W Nowy Rok – z nadzieją

Kończy się rok Pański 2007. W polskiej przestrzeni publicznej zdominowany przez wybory parlamentarne oraz sport, który coraz częściej potrafi wyprzeć nawet niezmiennie obecnych i nudnych polityków. Przewodnik Katolicki, 23 grudnia 2007




W samym świecie sportu też jednak nie było najlepiej: dymisja, a potem aresztowanie ministra sportu Tomasza Lipca pod korupcyjnym zarzutem na pewno nie była korzystna dla autorytetu naszego państwa w obliczu EURO 2012. Zapewne uratował ten autorytet błyskotliwy sukces polskiej reprezentacji piłkarskiej, która po raz pierwszy w historii wywalczyła sobie awans do finałów Mistrzostw Europy w piłce nożnej, które odbędą się w 2008 roku w Austrii i Szwajcarii. Nazwisko Leo Beenhakkera, 65-letniego holenderskiego byłego piłkarza, a obecnie trenera polskiej reprezentacji, rozbrzmiewało na każdym kroku, a on sam został przez kibiców okrzyknięty nieomal polskim bohaterem narodowym.

Ten nieco na wyrost przyznany tytuł przestaje dziwić, gdy zdamy sobie sprawę z kryzysu autorytetów w naszym życiu publicznym, którego synonimem stał się po raz kolejny Aleksander Kwaśniewski, zabawiający ukraińskich studentów „po wypiciu jednego albo dziesięciu kieliszków wina”. Nie znęcajmy się nad byłym prezydentem, bo jak sam oświadczył, jest już teraz „osobą prywatną i może robić co chce”.


Od końca lata – w stronę wyborów


Więcej pretensji może mieć do Kwaśniewskiego kolejna poczwarka jego macierzystej partii – „Lewica i Demokraci”: miał się stać Kwaśniewski mężem opatrznościowym i lokomotywą wyborczą tego stronnictwa politycznego, a faktycznie, zwalony z nóg przez tropikalny wirus z Filipin, były prezydent okazał się grabarzem ambicji politycznych Wojciecha Olejniczaka, Marka Borowskiego i Władysława Frasyniuka. LiD otrzymał bowiem w październikowych przedterminowych wyborach parlamentarnych znacznie mniejsze poparcie, niż dawały mu sondaże, choć i tak zajął trzecie miejsce.

Po samorozwiązaniu obecnego Sejmu, 8 września, ogłoszono, że przedterminowe wybory parlamentarne odbędą się 21 października i rozpoczęła się kampania wyborcza. Główne partie polityczne kusiły hasłami: Samoobrona zamierzała walczyć o „Prawdę i godność”, co zapewne było potrzebne partii, której liderzy borykali się z ciężkimi oskarżeniami natury obyczajowej, zarzutami fałszowania list wyborczych i wewnętrznymi rozłamami. PO startowała z zamiarem, „By żyło się lepiej”, skwapliwie dodając przy tym, że „Wszystkim”. PiS obiecywał: „Zlikwidujemy korupcję”. LiD, który zdążył okrzyknąć Kwaśniewskiego pewnym premierem po wyborach, szybko zamilkł, wyraźnie zdruzgotany wspomnianym już obszernym i barwnym exposé niedoszłego premiera Kwaśniewskiego na ukraińskiej uczelni.

Uderzająca była miałkość intelektualna i programowa ostatniej kampanii. Dominowały w niej na ogół rozdęte obietnice lepszej Polski, drugiej Irlandii, sukcesu, normalności i inne zaklęcia. Z ogólnego zgiełku, inwektyw i powszechnej niekompetencji wyłoniły się jedynie debaty telewizyjne pomiędzy liderami partyjnymi, w tym pomiędzy premierem Kaczyńskim a liderem opozycji Donaldem Tuskiem – według wielu obserwatorów, odbiór tych debat przesądził o wyniku wyborczym.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...