W latach 60. ubiegłego wieku narodziła się legenda o tym, że w klasztorze w Prudniku przebywali Prymas i Władysław Gomułka, jednocześnie
Kiedy prymasa Stefana Wyszyńskiego przywieziono do Prudnika 6 października 1954 r., o. Jan Góra miał 6 lat. Ale nie wiedział o tym ani on, ani nikt w Prudniku. Były przypuszczenia, były domysły. Sąsiad Górów, który był dentystą, widział rachunki za lekarstwa i jedzenie, więc podejrzewano, że musi tam być ktoś ważny, ale i chorowity, jednak absolutnie nikt nie miał pojęcia, że to sam prymas Stefan Wyszyński jest więźniem klasztoru w Lesie.
Zacieranie śladów
Po wywiezieniu Prymasa z franciszkańskiego klasztoru w Prudniku do Komańczy komuniści zacierali ślady. Kościół przepołowili sufitem, wybili 23 otwory okienne i zdjęli wieżyczkę. Wszystko po to, aby w gmachu klasztoru urządzić sanatorium zapobiegawcze dla dzieci z wojskowych rodzin i raz na zawsze usunąć ślady obecności więzionego tam Wyszyńskiego. Był październik 1955 r., Jan Góra miał 7 lat. Dopiero w latach 60. ubiegłego wieku narodziła się legenda o tym, że w klasztorze w Prudniku przebywali Prymas i Władysław Gomułka, jednocześnie.
List Prymasa
Wiele lat później, w 1974 r., z datą 4 sierpnia, kard. Stefan Wyszyński pisze list do Prudnika, na adres Stanisława Góry. List przychodzi na ul. Traugutta 41, do domu rodzinnego Jana, i wzbudza sensację wśród sąsiadów. Koperta ma czerwony, wyraźny nadruk: PRYMAS POLSKI i zawiera serdeczną odpowiedź na prośbę pana Stanisława, który przed prymicjami syna poprosił kard. Wyszyńskiego o błogosławieństwo.
„Drogi Ojcze Janie,
Spełniając pragnienie Twego Ojca i całej Rodziny uszczęśliwionej i wyróżnionej twoim powołaniem kapłańskim, przesyłam Tobie i Twoim Najbliższym błogosławieństwo prymasowskie. Oddaję Twoje życie kapłańskie i zakonne w opiekę Matki Boskiej Różańcowej, Królowej Polski, tak bardzo czczonej w Zakonie Kaznodziejskim, życzę Ci obfitych dalszych Łask Bożych w ofiarnej służbie kapłańskiej i zakonnej dla chwały Bożej i dla dobra ludzi oraz z serca błogosławię” – pisał Prymas, więzień Prudnika, do o. Jana Góry, rodowitego prudniczanina.
Do końca życia o. Góra traktował ten list jak relikwię, a Prymas tak „wrył się w życie o. Jana i przeszedł przez nie”, że choć w rzeczywistości spotkali się tylko raz, i to przez krótką chwilę, zostawił w nim ślad tak głęboki, że wiele lat później, już po śmierci kard. Wyszyńskiego, o. Góra powróci do Prudnika, aby zrozumieć, co tak naprawdę ich połączyło.
Wędrówka po śladach
Z „Zapisków więziennych” kard. Wyszyńskiego wiemy dokładnie, jakie książki czytał w okresie uwięzienia. To długa lista, ale możemy sięgnąć po każdą z nich i przejść po duchowych śladach Prymasa. Jednak o. Jan zapragnął czegoś więcej: chciał zajrzeć do tych egzemplarzy książek, które rzeczywiście towarzyszyły Prymasowi. Zwłaszcza zaś do tych, które towarzyszyły mu w Prudniku. Miał szczęście, ponieważ to w Instytucie Tomistycznym w Warszawie (założonym w 1958 r. przez polskich dominikanów z inspiracji kard. Wyszyńskiego) stoją na półkach tomy francuskiej encyklopedii maryjnej „Maria”, zredagowanej przez o. Huberta du Manoira SJ. Dwa pierwsze tomy miał ze sobą Prymas we wszystkich miejscach uwięzienia, później przekazał je jako dar Instytutowi.
