To miała być zwyczajna, wakacyjna dieta, jaką stosuje tysiące kobiet. Zamiast ziemniaków – inne warzywa, dużo owoców i ciemne pieczywo. Gdy po miesiącu waga wskazywała pięć kilo mniej, Basia była naprawdę szczęśliwa. Nareszcie się sobie podobała. Głos ojca Pio, 58/2009
Basia zaczęła się odchudzać cztery lata temu. Był czerwiec, zbliżały się wakacje. – Zaliczyłam trzeci rok studiów i pomyślałam, że wreszcie powinnam zrzucić chociaż parę kilogramów. Nigdy nie należałam do najszczuplejszych dziewczyn – wspomina. To miała być zwyczajna, wakacyjna dieta, jaką stosuje tysiące kobiet. Zamiast ziemniaków – inne warzywa, dużo owoców i ciemne pieczywo. Gdy po miesiącu waga Basi wskazywała pięć kilo mniej, dziewczyna była naprawdę szczęśliwa. Nareszcie się sobie podobała.
Basia zawsze była wycofana i trochę zakompleksiona. Zamiast spotkań ze znajomymi wolała książki i telewizor. Teraz wszystko się zmieniło. Stając przed lustrem, widziała nową, lepszą osobę. – Coś we mnie pękło, zapragnęłam poznawać nowych ludzi, wychodzić z domu. Chciałam, by inni zobaczyli, że już nie jestem szarą myszką, ale pewną siebie, atrakcyjną kobietą. W krótkim czasie przeszła ogromną metamorfozę.
Zaczęła nosić modne ubrania, nakładać makijaż. Stała się duszą towarzystwa. Ciągłe komplementy koleżanek sprawiły, że jeszcze zaostrzyła dietę. Jej dzień rozpoczynał się teraz od beztłuszczowego jogurtu, po południu jadła chińską zupkę, wieczorem ewentualnie jabłko. Głodzenie się zaczęło sprawiać jej satysfakcję. Z pustym żołądkiem czuła się lekka i wolna, natomiast jedzenie było dla niej dowodem słabości, braku silnej woli.
Pierwsze kłopoty przyszły wraz z rozpoczęciem nowego roku akademickiego. Pomimo że Basia była w dobrej formie psychicznej, fizycznie czuła się coraz gorzej. Zaczęły ją dręczyć bóle głowy, kołatania serca. Ciągle było jej zimno. Rodzina i znajomi szybko zorientowali się, że dzieje się z nią coś złego. Chudła z dnia na dzień, ale wmawiała sobie i innym, że wszystko jest w porządku. – Obiady dawałam psu, a nawet wlewałam do doniczek na kwiaty.
Wszystko po to, by mama myślała, że jem normalnie. Basia już wtedy wiedziała, że jest chora. Jak mówi: – Każda anorektyczka to wie. Niepokoiły ją ciągłe zawroty głowy, bóle mięśni, trudności z koncentracją. Nie widziała jednak najważniejszego – bardzo szczupłego ciała, które dla niej wciąż było pełne niedoskonałości.
Basia porównuje anoreksję do hazardu: – Tak jak hazardzista, który nie może przestać grać, tak ja cały czas chudłam, ale wydawało mi się, że ciągle ważę za dużo i mogę schudnąć jeszcze bardziej. Codziennie rano wstając z łóżka, prosiłam Boga, by waga wskazywała mniej niż wczoraj. Zazwyczaj się udawało… Basia ograniczyła kontakty z ludźmi do minimum. Nie odpowiadała na esemesy i e-maile. Przestała chodzić na uczelnię.
Całe dnie spędzała w swoim pokoju. Nie jadła już nic, czasem tylko przy mamie zmuszała się do kilku łyżek zupy. – Początkowo, kiedy schudłam, czułam się atrakcyjnie, a teraz nienawidziłam tego, jak wyglądam. Byłam gruba. Patrzyłam na zdjęcia modelek i chciałam być tak szczupła jak one, choć w rzeczywistości ważyłam tylko 42 kg.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.