Pamięci górników

W ostatecznym rozrachunku świat jest przeciwko człowiekowi. Tej prawdy nigdzie nie widać bardziej niż na Śląsku. Choćby w relacjach z miejsc górniczych tragedii, gdzie powtarza się wciąż, że „górnicy to twardy naród”, a ci, którzy ledwie uszli z życiem, mówią, że jutro zjadą znowu na dół. Tygodnik Powszechny, 27 września 2009


Etyczny radykalizm ludzkiej solidarności: nie chodzi o żadne idee polityczne, nie chodzi o pieniądze, chodzi o człowieka w sytuacji granicznej, ostatecznej. Ale tutaj, na Śląsku, wszystko zawsze powraca do królestwa codzienności, bowiem nasza egzystencja pojmowana jest jako zobowiązanie wobec codziennego trudu. Nic „nadzwyczajnego”, wprost przeciwnie – wszystko jak najbardziej zwyczajne, bowiem tylko tak ratuje się człowiek przed losem. Koledzy, którzy ledwo co uratowali górnika Edwarda Jelenia, który uszedłszy z życiem, mocno poraniony leży pod ścianą, nade wszystko pragną przywrócić bieg codzienności, czyli pracy: „Oni jednak prosili, bym dalej siedział, że oni sami wszystko zrobią”. To, co nadzwyczajne, groźne, śmiertelne, można pokonać tylko sprowadzając do poziomu wyzwań codziennego życia.

Edward Jeleń notuje, jak kilka lat później drążąc otwory pod ładunki wybuchowe „świder wykruszył kawałek”, a on sam spadł „z nim na kupę węgla”. I szczególny ciąg dalszy: „Dzięki Bogu nie spadłem na pysk, tylko na nogi, ale tak je poraniłem, że z trudem tylko mogłem chodzić. Koledzy namawiali mnie, bym nie zostawał w domu, ale dalej chodził do roboty, a co cięższe rzeczy oni zrobią za mnie. Chodziłem więc...”.

I znów to samo: wspólnota pracy, w której jednostka pozostawiona sama sobie gubi się bez nadziei, radykalna solidarność nieoglądająca się na idee, lecz na zdolność podtrzymania trwania ludzkiego ciała przy codziennym wysiłku, bowiem tylko codzienność jako podstawowe zobowiązanie ratuje nas przed zwątpieniem i rozpaczą. „My som COLLABORANTES, czyli tymi, co trudzą się razem z innymi” – to świetny opis śląskiej specyfiki: trudzić się – niekoniecznie wygrywać, trudzić się – niekoniecznie dzielić łupy, trudzić się – zachowywać zdolność do rozpaczy w świecie cyrkowo uśmiechniętym.

28 czerwca 1974 r. w kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach wybuch metanu powoduje śmierć 34 górników.

6

Mówiło się o Śląsku nie bez złośliwości, że to kraina płynąca mlekiem dobrobytu i materialnych przywilejów. Pisze gorzko Zbigniew Kadłubek: „Poloki zaczyni wierzić w gupoty o Ślonsku, kere sami wymyślili”. Wytworzona przez komunistyczną gospodarkę i propagandę pokusa prosperity była w istocie dla Śląska śmiertelnym zagrożeniem. Nie dlatego, że Śląsk chciał pozostać biedny, lecz dlatego, że tracił to, co stanowiło o jego mocy: poczucie, że istnieją rzeczy ważniejsze od materialnej korzyści, nadmierna wiara w tę ostatnią łatwo bowiem prowadzi do złamania owej radykalnej ludzkiej solidarności, będącej jedyną siłą, którą możemy przeciwstawić wrogiemu światu.

Horst Eckert, lepiej znany w świecie jako Janosch, w swej książce „Margarinien, das Land hinter den grossen Wäldern” przedstawił Ślązaka (bo przecież Margarynia to nic innego jak Śląsk właśnie) jako człowieka prostego, uczciwego, wyraziście moralnego, bowiem nie gromadzi on dóbr wiedząc, że aby dobrze pracować i cieszyć się życiem, trzeba mieć puste ręce. Nadmiar dóbr to przeszkoda w trudnej, lecz ekscytującej przygodzie zwanej życiem. Margaryńczyk nie broni się przed przyjęciem obcych, lecz okazuje im gościnność, zarazem jednak stroni od tłumów, gdyż jest zawsze pojedynczy, samotny.

Owo er ist immer Einer jest szczególnie ważne: trzeba doświadczyć samotności wynikającej z poczucia tego, że świat staje przeciwko mnie, po to, aby nie być samemu, aby móc praktykować radykalną ludzką solidarność. Najbardziej ludne miejsce w Polsce – Śląsk – zbudował swoją wielkość na przeżyciu ostatecznej samotności wobec losu. A wszyscy nie rozumieliśmy powagi sytuacji: gdybyśmy nie ulegli antynuklearnej histerii, może dzisiaj mniej potrzeba by było węgla i może nie trzeba by było kopać go tak głęboko.

10 października 1979 r. wybuch pyłu węglowego w kopalni Dymitrow w Bytomiu; ginie 34 górników. Dwadzieścia dni później z pożaru w kopalni Silesia nie udaje się uratować 22 osób.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...