Te tomy towarzyszyły codzienności Prymasa. Były z nim w Stoczku, rodzinnym Prudniku o. Jana i w Komańczy. Były jak niemi świadkowie jego modlitw i rozmyślań. O. Jan uznał, przeczuł, że muszą coś wiedzieć o tamtym czasie. Nosząc ślady dotknięć i zadumy Prymasa, być może noszą też tajemnicę. Postanowił zajrzeć do tych ksiąg i uważnie przejrzeć je, strona po stronie.
Milczenie ksiąg
O. Góra Pojechał do Warszawy i poprosił o udostępnienie ksiąg. Dyrektor Instytutu wypożyczył mu je na krótko, ale pozwolił zabrać do domu. Dwa tomy „Marii” du Manoira pojechały więc do Poznania. O. Jan zaglądał do nich rano i wieczorem. Szukał śladów zostawionych na marginesach i między wierszami. Późną nocą, po długim dniu pracy, zapalał lampę i – czyniąc pewien rytuał – odczytywał notatki zostawione przez Prymasa na marginesach. Odkrył, że w wielu miejscach znajdują się daty, niekiedy podwójne, różne, jakby Więzień czytał te księgi przynajmniej dwa razy. W tekście znalazł też liczne podkreślenia ołówkiem i czerwonym długopisem. Pochylał się nad stronicami „Marii” w pokoju poznańskiego klasztoru, ale czuł niedosyt. Więcej nawet: rozczarowanie, że tylko tyle udaje mu się odczytywać z Prymasowych towarzyszek więziennych, że nic ponad druk francuskiej czcionki, nic ponad pokryty ołówkiem margines. Przeczuwał, że coś przed nim umyka i mimo wysiłków nie udaje mu się dotrzeć do miejsca, sensu, którego istnienia był pewien.
Księgi milczały. O. Góra milczał. Któregoś dnia podjął decyzję o wyjeździe z Poznania. Spakował księgi do plecaka i wyruszył do rodzinnego Prudnika. Zapragnął odprawić rodzaj misterium, wracając tam, gdzie ono najpierw się rozegrało – do więziennej celi Prymasa. Klasztor w Prudniku Franciszkański klasztor w Lesie o. Góra znał. Kojarzył mu się z nabożeństwami majowymi w grocie Matki Bożej i z pieśniami maryjnymi śpiewanymi na tle szumiącego strumienia. We wspomnieniach z dzieciństwa mieszał się zapach kadzidła i gorzki smak powtarzanych przez starszych historii o tym, jak pewnego dnia w latach 50. franciszkanów z klasztoru wyrzucono, a teren ogrodzono i postawiono straże. Zapach kadzidła zniknął, pieśni nikt już nie śpiewał, a do ogrodu klasztornego nie wolno było wchodzić. Wiele lat później mieszkańcy Prudnika z serdeczną ochotą pomogli w odbudowie zdewastowanego przez komunistów klasztoru i kościoła. W 1982 r. (niedługo po śmierci kard. Wyszyńskiego) wrócił o. Jan Góra do prudnickiego Lasu. Niecierpliwy, pełen nadziei i wiary, że wreszcie zrozumie, co noszą w sobie dwa tomy encyklopedii maryjnej ukryte w jego plecaku.
Pokój Więźnia
Cela Prymasa jest na pierwszym piętrze, pierwsza po lewej stronie. Wszystko jest prawie takie samo jak przed laty. Podłoga skrzypi, łóżko drewniane stoi w rogu. Na ścianie wisi krzyż i obraz Matki Bożej Częstochowskiej, a pod oknem stoi prosty stół i krzesło. Jest jeszcze klęcznik, a okno można otworzyć na oścież, żeby prudnickie powietrze wsączyło do pokoju szmer strumienia, szum liści, i żeby światło dnia położyło się bladym snopem na stole.
Misterium śladów
O. Jan wszedł i usiadł na krześle. Tym samym co Prymas. A potem wyjął jego księgi, dwa tomy „Marii”, i położył na stole – tym samym. I zrobiło mu się słabo... i głupio. Księgi poddały się światłu zza okna, a on poddał się modlitwie. Nie potrafił poradzić sobie ze wzruszeniem, które nagle ogarnęło jego, dominikańskiego księdza, naznaczonego przed laty Prymasowym błogosławieństwem. Księga, po wielu latach, znów spotkała się ze stołem. Zaczął czytać.
