Wydarzenie, które trwa

Zmartwychwstanie Chrystusa musi pozostać prowokacją, głupstwem w oczach „mądrości tego świata". Tygodnik Powszechny, 23 marca 2008



Bóg jest dla wielu Bogiem nieznanym – może także dlatego, że jest tak bliski. Zazwyczaj nie myślimy o powietrzu, którym oddychamy, nie widzimy samego światła, widzimy jedynie rzeczy w świetle. Nie widzimy nawet swojej własnej twarzy, tylko jej odbicie w zwierciadle. Także „Bożą twarz" możemy zobaczyć wyłącznie w zwierciadle – a tym zwierciadłem jest wedle apostoła Pawła Jezus, zwłaszcza w wydarzeniu paschalnym. Paweł nie chce znać niczego więcej, jak tylko Jezusa ukrzyżowanego (por. 1 Kor 2, 2).

W krajobrazie Pawłowego myślenia dominuje krzyż – Apostoł mówi o nim chyba jeszcze częściej niż o zmartwychwstaniu, które na pewno słusznie uważamy za serce wielkanocnej nowiny. W przepowiadaniu chrześcijańskim krzyż i zmartwychwstanie stanowią bez wątpienia nierozerwalną całość. Jednak ich wzajemna relacja nie jest w pełni symetryczna. Podczas gdy nowina o zmartwychwstaniu „bez krzyża" (i wszystkiego, co krzyż oznacza – łącznie z opuszczeniem Jezusa przez Ojca) byłaby nawet w pewnym sensie niebezpieczna, to krzyż już poniekąd niesie w sobie zwycięstwo, któremu pozwoli zabrzmieć „rano po szabacie", wraz z pustym grobem i tym, co o nim słyszymy od anioła, siedzącego na odwalonym kamieniu. To, w czym nowina o zmartwychwstaniu, oderwana od wydarzenia paschalnego, byłaby „niebezpieczna", wyraził dobitnie J. B. Metz: jeśli w naszym głoszeniu zmartwychwstania nie będzie słyszalny równocześnie krzyk Ukrzyżowanego, nowina ta stanie się mitem o zwycięstwie, a nie sercem teologii chrześcijańskiej.

Pawłowi ogromnie zależy na tym, „aby nie zniweczyć Chrystusowego krzyża" (1 Kor 1, 17). Również nam powinno zależeć na tym samym, aby nowina ta nie została przez cokolwiek zniweczona i osłabiona – także przez zbyt powierzchowne pojmowanie zmartwychwstania. Trzeba bronić głębokiej prawdy o zmartwychwstaniu, by nie została ona zbanalizowana, by także ona nie została „zniweczona" – i osłabiona przez to, że ulokujemy ją pomiędzy bruta facta, na poziomie innych zwyczajnych wydarzeń naszego świata. Nie jest to bowiem ani zwyczajne wydarzenie, ani też „cud" w znaczeniu owych niezwykłych zjawisk, z jakimi spotykamy się w opowieściach ewangelijnych, począwszy od przemiany wody w wino w Kanie Galilejskiej, po przywrócenie do życia zmarłego Łazarza. Jest to coś nieporównanie większego i ważniejszego – czego nie da się porównać z czymkolwiek.

Właśnie dlatego nowina o zmartwychwstaniu wymaga od nas o wiele więcej niż naszej rozumowej akceptacji – ponieważ w obliczu tej przepastnej tajemnicy nasz rozum doznaje oczywiście wstrząsu; wymaga jeszcze głębszej formy naszego uczestnictwa, jeszcze innego, bardziej zasadniczego kształtu naszej egzystencjalnej akceptacji tego wydarzenia, tej wielkiej prawdy wiary. „Wierzyć w zmartwychwstanie Chrystusa" znaczy o wiele więcej niż tylko wyznawać pogląd, że „to się kiedyś stało". Nasza wiara w zmartwychwstanie potwierdza się przez nasz współudział w tym wydarzeniu, przez nasze „współzmartwychwstanie". Wedle Pawła także my razem z Chrystusem powstaliśmy z martwych (Kol 3, 1), a skoro Chrystus powstał z martwych,więc i my musimy teraz żyć w całkiem nowy sposób (por. Rz 6, 5)!

Kiedy w Wielki Piątek czytam opis Męki Pańskiej według św. Jana, zakończony opieczętowaniem grobu, lub odprawiam Drogę Krzyżową, której ostatnia stacja koncentruje się na tym właśnie wydarzeniu, złożeniu do grobu, zawsze uświadamiam sobie: tym grobem jesteśmy my. W nas ma się dokonać Zmartwychwstanie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...