W kaplicy ormiańskiej kamienieckiej katedry, wśród wielu umieszczonych tam tablic epitafijnych, największe wrażenie wywiera tablica następującej treści: "Pamięci katolików, którzy wierze swej dali świadectwo, których imiona starto i wdeptano w ziemię, którzy knowania bestii widzieć nie zdążyli". Źródło, 6 maja 2007
W kaplicy ormiańskiej kamienieckiej katedry, wśród wielu umieszczonych tam tablic epitafijnych, dedykowanych wybitnym osobom szczególnie zasłużonym dla kamienieckiego i całego Podola, największe wrażenie wywiera tablica następującej treści: "Pamięci katolików, którzy wierze swej dali świadectwo, których imiona starto i wdeptano w ziemię, którzy knowania bestii widzieć nie zdążyli". Jest ona poświęcona pamięci tysięcy mieszkańców Środkowego Naddniestrza, zamordowanych w latach dwudziestych, trzydziestych i czterdziestych przez sowieckich oprawców. Kamieniec, pełniący wówczas rolę stolicy obwodu, był siedzibą jednej z większych katowni GPU - NKWD na środkowej Ukrainie, która wciąż czeka na swego badacza. Jak dotąd, tylko w niewielkim zakresie prawda o jej funkcjonowaniu ujrzała światło dzienne, bo dopiero jedno z miejsc, gdzie spoczywają jej ofiary, jest oznaczone, a spoczywające w niej osoby zrehabilitowane. Z rozmów z najstarszymi mieszkańcami Kamieńca można jednak dowiedzieć się, że miejsc mordu znajdujących się dawniej na obrzeżu Kamieńca, a dziś niemalże w jego centrum, było więcej. Turyści z Polski, odwiedzający Kamieniec, a zwłaszcza twierdze i kościoły, nie zdają sobie sprawy, że ich mury są obficie zroszone krwią nie tylko Pana Wołodyjowskiego i innych obrońców walczących z turecką nawałą, ale także męczeńską krwią Polaków zamieszkujących Podole. Główne więzienie mieściło się na zamku, a także w budynku wzniesionym w czasach carskich w nowszej, XIX-wiecznej części miasta. W nich przetrzymywano aresztowanych. Niektórych po śledztwie zwalniano lub przekazywano do Kijowa. Większość zaś zabijano strzałem w tył głowy, w tzw. trybie pozasądowym. Tę metodę stosowano zwłaszcza wobec działaczy katolickich, którzy po aresztowaniu kapłanów usiłowali animować na Podolu życie religijne. Z wycinkowych badań o. Grzegorza Konkola SVD przeprowadzonych tylko w jednym rejonie nowouszyckim, gdzie w kilku parafiach był proboszczem, wynika, że aresztowano w nim i zamordowano w Kamieńcu 429 osób.
W trybie pozasądowym
Jedną z nich była Anastazja Jancełowska, mieszkająca we wsi Nowa Huta. Została aresztowana w 1938 r. i osadzona w Kamieńcu Podolskim, pod zarzutem utrzymywania kontaktów z księdzem oraz zorganizowania kółka różańcowego.
W śledztwie ustalono - jak można przeczytać w aktach KGB - że jest: "aktywną osobą kościelną", a ponadto "kierowniczką" kółka różańcowego. "Systematycznie gromadzi nielegalnie aktywnych katolików. Pod pozorem obrzędów religijnych prowadzi kontrrewolucyjno-nacjonalistyczną działalność, skierowaną przeciwko władzy radzieckiej". Z zeznań oskarżających ją trzech świadków wynikało, że "wychwala polski naród, a ponadto utrzymuje nielegalny kontakt listowny ze swymi siostrami mieszkającymi w Rumunii. (...) twierdzi, że nadchodzi kres władzy radzieckiej, bo nie jest od Boga, a po jej upadku Ukraina będzie należeć do Polski".
Na podstawie zeznań świadków, sprawę obwinionej skierowano do pozasądowego rozpatrzenia przez NKWD. Jego "trójka" skazała ją na śmierć. Pozostało po niej tylko zaświadczenie następującej treści: "Ściśle tajne! Zaświadczenie. Decyzją NKWD USSR z 2 lutego 1938 r. wg Protokołu nr 882 obywatelka Jancełowska Anastazja została skazana na rozstrzelanie. Wyrok wykonano 23 lutego 1938 r. Naczelnik Wydziału Urzędu Bezpieczeństwa Państwowego NKWD USSR. Frołow, Kamieniec Podolski, 19 maja 1938 r.".