Ani bramini Kościoła, ani wikariusze papieża

Biskupi, którzy chronili księży pedofilów, powoływali się na teologiczną treść obrzędu wyświęcenia, w którym rodzi się więź wzajemnych zobowiązań i pomocy. To bardzo ważna więź, ale łatwo wypaczyć jej teologiczny sens. Tygodnik Powszechny, 28 lutego 2010


Księża nie są więc grupą podwyższonego ryzyka, bowiem na podstawie istniejących badań nie da się udowodnić, że prawdopodobieństwo molestowania nieletnich jest wśród księży katolickich wyższe niż w przypadku ogółu mężczyzn czy duchownych innych wyznań. W przypadku księży homoseksualizm jest jednym z czynników ryzyka, lecz nie stanowi przyczyny tego typu zachowań. Istnieje statystycznie uchwytna zależność między homoseksualizmem a większą częstotliwością kontaktów z chłopcami w wieku kilkunastu lat, wpływ mają jednak na to również inne czynniki – na przykład krótszy niż pięć lat okres od uzyskania święceń.

Nie istnieje doskonały sposób weryfikacji kandydatów do kapłaństwa, który przesiewałby już na początku seminarium takie przypadki. Nie znaczy to jednak, że weryfikacja nie ma sensu. Badania wykazały, że w latach 60. i 70. molestowania pacjentów dopuszczało się aż do 23 proc. mężczyzn-psychoterapeutów, a w ciągu jednego pokolenia udało się zmniejszyć ten odsetek do 1,5-2 proc., dzięki wprowadzeniu zasady „zero tolerancji”, lepszego szkolenia i zmiany postaw środowiska terapeutów.

Takiej zmiany nastawienia do problemu domaga się Benedykt XVI od formatorów, a przede wszystkim biskupów. Wydaje się jednak, że postawienie słusznego nacisku na to, iż biskup, który nie umie stawić czoła podobnym sytuacjom, nie może pełnić urzędu biskupa – to dopiero połowa sukcesu. Z wypowiedzi Papieża wynika, że biskupi nie mogą myśleć o sobie jak o braminach Kościoła, w którym ludzie podzieleni na kasty są pod ich kontrolą. Pasterska troska nie może być synonimem paternalizmu.

Za tym kryją się jednak trzy zasadnicze pytania. Czy biskupi uważają się za namiestników papieża, czy namiestników Chrystusa? Czy o księżach myślą jako o „przedłużeniu” siebie, czy o sługach Jezusa? Czy świeccy są pomocnikami duchownych, czy mają autonomiczne powołanie w Kościele? Odpowiedź na te pytania ma zasadnicze znaczenie dla zrozumienia różnicy w myśleniu o sprawiedliwości, odpowiedzialności, współczuciu i prawdzie pomiędzy biskupami, którzy zawiedli, a społeczeństwem, które krytykuje Kościół za sposób rozwiązywania skandali pedofilskich.

Zdradzony Sobór

Analiza tego kryzysu pokazuje, że wizja Kościoła zaproponowana przez Vaticanum II nie została jeszcze wprowadzona w życie. Gdyby miało to miejsce, inne byłyby reakcje biskupów oraz inna rola świeckich – nie uchroniłoby to Kościoła przed pedofilią, ale zapobiegło kryzysowi. Od zakończenia Soboru w Kościele uwidoczniły się dwie tendencje: jedna stara się podtrzymać i umocnić struktury centralistyczne, druga szuka sposobów na stworzenie nowego porządku opartego na zasadzie kolegialności i wizji Kościoła jako wspólnoty wspólnot.

Sukcesy Kurii Rzymskiej w blokowaniu inicjatyw wynikających z zasady kolegialności związane były z promowaniem w Kościele specyficznego typu osobowości biskupa. Cel osiągnięto za cenę strat i cierpień, jakie ujawniają skandale pedofilskie. Nie znaczy to, że mianowani od Soboru biskupi są złymi ludźmi czy pasterzami, ale że „kultura kontroli” przejawiająca się w mianowaniu wszystkich biskupów przez papieża nie przynosi spodziewanych owoców. Wprowadzona w 1917 r. do prawa kanonicznego zasada sankcjonująca mianowanie wszystkich biskupów przez Rzym jest poważną modyfikacją długowiecznej tradycji Kościoła. Jeszcze nie tak dawno temu, w 1829 r., z 646 biskupów obrządku łacińskiego tylko 24 było mianowanych bezpośrednio przez papieża. Kryzys pokazuje, że od eklezjologii Kurii Rzymskiej będącej „centrum” Kościoła musimy powrócić do eklezjologii kolegium biskupów sub et cum Petro, a nie „urzędników Watykanu”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...