Wydarzenie, które trwa

Zmartwychwstanie Chrystusa musi pozostać prowokacją, głupstwem w oczach „mądrości tego świata". Tygodnik Powszechny, 23 marca 2008



I dopiero wtedy w realność ich życia zaczynają przenikać rzeczy, których mogą również „dotknąć" – znaki, ślady Zmartwychwstałego; jednak prawdziwie uzdrawiającym sposobem, w jaki tych „rzeczy" (chleba podczas wieczerzy w Emaus, ran Chrystusa odkrytych dla Tomasza) mogą dotknąć, jest wiara.

Zmartwychwstanie jest – „z Bożej strony" – doskonałym i dokończonym aktem, przez który Ojciec wyzwolił Syna z sideł śmierci. Widziane (niedoskonale, bo jakże inaczej) od strony dziejów Kościoła i świata, wydarzenie to jest jednak stale „niedokończoną rewolucją" – jak podziemna rzeka, żłobiąca potajemnie swoje koryto w twardej glebie naszego niedowiarstwa, grzeszności i zamknięcia, i tylko tu i ówdzie wytryskująca nagle w sposób widoczny pośród naszych życiowych losów. Gdy Maria Magdalena usłyszała swoje imię z ust tego, którego uważała za ogrodnika, gdy Paweł w drodze do Damaszku usłyszał pytanie „Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?", gdy Augustyn usłyszał przyśpiewkę „Tolle, lege!", istotny był nie tylko prosty fakt, że działo się to po Zmartwychwstaniu, ale że w tych właśnie wydarzeniach była moc i rzeczywistość Zmartwychwstania, i że tam Zmartwychwstanie się działo, i że tam ludzie ci mogli go doświadczyć jako niedokończonego, żywego wydarzenia. Także my będziemy mieć udział w Jego zmartwychwstaniu (Rz 6, 6).

Czyż liczne czyny Jezusa tutaj na ziemi, począwszy od Kany Galilejskiej, przez wezwanie Zacheusza, po wskrzeszenie Łazarza, nie były już jakąś „antycypacją Zmartwychwstania"? Boże czyny obejmują wszystkie wymiary ludzkiego czasu i choć zdarzyły się w sposób niepowtarzalny i nieodwracalny w konkretnym momencie dziejowym, to równocześnie są zawsze przygotowywane przez swoje „pierwowzory" i dochodzą do głosu, powracają w uobecniającej anamnesis, „wspomnieniu" – nie tylko podczas akcji liturgicznej, ale także w świadectwach świętych (łącznie z tymi, którzy nie zostali kanonizowani). I jeśli owe wielkie czyny Boże „pracują na przestrzeni dziejów" przede wszystkim w ukryciu – czy „incognito", by użyć ulubionego określenia Kierkegaarda – to przygotowują chwilę, kiedy odkryte zostaną dla nas wszystkich w całej pełni swego sensu: „na końcu czasów".

Wielu wybitnych teologów broni teorii creatio continua, która mówi o wciąż trwającym akcie stworzenia; czyż nie moglibyśmy podobnie mówić o resurrectio continua, wciąż trwającym wydarzeniu Zmartwychwstania?

Augustyn napisał gdzieś, iż modlić się – znaczy zamknąć oczy i uświadomić sobie, że Bóg teraz tworzy świat. Dodajmy: wierzyć – znaczy otworzyć serce i uświadomić sobie, że właśnie teraz odwalony został opieczętowany kamień, że teraz, właśnie teraz nad zimną ciemnością grobu zatriumfowały promienie wielkanocnego poranka?



Przeł. Andrzej Babuchowski

***

Tekst jest skróconym i nieco zmienionym przez Autora dla potrzeb „TP" fragmentem jego nowej książki, „Vzdáleným nablízku" (Praha 2007).
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...