Byłam w sekcie

Komentarzy: 2

Rozmowa z Magdaleną Grochowalską – autorką książki „Rama. Byłam w sekcie”

publikacja 11.06.2009 14:51

To droga praktycznie bez powrotu, bo pobyt w sekcie pozostawia bardzo dotkliwe ślady i nawet jeśli się uda z tego wyjść, nawet jeśli zacznie się w miarę normalnie żyć, to „blizna” na psychice będzie już do końca życia. Don BOSCO, 6/2009



Z sekty można tak po prostu odejść? Nie jest się zatrzymywanym?

Zależy, jaka to sekta. Najczęściej nie ma przymusu fizycznego, ale dzieje się to na zasadzie: Na pewno chcesz nas opuścić? Zastanów się, przecież sobie nie poradzisz sam w złym świecie, tam jest szatan. Nie lubią cię, nie akceptują, do kogo chcesz wracać? Do rodziców? Pamiętasz, jak ci się z nimi nie układało. Do szkoły? W szkole przecież też szatan rządzi.

Jeżeli ktoś mieszkał w sekcie powiedzmy 5-6 lat, to może nie zapomniał jak to było na wolności, ale się od tego naprawdę odzwyczaił. Nie umie żyć bez pytania innych o zdanie, o zgodę. Nie potrafi samodzielnie myśleć i funkcjonować.

A jeśli jednak uda się odejść, to członkowie sekty nachodzą taką osobę?

Zawsze!

Bywają niebezpieczni?

Bywają. Zdarzały się nawet przypadki napadów na byłych członków sekt. Nawet mnie grożono, dostawałam anonimy, kiedy ukazała się książka, mimo że nie podałam żadnej nazwy.

Trochę pesymistyczny obraz nam się zarysował. Wynika z niego, że jak już dziecko trafi do sekty, to sprawa jest właściwie beznadziejna.

Dlatego trzeba robić wszystko, żeby tam nie trafiło. Jeśli w domu rodzinnym będzie akceptowane, jeśli między domownikami będzie silna więź, to młody człowiek nie będzie musiał szukać miłości gdzie indziej. Jeśli nawet pojawią się problemy, to będzie oparcie w rodzinie, będą rodzice, rodzeństwo. Można wtedy porozmawiać.

Rama nie mogła z rodzicami porozmawiać, zwierzyć się. Nie mogła powiedzieć, że poznała „fajnych ludzi”, bo wiedziała, że mama i tak powie: „Nie zawracaj głowy, idź się uczyć”. Gdyby jednak mogła powiedzieć, to może rodzice w porę wyłapaliby niebezpieczeństwo

To dramat i matki, i dziecka, bo jednak matce wydawało się, że robi wszystko dla dobra Ramy, dba o jej wykształcenie, byt…

Ale zabrakło zauważenia w Ramie osobnego człowieka. Matka wyznała, że myślała, że córka jest po prostu taka sama jak ona, skoro ją urodziła. O czym więc rozmawiać, jeśli córka jest jej odbiciem – myśli i czuje tak samo.

Zabrakło też wspólnego spędzania czasu. Opowieści rodzinnych, zwyczajów. W tym domu każdy żył swoim osobnym życiem. Nie było poczucia wspólnoty. Nie było wspólnych wspomnień, nie świętowało się razem, nie odpoczywało razem.

I pojawili się ludzie, którzy właśnie to proponowali…

Tak. Sekty zaczepiają dosłownie wszędzie – na ulicach, w Internecie, wynajmują sale w domach kultury i robią pogadanki. Rozwieszają plakaty. Zapraszają – przyjdź do nas, bo przyjedzie mistrz, który będzie opowiadał np. o zdrowym żywieniu.

Młodzież przychodzi, zaczyna się o żywieniu, a później schodzi na inne tematy… Na drogę praktycznie bez powrotu, bo pobyt w sekcie pozostawia bardzo dotkliwe ślady i nawet jeśli się uda z tego wyjść, nawet jeśli zacznie się w miarę normalnie żyć, to „blizna” na psychice będzie już do końca życia.

Rozmawiała - Małgorzata Tadrzak-Mazurek



Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..