Nie dysponował żadnym materiałem naukowym. Miał stół, księgi i ślady Prymasa na marginesach. Szedł po śladach tych notatek przez kilka godzin – tak jak wcześniej, w Poznaniu – ale tutaj, w Prudniku, w więziennej celi kard. Wyszyńskiego odkrył nagle, że daty i zapiski rozrzucone po całej księdze wyznaczają jakąś drogę, jakiś szlak. Jednoznacznie odczytał, że jest to po prostu droga Maryi. I pozwolił się poprowadzić już nie zapiskom, nie notatkom, ale Jej, Matce.
Misterium Maryi
Poszedł za Prymasem, ale w gruncie rzeczy poszedł za Nią – po śladach „fiat” (Niech mi się stanie), „Magnificat” (Uwielbiaj, duszo moja, Pana), „conservabat omnia in corde suo” (zachowywała wszystko w swoim sercu), aż po „stabat” (stała pod Krzyżem). Poszedł drogą, którą Maryja idzie przez świat, którą idzie przez Polskę, i zrozumiał, że dwie księgi, dwa tomy, którymi karmił się Prymas, to nie są zabytki, lecz idee. „Pierwszy jest domem, w którym się rodzimy” – Maryja w Biblii, w Starym i Nowym Testamencie, w liturgii, nauce i tradycji Kościoła. „Drugi jest drogą, którą przeszły poszczególne ludy i narody, chwaląc Maryję i oddając Jej należną cześć” – mówi o tym, co ludzie powiedzieli o Niej, odkrywając Ją, wchodząc z Nią w zażyłość. O. Góra zrozumiał przy stole w prudnickiej celi Prymasa, dlaczego ten wielki Kardynał ogłosił siebie niewolnikiem Maryi i cały Jej się podporządkował. Pojął też, schylony nad dwoma tomami „Marii”, dlaczego Prymas przygotował Millennium Chrztu Polski, odbywając trzyletnie rekolekcje w kolejnych więzieniach. Księgi, które miał przed sobą, były dziennikiem z podróży, z pielgrzymki. Były kalendarzem maryjnym, a nie zapiskami więźnia. Miłość poprowadziła go do zawierzenia się Maryi, oddania siebie, a potem całego narodu i Kościoła. Dzień po dniu kontemplował Ją i odkrywał. Dowodzą tego notatki na marginesach, jak choćby ten bardzo czuły dopisek Prymasa: „Mater, więcej niż regina”. Francuski tekst przytacza antyfonę „Salve Regina” i rozwija ją: „reine de Miséricorde”, czyli „królowo Miłosierdzia”. Prymas połączył łaciński tekst antyfony „Salve regina, mater misericordiae” i słowo „mater”, pominięte w tekście francuskim, kazało mu zanotować na marginesie: „Mater, więcej niż regina”, czyli: „Matka znaczy więcej niż królowa”.
Prymas – pielgrzym, nie więzień
Wizyta w celi, w której więziono Prymasa, pozwoliła o. Janowi znaleźć wreszcie ukrywający się przed nim przez wiele tygodni fakt: zażyłość Prymasa z Matką Bożą uczyniła z niego nie więźnia, nie pojmanego, ale pielgrzyma, który szedł za Nią krok w krok i nie wypuszczając Jej ręki, jak dziecko, nawet na chwilę, nie zabłądził w ciemności, którą był reżim komunistyczny, próbujący go złamać. Zamknięto jego ciało, ukryto przed światem jego nauczanie. Nie mógł głosić i nie mógł wołać do powierzonego mu Kościoła, ale jego duch szedł naprzód. Jego duch był absolutnie wolny i mimo zamknięcia wytyczał nowy szlak. Dlaczego było to możliwe? Bo była z nim Ta, na którą wszystko postawił. Więcej niż królowa – była z nim Matka.
***
Encyklopedia maryjna wróciła do Warszawy. Stoi na półce w Bibliotece Instytutu Tomistycznego. O. Jan wrócił do domu, a gdy wychodził z prudnickiego klasztoru, otrzymał na drogę po raz drugi w życiu błogosławieństwo Prymasa zapisane w księdze: „Drogim Ojcom Franciszkanom i wszystkim nawiedzającym ten Dom, składam prośbę, by dziękowali Chrystusowi i Jego Matce za wszystkie łaski i radości, których doznałem w tym Domu, i błogosławię. Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski, więzień Prudnika 1954-55”.
Autorka składa podziękowania o. Pawłowi Krupie OP z Biblioteki Instytutu Tomistycznego w Warszawie za pomoc w wykonaniu scanów z notatkami Prymasa zawartymi w „Marii” o. Huberta du Manoira.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.