziałem, nie chcę obserwować efektów swojej modlitwy. Mimo tego wyrzeczenia, Jezus dał mi poznać setki razy efekty mojej modlitwy, nawet takiej, która była zaniesiona jeden jedyny raz, w sposób wstawienniczy, albo przez konfesjonał, albo w czasie głoszenia homilii lub rekolekcyjnych nauk.
– Czasami mówimy o modlitwie „pacierz”, „paciorek” albo że „odmówiliśmy”, „odprawiliśmy” modlitwę. Jak to się ma do prawdziwego sensu chrześcijańskiej modlitwy?
– W ogóle sformułowanie: „odmówić” kojarzy mi się raczej z odmówieniem komuś łaski, z odmowną odpowiedzią, a więc raczej z fiaskiem usiłowań. Dla chrześcijanina modlić się to wtargnąć w wartki nurt modlitwy Jezusa Chrystusa, wziąć udział w Jego dziele, stać się niejako aniołem posłanym przez Niego do innych, by ich uratować. Właściwie każda modlitwa, nawet ta, która nie ma wyraźnej intencji otoczenia kogoś troską, staje się modlitwą za innych, za całość, za Kościół – za siebie samego i za innych. Modląc się za innych, zmieniam siebie, modląc się za siebie, oddziałuję na innych. Jesteśmy wspólnotą jako Kościół i żadna modlitwa nie jest sprawą tak izolującą mnie od reszty wspólnoty, by jej skutki ograniczały się do mnie samego.
– Tak często tłumaczymy Bogu, czego chcemy, co jest nam potrzebne, namawiamy Go i przekonujemy...
– Prawdę mówiąc, uśmiechnąłem się z powodu tego pytania, bo przecież jest ono retoryczne, to znaczy wszyscy znamy odpowiedź. Bogu nie ma sensu dyktować ani tłumaczyć niczego, bo to On właśnie pobudza nas do modlitwy w określonych intencjach. Przecież napisano: „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8, 26).
– Dlaczego więc „Z Maryją ratuj człowieka”?
– Syn Boży stał się jednym z nas, nie inaczej, jak tylko stając się Jej Synem, dlatego powinniśmy Go naśladować i tą samą drogą zmierzać ku Niemu – przez Maryję. A w Sanktuarium Jasnogórskim ta droga jest doprawdy wytarta kolanami wokół ołtarza, w którym znajduje się Jej ikona. Te koleiny na marmurowych płytach mówią same za siebie – nawet kamień ustępuje, gdy naciskamy go kolanami modlitwy. Poza tym Jej oblicze ośmiela każdego człowieka, nawet najbardziej napiętnowanego. Dlaczego? Każdy, nawet najbardziej zraniony, zniszczony przez krzywdę lub osobisty grzech, sponiewierany człowiek w bliskości tego Oblicza nie czuje się onieśmielony. Otóż prawy policzek Maryi jest stygmatyzowany dwiema dużymi szramami, które są przecięte trzecią. Na szyi zaznaczono dalszych sześć cięć, mniej lub bardziej wyraźnie. Okaleczenie twarzy w czasach starożytnych było wielkim poniżeniem. Piotr, który odciął ucho Malchusowi, tak naprawdę miał zamiar okaleczyć jego twarz, gdyż takie okaleczenie uczyniłoby dowódcę straży arcykapłana niegodnym pełnienia tego stanowiska. Usiłował to uczynić za aresztowanie Jezusa. Obcięcie ucha lub okaleczanie twarzy było wówczas odbierane jako oznaka hańby i kary za wyjątkowe przestępstwo. Również zbiegłych niewolników napiętnowano na twarzy. Tylko Łukasz zaznacza, że ucho Malchusa, zapewne Nabatejczyka, zostało uzdrowione przez Jezusa, gdyż nie chciał On trwałego upokorzenia tego człowieka, który nie bardzo był świadomy, kogo przyszedł aresztować.
Fakt ten jednak rzuca wyjątkowe światło na cięcia dokonane przez husytów w 1430 r. w czasie rabunkowej napaści na klasztor. Te zranienia obrazu nigdy nie zostały „uleczone” przez jakichkolwiek malarzy czy konserwatorów. Nie zamalowano ich, wręcz przeciwnie. Nie ośmielili się i bardzo dobrze. Istnieją, gdyż dzięki nim wielu, tysiące ludzi, niosących na sobie stygmat wstydu losowego i cierpienia, które upokarza, może odnaleźć wspólnotę podobieństwa z Matką Jezusa, a dzięki temu ułatwić sobie samemu modlitwę skierowaną wprost do Niej i wyprosić cudowną przemianę swojego albo czyjegoś położenia. Zarówno na Jasnej Górze, jak i w innych miejscach maryjnego kultu, w miejscach objawień albo sanktuariach, gdzie znajdują się ikony czczone przez wiernych, zawsze cudowne wydarzenia były adresowane do ludzi ubogich – zarówno w sensie najgłębszym, czyli duchowym, jak i najbardziej materialnym. Ona jest najbliżej tych najbardziej oddalonych – dlatego z Maryją potrzeba nam ratować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.