Domagał się od swoich naśladowców, by wykorzystywali ten świat nie dla doraźnych i egoistycznych celów, lecz dla czynienia miłosierdzia. Czyny miłosierdzia są oliwą, której zabrakło nierozsądnym pannom. Dodajmy – miłosierdzie względem innych, ale też i względem siebie. Głos Karmelu, 5/2007
Miłosierdzie to nie to samo, co aktywizm. Rozumienie miłosierdzia wyłącznie w kategoriach obdarowania kogoś materialnym dobrem lub wykonania jakiegoś dobrego czynu deformuje ten podstawowy wymóg miłości chrześcijańskiej. Historia miłosierdzia zaczyna się w sercu. Jeśli ono nie jest miłosierne, nie cechuje się duchem miłosierdzia, to także żaden ludzki czyn takim nie będzie. Z pewnością daleko nam do tego, by nazwać siebie pracoholikami. Niemniej w sposobie myślenia i postępowania hołdujemy zasadzie, że tyle jestem wart, ile potrafię pokazać owoców pracy rąk własnych. Zdolność działania, tworzenia i przekształcania jest wielkim dobrodziejstwem i nie zabija ducha miłosierdzia tylko wówczas, gdy wyraźnie łączy się z sercem, gdy jest wyrazem pełnienia woli Ojca, a nie własnej woli. Aktywizm pozbawiony odniesienia do przestrzeni serca traci z pola widzenia prymat wartości duchowych i wówczas staje się herezją czynu.
Przypominam sobie z lat mojego dzieciństwa telewizyjny program pana Adama Słodowego zatytułowany „Zrób to sam”. Z rzeczy prostych i łatwo dostępnych uczył robić przedmioty praktyczne i pożyteczne. Niepotrzebna była wyrafinowana technika. „Napisz to dla dusz wielu – powiedział Jezus do siostry Faustyny – które nieraz się martwią, że nie mają rzeczy materialnych, aby przez nie czynić miłosierdzie. Jednak o wiele większą zasługę ma miłosierdzie ducha, na które nie potrzeba mieć ani pozwolenia, ani spichlerza, jest ono przystępne dla każdej duszy”. Inwestowanie w wieczność nie wymaga szczególnych umiejętności ani bogactwa. Dostępne jest wszystkim bez wyjątku i polega na jałmużnie ducha. Praktykowanie jałmużny ducha sprawia, że umieranie nie jest początkiem sądu, lecz przechodzeniem do Ojca. Śmierć ludzi, którzy czynili za życia miłosierdzie, jest piękna.
Na czym więc polega jałmużna ducha? Najkrócej powiedziawszy polega na tym, aby zamieniać wszystkie narzekania, odczuwane przeciwności i niewygody na ofiary składane Jezusowi w głębi serca. Wystarczy policzyć wszystkie takie sytuacje, choćby z jednego dnia, a uzmysłowimy sobie, jak wiele jest okazji, by dobrze ukształtować swego ducha w kluczu miłosierdzia.
Obok jałmużny ducha piękną przestrzenią dla miłosierdzia jest także świat ludzkiej mowy. Św. Paweł wyraził tę prawdę w słowach: upominajcie błądzących, pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabszych, dla wszystkich bądźcie cierpliwi (1 Tes 5, 14). Jeżeli widzisz, że ktoś obok ciebie słabnie w wierze, a ty udzielisz mu ze skarbca swej wiary – czynisz miłosierdzie. Jeśli widzisz obok siebie smutnego i opuszczonego i udzielisz mu nieco ze skarbca swej nadziei, powiesz słowa otuchy, pociechy, pokrzepienia – czynisz miłosierdzie. Jeśli widzisz, że ktoś obok ciebie błądzi, upada, popełnia grzech, a ty nie obmówisz go za plecami, lecz upomnisz w cztery oczy – czynisz miłosierdzie.
Nie ma słów zmarnowanych, bo słowa pocieszenia, pouczenia, upomnienia, dobrej rady to nie są nasze słowa, lecz słowa Boże. Bóg pożycza sobie naszych ust, aby swoje słowo skierować do ludzkich serc. Prorok Izajasz zapewnia nas, że ani jedno słowo, jakie wypowiada Bóg, nie wraca do Niego bezowocne. Wszystko więc, co powiemy w imię miłości ma sens. Choćby się zdawało, że nie ma sensu, że nie ma owocu, że to rzucanie grochem o ścianę – nie wolno nigdy wątpić. My nie jesteśmy ani zbawcami, ani tymi, którzy nawracają innych. To należy do Chrystusa. My mamy siać słowa miłosierdzia. Jak one w ludzkich sercach wzrosną i kiedy to nastąpi, to już nie leży w naszej gestii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.