Żaden z zakonów w Kościele katolickim nie przeżywał tylu wewnętrznych napięć co franciszkanie. Ale też żaden z zakonów nie rozprzestrzenił się tak szybko na krańce świata ani nie osiągnął tak dużej liczby braci już za życia założyciela. Głos ojca Pio, 59/2009
Franciszkanie dzisiaj
Żaden z zakonów w Kościele katolickim nie przeżywał tylu wewnętrznych napięć co franciszkanie. Ale też żaden z zakonów nie rozprzestrzenił się tak szybko na krańce świata ani nie osiągnął tak dużej liczby braci już za życia założyciela (Franciszek umierał, mając 44 lata, zakon zaś liczył wówczas 10 000 braci).
Dziś mamy do czynienia z trzema różnymi, dużymi gałęziami franciszkanów żyjącymi w oparciu o tę samą Regułę: Bracia Mniejsi (w Polsce zwani również zwyczajowo bernardynami lub reformatami), Bracia Mniejsi Konwentualni i Bracia Mniejsi Kapucyni. Wszystkie jednak wyrastają z jednego pnia – zakonu założonego przez św. Franciszka z Asyżu, którego formę życia w 1209 roku ustnie zatwierdził papież Innocenty III.
Rodzi się zatem pytanie: skąd wzięły się te napięcia i podziały, które, można powiedzieć, trwają do dnia dzisiejszego? Odpowiedź jest prosta i wypływa z samej natury Ewangelii. Nauka Jezusa Chrystusa i sposób życia zaproponowany przez Niego jest skandalem! Gdyby tak nie było, Jezus nie zostałby powieszony na krzyżu, tysiące chrześcijan pierwszych wieków nie zostałoby ukrzyżowanych, a dziesiątki tysięcy ludzi w XX wieku nie zostałoby zamęczonych za wyznawanie tej religii.
To właśnie napięcie, które niesie ze sobą Ewangelia, jest powodem nieustannych reform i poszukiwań we franciszkańskim zakonie. Chciałoby się rzec, że dzień, kiedy to napięcie ustanie, kiedy franciszkanie powiedzą sobie: „żyjemy dobrze, zupełnie jak Franciszek, jesteśmy czystym odbiciem Jezusa Chrystusa na ziemi, jesteśmy ludźmi, którzy autentycznie i całkowicie żyją Ewangelią”, będzie początkiem upadku zakonu.
Dlatego, paradoksalnie, dopóki w zakonie są napięcia, dopóki głowy podnoszą bracia pragnący życia bardziej radykalnego, często oznaczającego płynięcie pod prąd (nawet pod „prąd zakonny”), dopóty można spać spokojnie, wierząc, że duch Biedaczyny z Asyżu jest stale żywy wśród jego następców.
Niedościgniony wzór
Przyzwyczailiśmy się patrzeć na synów Franciszka i automatycznie porównywać ich z założycielem – co po części jest naturalne i spontaniczne. Jednakże w Regule, której osiemsetlecie ustnego zatwierdzenia obchodzimy w tym roku, ani słowem nie wspomina się o naśladowaniu Franciszka. Reguła stawia przed oczy Jezusa Chrystusa! To On ma być punktem odniesienia, wyrzutem sumienia, kamieniem węgielnym, o który musimy się nieustannie potykać.
Jeżeli w obecnej sytuacji spoczniemy na laurach, zadowoleni z przysłowiowego status quo – będzie to oznaczać zwycięstwo złego ducha w naszym życiu. Chrześcijanin nie jest człowiekiem wiecznie niezadowolonym i narzekającym, obnoszącym się ze swoimi słabościami i grzechami. Ale postawa „już wszystko osiągnąłem” jest taką samą pomyłką, jak „nigdy tego nie osiągnę”.
Dynamizm i porywający duch Ewangelii polega na tym, że cały czas bez końca poznajemy Boga. Stąd nasza wędrówka do Niego pozostanie nieustannym poszukiwaniem. Franciszek powtarzał braciom: „Bracia, rozpoczynajmy od początku, ponieważ dotychczas niceśmy jeszcze nie uczynili”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.