Krzyż pański z trybunałem

Wielowiekowa praktyka chrześcijańskiej Europy łamie prawa człowieka, zaś wiara i demokratyczne państwo skazane są na konflikt – tak można by streścić orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Tygodnik Powszechny, 15 listopada 2009


Nic dziwnego, że strasburskie orzeczenie zostało skrytykowane przez czołowych austriackich polityków (poza socjalistami), z entuzjazmem za to przyjęli je przedstawiciele stowarzyszeń ateistycznych, które zabiegają o usunięcie symboli religijnych nie tylko ze szkół, ale także ze szpitali, urzędów czy sal sądowych. Bo w Austrii, podobnie jak we Włoszech, krzyż jest niemal nieodłącznym elementem kulturowego krajobrazu. Bywa, że w sądzie świadek jest zaprzysięgany przed krucyfiksem, przy zapalonych świecach.

Być może świadomość nieelastyczności austriackiej regulacji sprawiła, że w dyskusji nad Dunajem szybko pojawiły się głosy, czy – wychodząc naprzeciw ewentualnym procesom w przyszłości – nie należałoby przyjąć modelu bawarskiego.

Klauzula sprzeciwu

Tam zaś, w najbardziej katolickim z niemieckich landów, krzyże w szkołach znajdują się z mocy prawa: przyjęta niegdyś przez lokalny parlament ustawa nakazywała ich wieszanie. Skarga przeciwko tej ustawie trafiła w 1995 r. przed Federalny Trybunał Konstytucyjny RFN, który uznał ją za sprzeczną z konstytucją i nakazał zdjęcie krzyży.

Bawarczycy nie zastosowali się: landtag uchwalił nową ustawę, która podobnie jak poprzednia nakazuje wieszanie krzyży w szkołach, zawiera jednak tzw. klauzulę sprzeciwu (Wider­spruchslösung): jeśli jakiś uczeń, nauczyciel bądź rodzic wiarygodnie wykaże, że czuje się dyskryminowany, wtedy szkoła powinna usunąć krzyż z konkretnej klasy. Musi dowieść – czyli nie ma tu automatyzmu, a ciężar dowodu spoczywa na tym, kto wniesie skargę.

Od początku wszyscy byli świadomi, że nie jest to rozwiązanie doskonałe i w kolejnych latach dochodziło do procesów, gdy np. nauczyciel chciał zdjęcia krzyża, a szkoła się nie godziła. Ale koniec końców znajdowano jakiś kompromis. A przede wszystkim: takie rozwiązanie pozwoliło zachować „pokój religijny”, na którym zależy w równym stopniu Kościołom, co politykom.

Pytania na nowy wiek

Co teraz? Włochy zapowiedziały odwołanie w Strasburgu. Trybunał będzie musiał ponownie rozpatrzyć sprawę w gronie nie kilku, ale kilkunastu sędziów. Na pewno będzie się to ciągnąć miesiącami.

Niezależnie od tego pozostaje kilka pytań zasadniczych. Po pierwsze, pytanie o charakter relacji między wiarą a prawami człowieka. Czy istnieje tu sprzeczność? Czy, formułując rzecz inaczej, nie liczy się ewolucja Kościoła, gdzie kolejnymi etapami był Sobór Watykański II, który uznał wolność religii, oraz nauczanie Jana Pawła II, który w walce z totalitaryzmem łączył kategorie wiary, godności ludzkiej i praw człowieka?

Sprawa druga: jak interpretować dziś ideę wolności religii? Jako „wolności pozytywnej” czy „wolności negatywnej”? [patrz tekst ks. Zulehnera na str. 6 – red.]. Konkretnie: skoro Soile Lautsi argumentowała, że krzyże należy usunąć, gdyż „stoją w sprzeczności z duchem laicyzmu”, w jakim chce wychować dzieci, to czy nie powinno się przyjąć, że ów „laicyzm” też jest „religią”, a argumentując w ten sposób, Lautsi usiłuje narzucić innym swą „świecką religię”? [patrz rozmowa z Ernstem-Wolfgangiem Böckenfördem na str. 5]. A zatem: czy nie jest tak, że każde rozwiązanie będzie oznaczać uprzywilejowanie kogoś, ale czyimś kosztem, nigdy bezkosztowo? Czy swym orzeczeniem trybunał nie usiłował stworzyć utopijnego „sterylnego konceptu, z którego samo w sobie nic nie jest w stanie wyrosnąć, poza próżnią, w którą wedrą się inne, silniejsze prądy religijne” (z komentarza „Die Presse”)?

I kwestia trzecia: czy krzyż na szkolnej ścianie we Włoszech, Austrii czy Polsce to dziś symbol religii, czy rekwizyt – jako symbol kultury i tradycji Europy? A jeśli to drugie, jak chciałoby wielu krytyków strasburskiego wyroku, którzy zresztą niekoniecznie chodzą do kościoła – to jak europejska kultura ma się zmieniać w chwili, gdy wiele krajów kontynentu nie jest od dawna religijnym monolitem?

To pytania, na które nie odpowie żaden sędzia ze Strasburga. Banalna byłaby konstatacja, że dyskusje wokół takich kwestii nigdy się nie kończą – bo kolejne zjawiska, np. powiększanie się populacji islamskich w krajach Europy, będą generować kolejne sytuacje wymagające rozstrzygnięć.

Ale właśnie dlatego, szukając jakiegoś dobra w tym, co wielu jawi się dziś jako przejaw tendencji złych, ideologicznie antychrześcijańskich, wolno postawić tezę, że gdyby orzeczenie strasburskiego trybunału zmusiło europejskich chrześcijan do namysłu nad tymi pytaniami, byłoby to już coś.

Współpraca: Patrycja Bukalska


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...