My czytamy Słowo, Słowo odczytuje nas

Stwórca uczynił człowieka zdolnym do słuchania. Wielkość istoty ludzkiej polega na tym, że człowiek jest stworzony jako osoba zdolna do wejścia w relację, do zawarcia relacji, by nie zamykać się w sobie. Głos Karmelu, styczeń 2008



W czasie jednej z konferencji przekonywał Ojciec, że to nie ja czytam Słowo, lecz jestem czytany, że to Bóg czyta mnie.

Jest to część tej rzeczywistości, o której przed chwilą mówiłem. Jeśli żyję w takiej relacji ze Słowem i w tej relacji posługuję się nie tylko moimi możliwościami zrozumienia, to nie tylko ja czytam Słowo przy pomocy swej inteligencji, ale pozwalam Słowu, by weszło w mój dzień, w moje życie. We wspólnotach zakonnych medytację przeprowadza się zazwyczaj rano. Jest to, oczywiście, słuszne, ale niesie pewne niebezpieczeństwo, że relacja ze Słowem może ograniczyć się do pewnego czasu. Na etapie medytacji to ja, czytelnik, czytam Słowo. Tymczasem jeśli kontynuuję relację ze Słowem na przestrzeni całego dnia, wtedy to Słowo coraz bardziej odczytuje moje życie.

Po drugie: Słowo mnie odczytuje, ponieważ ma taką moc. Mówiąc mi o Bogu, o Jego miłości do mnie, uświadamia mi jednocześnie mój brak miłości. Tylko to, co pozytywne, pozwala mi zrozumieć obecność czegoś negatywnego. Jeśli zatem czytam Słowo w wolności ducha, ono pozwala mi coraz lepiej rozumieć, gdzie jest mój grzech, gdzie są moje słabości. To jest aspekt, który powinniśmy coraz bardziej rozwijać w naszej katechezie, w naszej duchowości. My, niestety, jesteśmy jeszcze czytelnikami, nie osiągnęliśmy jeszcze tej wolności, by „dać się odczytać”. Słowo jest skierowane bezpośrednio do mnie, tak jakby w czasie czytania z kart Pisma wyłaniała się dłoń i wskazywała mnie, mówiąc: „Ty jesteś tym człowiekiem!”

Dlaczego z taką determinacją bronimy się przed Bogiem, uciekamy przed Nim? Skąd ten odruch obronny przed Bogiem?

To jest właśnie sytuacja istoty ludzkiej, nie ma w tym nic dziwnego. Człowiek jest kuszony, by postrzegał Boga jako nieprzyjaciela swojego szczęścia, a Jego Słowo - jako coś, co komplikuje życie, przeszkadza, co odbiera możliwość życia w sposób pogodny, wolny i wyzwalający. Wydaje mi się, że w tym nie ma nic dziwnego. Jest to pokusa nad pokusami, kontynuacja kuszenia Adama i Ewy. Diabeł kusił ich w identyczny sposób: deformując sens słowa, które powiedział Stwórca. Diabeł modyfikuje Słowo, ale przede wszystkim wpaja nieufność do Słowa, do jego sensu. Od tamtego czasu nie zmienił on metody, nadal kusi nas w ten sam sposób. Daje nam odczuć to Słowo nie jako przyjacielskie, ale jako coś, co ma zakłócać nasze życie. Z tą pokusą musimy walczyć każdego dnia. Jezus także był kuszony w ten sposób, również wobec Jezusa diabeł używał słowa Bożego, chcąc zaszczepić w Nim uczucie nieufności, podejrzliwości wobec Ojca. Bardzo się cieszę, że następny synod będzie poświęcony tematowi Słowa, bo widzę w tym wspaniałą ciągłość z Soborem Watykańskim II. Myślę, że najpiękniejszym owocem soboru było zakończenie „wygnania” Słowa, ponowne umieszczenie Go w centrum życia Kościoła.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.



Rozmawiali: Danuta Piekarz i br. Krzysztof Górski OCD

***

o. Amedeo Cencini - kanosjanin, pedagog, kierownik duchowy, wykładowca na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie, autor licznych publikacji z zakresu formacji powołaniowej
 
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...