Pawłowy obraz porwania na obłoki naprzeciw Pana, aby już zawsze być z Panem, wyraża to, co niewyrażalne: że kresem drogi wszystkich przyjaciół Chrystusa będzie niedające się wyobrazić uwielbienie i przebóstwienie nas całych, którzy będziemy wtedy bez reszty rozkochani w naszym Panu i Zbawicielu. W drodze, 11/2009
Najbardziej monumentalnie obraz porwania nas na obłoki naprzeciw Pana objaśnia chrzciciel Augustyna, święty Ambroży. Znajduje on dwie starotestamentalne antycypacje tej obietnicy: wniebowzięcie Henocha (Rdz 5,24) oraz proroka Eliasza (2 Krl 2,11). Oba te tajemnicze wydarzenia zapowiadały, zdaniem św. Ambrożego, przyszłe wniebowzięcie Kościoła. Wielki Biskup Mediolanu wskazuje jednak na dwie zasadnicze różnice: Henoch został wzięty, aby złość nie zmieniła jego serca, Kościół zostanie przeniesiony do nieba, kiedy już Chrystus przemieni go ostatecznie w „swoją oblubienicę chwalebną, świętą, nieskalaną i bez zmazy”. Eliasz został wzięty tylko sam jeden, Kościół będzie wzięty jako niedające się policzyć „Miasto, które żyć będzie na wieki” (Wykład Ewangelii Łukasza, II 88).
I przedstawia św. Ambroży trwającą poprzez tysiąclecia i kontynuowaną dzisiaj budowę tego Bożego Miasta: „Do budowy Kościoła wielu jest wysłanych. Są posłani patriarchowie, prorocy, archanioł Gabriel, niezliczeni aniołowie i mnóstwo niebieskiego wojska, które wielbiło Boga, kiedy nadszedł pierwszy Budowniczy tego Miasta (por. Łk 2,13). Wielu jest do niego wysłanych, ale buduje je sam Chrystus”. Zarazem Chrystus Pan pragnie, aby piękno tego Miasta było zasługą wielu budowniczych. Podczas budowy świątyni Salomona, która była figurą Kościoła, siedemdziesiąt tysięcy robotników nosiło ciężary na swoich ramionach i drugie siedemdziesiąt tysięcy obrabiało kamienie. Podobnie do budowy Kościoła – rozwija swoją myśl Ambroży – „niech przybędą Aniołowie, niech ociosują to, co w naszych kamieniach zbyteczne, niech wygładzą w nich to, co chropawe. Niech przyjdą i niech na swoich ramionach podnoszą je [to święte Miasto] do góry”.
Mentalność, która tworzyła takie interpretacje, była zupełnie niepodatna na naiwną dosłowność. Zarazem cechowała ją taka wrażliwość na symboliczne wymiary rzeczywistości, która od niej nie odciągała, ale przeciwnie, pomagała ją coraz głębiej rozumieć. Kiedy na przykład Orygenes (Homilie o Księdze Jozuego, 4,1) zestawia owo porwanie na obłoki naprzeciw Pana z cudownym przeprowadzeniem przez Morze Czerwone, to przecież niewątpliwie nie wyobraża sobie tej drogi astronomicznie. To tylko nasza skażona materializmem mentalność skłonna jest niekiedy przypisywać aż taką naiwność dawnym wypowiedziom o niebie i o szukaniu przez nas tego, co jest w górze.
Biblijna symbolika obłoków
Biblijna kontekstualność powyższych interpretacji wręcz rzuca się w oczy. Zobaczymy to jeszcze wyraźniej, jeśli przypomnimy sobie biblijną symbolikę obłoków. Bo przecież kiedy apostoł Paweł mówił o obłokach, na które będziemy porwani, z całą pewnością nie chodziło mu o chmury, z których pada deszcz. Obłoki są w Piśmie Świętym symbolem obecności Boga przychodzącego do ludzi.
Przypomnijmy, że na Górze Przemienienia „obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17,5). Również w dzień wniebowstąpienia Pana Jezusa „obłok zabrał Go im sprzed oczu” (Dz 1,9). „Na obłokach niebieskich, z wielką mocą i chwałą” (Mt 24,30; por. Ap 1,7) przyjdzie Pan Jezus na Sąd Ostateczny. W podobnych słowach mówił On o swoim ostatecznym, chwalebnym przyjściu przed sądem Kajfasza (por. Mt 26,64).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.