Chciałbym tu przedstawić tezę, że Boga prawdziwego w ogóle nie da się zasadnie oskarżyć o cokolwiek. Kiedy zaś Go krytykujemy i oskarżamy, wzmacniamy tylko w ten sposób swoje fałszywe o Nim wyobrażenia i osłabiamy w sobie zdolność do miłowania Go. W drodze, 12/2007
Prawdziwa miłość sięga niekiedy po środki twarde i ostre, jeśli nie ma innego sposobu, żeby doprowadzić do opamiętania tego, kogo się kocha. Serce ludzkie może bowiem skamienieć. Może do tego stopnia utracić wrażliwość, że nie rozumie nawet moralnego i duchowego elementarza. Wtedy nie ma rady, trzeba nieraz sięgnąć po młotek, żeby ten kamień rozbić i dotrzeć do żywego serca. Pan Jezus próbował dotrzeć także do takich serc i używał wówczas różnych środków. Potrafił w oczy powiedzieć faryzeuszom, że są plemieniem żmijowym i grobami pobielanymi, ostrzegał nas wszystkich, żebyśmy sobie nie przygotowywali ognia wiecznego. Mówił tak, bo nas kocha.
Nie wiemy, czy piekło jest puste, ale z całą pewnością Pan Jezus jest pierwszy, który chciałby, żeby takie było. Jeżeli ktoś tam się znajdzie, to dlatego, że sam tego będzie chciał. Pewien kaznodzieja poglądowo tak to wyjaśniał: Na swoim sądzie Bóg zada mi jedno jedyne pytanie: „Czy ty Mnie kochasz?”. Kłamstwo i udawanie będą na sądzie Bożym niemożliwe, tam człowiek będzie mówił czystą prawdę. Ci, którzy na pytanie: „Czy ty Mnie kochasz?”, odpowiedzą: „tak” – od razu znajdą się wśród zbawionych. Pozostałych Bóg zapyta: „Czy przynajmniej pozwolisz Mi, abym Ja ciebie kochał?”. Ci, którzy na to pytanie odpowiedzą: „tak” – pójdą do czyśćca, gdzie miłość Boża będzie ich ogarniała coraz więcej, aż cali i bez reszty rozkochają się w swoim Bogu i Zbawicielu i staną się zdolni do przebywania przed Bożym obliczem twarzą w twarz. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś na to drugie pytanie samego Boga mógłby odpowiedzieć przecząco.
Jednak nie posuwajmy już dalej naszego zgłębiania tej tajemnicy. Raczej przywołajmy dwuwiersz Antoniego Goreckiego:
Pytali: „Czy jest piekło?” Ten rzekł: „Co żartować? Lepiej nie iść do niego, niż czy jest, próbować”.
Przede wszystkim jednak pragnę tu zwrócić uwagę na szerzącą się w naszych czasach modę krytykowania i oskarżania Boga, jakbyśmy byli od Niego lepsi i mądrzejsi, jakbyśmy byli jakimiś nadbogami. Wielu współczesnych ludzi chyba nie rozumie tego, że nasza pycha osiąga szczyty szaleństwa, kiedy próbuje korygować Boże przykazania, krytykować Bożą naukę, oskarżać Boże postępowanie wobec nas.
Postawa ta jest przeciwieństwem pełnych czci dla Boga sporów, które prowadzili z Nim sprawiedliwy Hiob czy wielki przywódca ludu Bożego Mojżesz. Nie ma też nic wspólnego z modlitwą, która niekiedy przyjmuje postać walki z Bogiem, jednak walki prowadzącej do tego, że człowiek jeszcze więcej zawierza Mu samego siebie (por. Ez 22,30; Kol 2,1; 4,12). Na marginesie zwrócę uwagę na to, że Katechizm Kościoła Katolickiego co najmniej pięciokrotnie podkreśla, że w modlitwie nie wahamy się nieraz „prosić, żalić się, wołać natarczywie, wzywać, podnosić głos, krzyczeć, a nawet »walczyć«” (nr 2629; por. 2573, 2584, 2592, 2725).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.