To miała być zwyczajna, wakacyjna dieta, jaką stosuje tysiące kobiet. Zamiast ziemniaków – inne warzywa, dużo owoców i ciemne pieczywo. Gdy po miesiącu waga wskazywała pięć kilo mniej, Basia była naprawdę szczęśliwa. Nareszcie się sobie podobała. Głos ojca Pio, 58/2009
Mama Basi była przerażona tym, co dzieje się z jej córką. W końcu prawie siłą zaprowadziła ją do lekarza. – Wyniki badań były fatalne. Przy wzroście 175 cm miałam ponad 20 kg niedowagi. Aczkolwiek dla mnie było to tylko 20 kg. Żałowałam, że nie ważę mniej. Jeszcze tego samego dnia trafiła do szpitala. Po tygodniu spędzonym pod kroplówką, wyszła na własne żądanie. – Mama przestała ze mną rozmawiać. Wszystkie jej prośby, próby nakłonienia mnie do wizyty u psychologa kończyły się fiaskiem. Widziałam, jak płacze po kątach, ale wtedy byłam na nią zła. W końcu sama najlepiej wiedziałam, co jest dla mnie najlepsze.
Dziś Basia zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jej mama musiała cierpieć, widząc swoją jedyną córkę na własne życzenie niszczącą sobie zdrowie. Przełom nastąpił wiosną. W niedzielne popołudnie wyszła na spacer do parku. Dawno nigdzie nie była. – Chciałam iść do kiosku po gazetę, wstałam z parkowej ławki i nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Byłam tak słaba, że musiałam z powrotem usiąść. Ważyłam jakieś 37 kg. Wtedy po raz pierwszy pomyślała, że może umrzeć. – Byłam przerażona tym, co się ze mną dzieje. Tak bardzo chciałam żyć. Ostatkiem sił wróciłam do domu i rzuciłam się mamie na szyję. Długo płakałyśmy.
Pobyt w ośrodku był najcięższym okresem w życiu Basi. Pojechała tam z wolą walki, ale już po pierwszym dniu miała ochotę krzyczeć z bezsilności. – Ten, kto nie chorował na anoreksję, nie jest w stanie zrozumieć mojego cierpienia. Pragnęłam być zdrowa: podróżować, chodzić z psem na spacer, po prostu normalnie żyć, ale moje myśli podpowiadały mi, że jestem gruba, a jedzenie będzie tylko dowodem mojej słabości, a ja nie chciałam być gorsza.
Początkowo Basia jedną kromkę chleba potrafiła jeść dwie godziny. Przełamanie lęku przed zjedzeniem czegokolwiek było dla niej wręcz niemożliwe. W tamtym czasie bardzo pomogła jej mama. Wspierała Basię w najtrudniejszych chwilach. Bardzo się do siebie zbliżyły. Ukojenie stopniowo przynosiła jej też modlitwa. Zawsze wierzyła, ale nigdy nie przywiązywała szczególnej wagi do modlitwy. – Początkowo chodziłam do kaplicy, żeby pobyć trochę sama, potem zaczęłam rozmawiać z Bogiem.
Prosiłam Go o siłę i wytrwałość. Rozmowy te pomagały mi odzyskiwać wewnętrzną równowagę. Anoreksja nie jest chorobą, którą można wyleczyć za pomocą antybiotyku. To, czy będę zdrowa, zależało tylko ode mnie. Basia krok po kroku uczyła się jeść, akceptować swoje ciało, a co za tym idzie, poznawać i doceniać własną wartość. Walka z anoreksją wymagała od niej wiele spokoju i cierpliwości. Musiała na nowo poukładać swoją postrzępioną osobowość w jedną całość.
Minęły już dwa lata, odkąd Basia szczęśliwie zakończyła terapię. Właśnie pisze pracę magisterską, poznała kogoś, z kim wiąże plany na przyszłość. Choroba, z którą przyszło jej się zmierzyć, paradoksalnie wiele ją nauczyła. Dziś jest silną, dojrzałą, pewną siebie kobietą. – I choć tak jak przed chorobą nie jestem szczupła, patrzenie w lustro sprawia mi przyjemność, bo mam świadomość, że jestem wartościowym człowiekiem. I wiem, że inni cenią mnie za to, jaka jestem, a nie za to, jak wyglądam. A waga? Nawet nie mam jej w domu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.