Czy chrześcijanin stojący u drzwi terapeuty to chrześcijanin przegrany? Czego wierzący, modlący się katolik może szukać w gabinecie psychoterapeutycznym? Korzystanie z pomocy terapeuty u wielu osób wciąż budzi negatywne skojarzenia.
Czy chrześcijanin stojący u drzwi terapeuty to chrześcijanin przegrany? Czego wierzący, modlący się katolik może szukać w gabinecie psychoterapeutycznym? Korzystanie z pomocy terapeuty u wielu osób wciąż budzi negatywne skojarzenia. Gdzieś głęboko w nas tkwi przekonanie, że za wszelką cenę powinniśmy sami radzić sobie z własnym życiem psychicznym. Osoby ze źle ukształtowaną religijnością mogą widzieć w terapii zagrożenie dla ich wiary i relacji z Bogiem. Uważają, że wiara i terapia wzajemnie się wykluczają. Czy rzeczywiście tak jest?
Jesteśmy jedno
Nasze ciało, nasza psychika i nasza duchowość to my. Nie jesteśmy tylko tym, co cielesne ani tylko tym, co psychiczne. Mamy jeszcze duchowość. Ale nie jesteśmy też jedynie tym, co duchowe. Dbając o siebie, powinniśmy brać pod uwagę to wszystko, co nas stanowi. Co więcej, każda z tych sfer – cielesna, psychiczna i duchowa – by dobrze się rozwijać, potrzebuje dwóch pozostałych. Nasze ciało i nasza psychika mają więc służyć naszej duchowości. Z kolei to, co duchowe w nas, ma wpływ na nasz stan umysłu i naszą cielesność. Każda ze sfer jest potrzebna, ważna, cenna. Nie da się rozwijać tylko jednej sfery, zaniedbując przy tym pozostałe. Jesteśmy całością.
Lekarz leczący nasze ciało nie jest zagrożeniem dla naszej duchowości, o ile korzysta z metod leczniczych niebudzących wątpliwości natury etycznej i duchowej. Podobnie terapeuta, psycholog nie jest dla nas zagrożeniem, lecz specjalistą, do którego możemy się zwrócić w sytuacji, gdy nasza psychika cierpi. Posiadana dojrzałość psychiczna, umiejętność radzenia sobie z emocjami, rozumienie mechanizmów psychicznych, które kierują naszym zachowaniem – stanowią dobrą bazę dla głębszego rozwoju duchowego i dojrzalszej relacji z Bogiem. Dbanie o własne emocje, uczenie się miłości do samego siebie, szanowanie własnych granic, poznawanie siebie – to nie egoizm, to praca nad sobą. Jej owoce będą przekładać się na jakość naszej codzienności, przemienią życie naszej rodziny, pozwolą wyjść do innych.
Osoba wierząca a terapia
Pomocy psychologicznej może potrzebować osoba wierząca, jak i osoba niewierząca. Może to być pomoc różnego typu – wsparcie psychologiczne w trudnej sytuacji, np. żałoby, choroby, ale mogą to być także konsultacje małżeńskie, rodzinne, wychowawcze, psychoterapia krótko lub długoterminowa podejmowana indywidualnie czy psychoterapia grupowa. Osoby wierzące mogą do terapii wnosić wątki z obszaru wiary, relacji z Bogiem. To dobrze. Jeżeli wiara jest dla nas ważna, naturalnym jest łączenie jej z innymi elementami naszego życia. Terapeuta powinien przyjmować pacjenta wraz z jego wiarą, nawet wtedy, gdy sam jest osobą niewierzącą lub też jest wyznawcą innej religii. Ważne, by terapeuta był odpowiednio wyszkolony (certyfikowane szkolenie psychoterapeutyczne w jednym z nurtów psychoterapeutycznych, zakładające też psychoterapię własną terapeuty) oraz pracował pod nadzorem superwizora, czyli innego, bardziej doświadczonego specjalisty. Czasem wybierając terapeutę, chcemy, by wyznawał on ten sam światopogląd co my, czyli był osobą wierzącą. Wiele osób czuje się bezpieczniej w takim kontakcie. Łatwiej też rozmawiać nam z wierzącym terapeutą na tematy związane z wiarą, ponieważ dysponuje on podobnym do nas słownikiem pojęciowym z obszaru religii, a także pewną pulą własnych doświadczeń religijnych.
Często nasze przeżycia psychiczne, pewne deficyty, trudności mają swój wydźwięk w sferze duchowej. Terapeuta nie będzie jednak pracował z nami nad tym, co duchowe, lecz pochyli się nad naszymi przeżyciami, reakcjami, niedostatkami w sferze psychicznej. Podprowadzi nas do tego, byśmy chcieli i potrafili realizować swój potencjał w codzienności. Terapeuta zawsze pracuje nad poprawą jakości naszego życia, towarzysząc, zadając odpowiednie pytania, pracując na relacji terapeutycznej, nie powie nam jednak, jak i co mamy dokładnie zrobić. Mówienie osobie korzystającej z terapii, co i jak powinna zrobić jest zaprzeczeniem idei terapii. W procesie zmiany chodzi raczej o poszerzenie obszaru świadomości osoby, dotarcie do wewnętrznych konfliktów, uwolnienie zablokowanych emocji. Terapia to jedno z narzędzi, które prowadzi nas do prawdziwych siebie, pozwala zrzucić zbędny balast, doświadczyć wolności „od” i wolności „do”.
Jezu, ufam Tobie!
Terapia nie zastąpi modlitwy, spowiedzi, rozeznawania duchowego, życia wiarą. Nie takie jest jej zadanie. To, co duchowe, rozeznajemy w kontakcie z kierownikiem duchowym, nie terapeutą. Warto zapraszać Pana Boga do swojej terapii. Modlić się za osobę terapeuty, o dobry przebieg terapii, oddawać w modlitwie Bogu wszystkie jej owoce, ale też pojawiające się podczas jej trwania trudności. Nie zdradzamy Pana Boga, korzystając z psychoterapii. Wręcz przeciwnie, współpracujemy z łaską Bożą, pracując nad sobą i polepszając jakość swojego życia. Psychoterapia to proces, zazwyczaj długotrwały. Doświadczając i odkrywając siebie w terapii, dobrze jest to oddawać Panu Bogu i prosić Go, by swoją mocą przemieniał, uleczał dany obszar w naszej psychice. Jak to zrobić? W modlitwie osobistej, wspólnotowej, w tym rodzinnej, prosząc o modlitwę wstawienniczą, ofiarując w tej intencji przyjętą Komunię Świętą. Podejmując pracę nad sobą, próbujmy zadbać o całych siebie, nie zapominając, że oprócz ciała i psychiki, mamy też duchowość, a w naszym życiu jest pewna osoba – Bóg – która nieustannie otacza nas swoją miłością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.