Stwórca uczynił człowieka zdolnym do słuchania. Wielkość istoty ludzkiej polega na tym, że człowiek jest stworzony jako osoba zdolna do wejścia w relację, do zawarcia relacji, by nie zamykać się w sobie. Głos Karmelu, styczeń 2008
Trzeba przyjąć tę zasadę: dzień zaczyna się od lektury Słowa. Przyjmuję tę lekturę z nieskończoną wdzięcznością, bo wiem, że ona zawiera w sobie coś, co Ojciec przygotował dla mnie. Jest dar na dzisiaj, to jest Boże „dzień dobry” dla mojego życia. Przyjmuję to Słowo z poczuciem tajemnicy. Nie muszę go od razu zrozumieć. Na początku dnia jest ważne, by dzień zaczął się od Słowa, żebym wyniósł z czytania coś, co będę strzec w sercu w ciągu dnia, tak jak Maryja, która zachowywała w sercu właśnie to, czego nie rozumiała. Zatem zaczynam dzień od tego, co tradycyjnie nazywamy medytacją. Po zakończeniu medytacji zanurzam się w nowy dzień ze wszystkimi problemami, jakie ze sobą przyniósł, ale w sercu mam to Słowo, albo przynajmniej jeden jego werset, coś, co zaczerpnąłem z tej lektury. Jest ważne, żebym trwał w tym Słowie w ciągu dnia, a to oznacza dwie rzeczy: wszystko, co dziś robię, ma być zakorzenione w tym Słowie, a Słowo ma być obecne w tym wszystkim, co ja robię. Przypomina nam to obraz winnego krzewu i latorośli: wszystko, co dzisiaj robię, musi być ściśle związane ze Słowem, jak latorośl z krzewem winnym.
Kolejne ważne postawy, jakie mam przyjąć, to: „wybierać i rozeznawać”: Słowo musi być punktem odniesienia dla moich wyborów; to, co dzisiaj zrobię, będzie uczynione mocą tego Słowa. Ono jest kluczem interpretacyjnym mojego działania w ciągu dnia. Tylko wtedy mogę powiedzieć, że znam Słowo z dnia, jeśli zrobię coś, opierając się na tym Słowie, nawet jeśli będzie mi się to wydawało ryzykowne. Dopiero wówczas możemy powiedzieć, że znamy, rozumiemy Słowo, gdy stanie się ono punktem odniesienia dla codziennych działań. Dopóki nie dojdziemy do tego typu wyborów, Słowo pozostanie obce wobec nas. Rozumiem Słowo dopiero wtedy, gdy dokonałem wyboru, opierając się jedynie na tym Słowie.
Tak dochodzimy do końca dnia, do komplety, modlitwy, która zamyka dzień. To jest moment, w którym należy powrócić do Słowa, od którego rozpoczęliśmy dzień i spojrzeć na nie w świetle wydarzeń dnia, spojrzeć na Słowo, które zostało poparte przez wydarzenia. Uważam, że jest bardziej refleksyjny moment, aniżeli poranna medytacja, bo teraz mogę kontemplować Słowo, które wcieliło się w wydarzenia, więc stało się dużo jaśniejsze, dużo bardziej zrozumiałe. Teraz kontempluję Słowo, które się spełniło. Jak stary Symeon mogę powiedzieć: „Panie, teraz mogę iść spać, bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie”. To jest jakby moje „dobranoc” dla Boga. Równocześnie wtedy mogę zobaczyć, ile jest we mnie przeszkód, które nie pozwalały Słowu spełnić się. To jest ten sławetny rachunek sumienia, który staje bardziej poważny i dojrzały, kiedy jest przeprowadzony w świetle Słowa. Jeśli ktoś nauczy się tak przeżywać dzień wobec Słowa, wtedy Słowo stanie się naprawdę nauczycielem. Nie będzie tylko pokarmem, który mnie podtrzymuje, światłem, które mnie oświeca, ale stanie się obecnością Boga w moim życiu, który towarzyszy mi krok po kroku, wychowuje mnie, formuje i przemienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.