Bez niedzieli nie ma rodziny

Sobota i niedziela różnią się tylko tym, że omija Zosię droga do szkoły. Michał narzeka, że dziecka prawie nie widuje. Marzy o tym, żeby mieć dla niego czas. Z żoną się mijają, bo często pracują na różne zmiany. Jest rodzina, ale tak jakby jej nie było. Bo bez niedzieli nie ma rodziny – mówi krótko. Niedziela, 13 maja 2007




Żeby Ewangelia nie poszła w las

– Byłem miesiąc w Ugandzie, afrykańskim kraju na równiku – opowiada ks. Tomasz. Co było jednym z najbardziej przejmujących przeżyć? Ruch na ulicach w niedzielę. Odkryłem z zaskoczeniem, że niedziela zupełnie nie różniła się od soboty, środy czy wtorku. Nie było też żadnego innego dnia świątecznego. Czułem się dziwnie. Coś mnie uwierało. Czegoś mi brakowało. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że brak niedzieli może być tak dziwnym, ale i bolesnym przeżyciem. Teraz rozumiem tych ludzi, którzy nie mają niedzieli. Muszą się czuć podobnie. I pytam: Za ile lat u nas niedziela będzie identyczna? Z drżeniem czekam, kiedy nie będzie niedzieli.

Michał, gdy słyszy pytanie o ludzi robiących zakupy w niedzielę, denerwuje się mocno. – To najgorsi klienci – ocenia krótko. – Najczęściej narzekają. Chcą nie wiadomo czego. Straszą, krzyczą, a nawet wyzywają od leni i nierobów, zarzekając się, że zrobią z tym porządek, bo „klient to nasz pan” – mówi z niekamuflowanym sarkazmem.

Nawet jeżeli ocena Michała nie jest zupełnie obiektywna, to jeśli tylko w części byłaby prawdziwa, świadczyłaby o tym, że wraz z szacunkiem dla dnia świątecznego zanika szacunek dla człowieka, dla bliźniego.

– Nakrzyczy taki na mnie, niemal zgnoi, a później pójdzie i da parę złotych albo zakupi coś w akcji charytatywnej, których w hipermarkecie pełno, także w niedzielę. Niech mi pomoże i zrobi zakupy w tygodniu, a nie w niedzielę – marzy. To chyba jeden z wielu paradoksów, że pomagamy w niedzielę jednym, a przy okazji robimy krzywdę innym.

Rozpędzony Michał terkocze jak karabinek. – Pójdzie taka jedna lub taki jeden w niedzielę do kościoła, a potem w samochód i do sklepu, żeby nakrzyczeć, wyżyć się, zabrać niedzielę, a Ewangelia z niedzieli „poszła w las”.

Może dobrze by było, żeby Ewangelia „nie chodziła w las”, a przy indywidualnych decyzjach znaczyła więcej niż wilcze prawo większości.
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...