Ja jestem Interpretacja?

Obawiam się, że jeśli odrzucimy fundamentalny charakter pytania o Boga, nie dojdziemy do prawdy o człowieku. Tygodnik Powszechny, 9 marca 2008


Bóg miłości czy hipoteza?


Węcławski ma niewątpliwie rację, gdy pisze: „historii Jezusa (...) nie da się przypisać jednej interpretacji. A tym bardziej: interpretacji jedynej możliwej”. Jest to jednak stwierdzenie obosieczne, gdyż wynika z niego także, że w żadnym przypadku nie należy traktować proponowanej przez Autora chrystologii jako jedynej dopuszczalnej możliwości interpretacyjnej.

Nieunikniona wielość interpretacji traktowana jest w epistemologii jako przejaw funkcjonowania udowodnionych 90 lat temu twierdzeń Löwenheima–Skolema. Wynika z nich w uproszczeniu, że jeśli dla opisywanej w sformalizowanej postaci dziedziny rzeczywistości możemy znaleźć uzasadnioną interpretację, można wtedy również znaleźć nieskończenie wiele konkurencyjnych interpretacji, których prawomocności nie sposób z góry wykluczyć. Chroni to przed pośpieszną satysfakcją, że jakieś stanowisko jest jedynym możliwym.

Niestety, autor „Zanikającej opowieści” stosuje to stanowisko niekonsekwentnie, gdy twierdzi np., że rozróżnienie między Jezusem historii a Chrystusem wiary należy odrzucić jako „sztuczne, zideologizowane i (...) niepłodne”. Cokolwiek miałyby oznaczać ostatnie przymiotniki, są one wyrazem przekonania, iż w gąszczu sporów egzegetycznych istnieją jedynie słuszne rozstrzygnięcia, które można odnaleźć w propozycjach chrystologicznych Węcławskiego. A w jego artykule znajdujemy więcej takich kategorycznych orzeczeń, z których wynika, że – na przekór cytowanej wcześniej deklaracji – możliwe są jedynie słuszne interpretacje rozwinięte w Pracowni Pytań Granicznych.

Nie chcę rozwijać dalszych uwag krytycznych, gdyż istotnie różnimy się z Węcławskim przy rozumieniu tak podstawowych terminów, jak: modlitwa, Kościół, Chrystus. Trudno mi jednak zrozumieć, dlaczego autor „Zanikającej opowieści” nazywa modlitwą odniesienie Jezusa do Jego doświadczenia. Odniesienie do własnego doświadczenia można nazwać autorefleksją; w modlitewnym otwarciu na Bożą rzeczywistość może jednak całkowicie zanikać zarówno nasze doświadczenie, jak i nasze „ja”. Z drugiej strony, kiedy Jezus mówi: „żal mi tego ludu” (Mk 8, 2), w Jego wypowiedzi znajdujemy niewątpliwie odniesienie do osobistego doświadczenia. Dlaczego jednak nazywać tę wypowiedź modlitwą?



Kościół i człowiek


Dla Węcławskiego Kościół to przede wszystkim „władza struktur”. W pełni podzielam zastrzeżenia przeciw takiej interpretacji, wyrażone w artykule ks. Henryka Seweryniaka (również „TP” nr 9/08). Oczywiście, nie można nikomu odebrać prawa do rozwijania czysto strukturalnej wizji Kościoła. Alternatywę stanowi jednak wizja wspólnoty, w której wyraża się solidarność Boga z Jego ludem. Wyrazem tej wspólnoty jest zarówno troska o to, aby następca Szymona Piotra umacniał braci w wierze (Łk 22, 32), jak i przypomnienia Jana Pawła II, że „człowiek jest drogą Kościoła”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...