Rozmowa o Kościele

Kochać cały Kościół można jedynie wtedy, kiedy uda się nam spojrzeć na niego oczami Boga – Ojca i Stwórcy, kochającego swe stworzenie „mimo wszystko” Głos Karmelu 2/2009



Aby więc Jezusowe pragnienie, „abyśmy byli jedno”, stało się faktem, trzeba szukać sposobów na współbrzmienie „kościołów” w Kościele. Taka niejednorodność postaw może być przyczyną obierania przez niektórych drogi „indywidualnej wspinaczki na szczyt doskonałości”, która przecież jako droga do świętości w Chrystusowym Kościele nie istnieje. Świadczą o tym przykłady życia świętych: owoce ich wysiłków ascetycznych prowadzą w ostateczności do umiłowania Kościoła.

G. F.: Sprawa, o którą pytasz, wydaje mi się niejednoznaczna. Polska religijność, polski katolicyzm, od wieków realizuje się na dwóch poziomach: na poziomie ogólnonarodowym i na poziomie życia codziennego. Chyba nikt nie zaprzeczy, że na tym pierwszym poziomie jest ciągle dobrze z naszą świadomością przynależności do wspólnoty Kościoła. Świadczy o tym choćby nasz liczny udział w Eucharystii niedzielnej, uczęszczanie do Sakramentu Pokuty i Pojednania, zwłaszcza w okresach poprzedzających święta Bożego Narodzenia czy Wielkanocy.

Na ile jednak przenika to w wymiar codziennego życia jako kryterium konkretnych wyborów, albo – co ważniejsze z punktu widzenia pytania, jakie postawiłeś – na ile kształtuje naszą mentalność czy też poczucie tożsamości jako chrześcijan?

Pozostając w kręgu wspomnianych praktyk religijnych i przyglądając się im bliżej, należałoby stwierdzić, że w katolicyzmie polskim przeżywane są przede wszystkim ich indywidualne aspekty: komunia święta jako przyjęcie Boga do serca, spowiedź jako oczyszczenie duszy i uwolnienie od ciężaru. Nie bardzo widać tutaj rolę wspólnoty Kościoła.

Myślę, że jest to symptomatyczne, dlatego zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że jest nam bliższa wizja „indywidualnej wspinaczki na szczyt doskonałości” aniżeli dojrzewania do świętości we wspólnocie. Raczej do rzadkości należą świadectwa wiernych, którzy przeżywaliby niedzielną Mszę św. jako radosne spotkanie z konkretnymi ludźmi ze swojej wspólnoty, na ogół parafialnej, wokół Zmartwychwstałego, albo żywo odczuwały, że wspólnota Kościoła z powodu ich grzechów stała się słabsza, mniej przekonywająca – innymi słowy, że ucierpiał Kościół. Wydaje się, że elementy wspólnotowe bywają mocniejsze w Kościołach Europy Zachodniej.

Kościół grzeszny i Kościół święty – niby wykluczające się określenia, opisujące w każdym czasie historii jego kondycję duchową. Proszę powiedzieć, na podstawie własnego doświadczenia i obserwacji, jakie jest oblicze Kościoła współczesnego, na co trzeba kłaść akcenty, mówiąc o nim, dając świadectwo przynależności do niego zlaicyzowanemu światu?

D. Z.: „Niby” wykluczające, ponieważ w tym samym czasie w historii jedne członki Kościoła są grzeszne, a inne uświęcają się, jakby dla zrównoważenia grzeszności tych pierwszych. Pragnąc usprawiedliwić własną słabość, najczęściej wytykamy grzeszność, w świętość po prostu nie wierząc. Jako osoba nawracająca się zostałam obdarzona miłością, co dało podstawę moich przyjaznych uczuć wobec Kościoła. Myślę jednak, że zarówno współczesny Kościół, jak i współczesne społeczeństwo są podzielone, i to na różnych płaszczyznach.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...