Miejsce, z którego Gavrilo Princip strzelał do arcyksięcia Ferdynanda i jego żony Zofii, upamiętnia w Sarajewie tablica. Jest szara, nijaka, napis prosty, dwujęzyczny: po serbsku i po angielsku – żeby obcy wiedzieli, co fotografują. Znak, 11/2008
Dziś brama cmentarna wygląda inaczej niż kiedyś. Jest żelazna i ozdobiona napisem wykonanym z prętów: „Cmentarz jeniecki”. Wokół rozciągają się pola. Za Prusaków łagier obejmował teren liczący 78 hektarów z kawałkiem (teren Słupcy liczył wówczas 37 hektarów). Gdy w 1923 roku obóz likwidowali Polacy, właściciele upomnieli się o swoją ziemię. Nie chcieli, aby powstała na niej fabryka zapałek, choć można było wykorzystać do tego pozostawioną infrastrukturę.
Zdarzało się potem, że gospodarze orali i znajdowali guziki od mundurów, krzyżyki, klamry od pasów, nieśmiertelniki. Teofil Romczewski ze Słupcy nie wrócił do uprawiania swojej ziemi. Na jego gruntach pozostał cmentarz. Przy jego ogrodzeniu stoi dziś tablica informacyjna: „Na cmentarzu pochowano w grobach zbiorowych i indywidualnych około 8000 jeńców i internowanych różnych narodowości, w tym…”.
Pod spodem wymienione są konkretne cyfry: 506 żołnierzy armii rosyjskiej z lat 1915–1918, około 7000 jeńców – żołnierzy Armii Czerwonej z lat 1919–1921, około 500 jeńców, internowanych i członków ich rodzin oraz osób cywilnych… Po przekroczeniu bramy mija się zarośnięte kopczyki, które przed laty były rzędami mogił.
Na końcu alejki widać pomnik. Sześcienny cokół, na nim obelisk zwieńczony prawosławnym krzyżem. Po jednej stronie napis cyrylicą: „Pokój waszym prochom / Miejsce wiecznego spoczynku rosyjskich żołnierzy i ich sojuszników / zmarłych na obczyźnie w latach 1914–1912 R. / Wojskowi towarzysze z obozu w Strzałkowie”. Z drugiej strony napis po niemiecku, gotykiem: „Oni też życie oddali za swoją Ojczyznę”.
Pan Stanisław Garsztka ze Słupeckiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego zżyma się. Parę tygodni temu rosyjska prasa ponownie podała nieprawdziwe informacje, że Polacy w latach 1919–1921 wymordowali w obozie w Strzałkowie dwadzieścia tysięcy czerwonoarmistów. A są tam przecież historycy, którzy mieli odwagę napisać prawdę. Że panował tam tyfus, cholera, żółtaczka. Że w ręce polskie wpadali żołnierze zabiedzeni, zawszeni, cierpiący na wszystkie możliwe choroby. I Polacy starali się ich leczyć.
W wyniku tego zmarło od dwunastu do dwudziestu sześciu sanitariuszy. Kilkoro z nich, których nie pozabierały rodziny, leży na tym samym cmentarzu co ich pacjenci jeńcy. Jak szeregowy Stanisław Bartoszewski, urodzony w 1900 roku, zmarły w 1921, którego płyta nagrobna spoczywa przy cokole pomnika. – A Rosjanie perfidnie piszą, że Katyń był odzewem na to, co Polacy zrobili w Strzałkowie.
To propaganda. Prawda historyczna jest zupełnie inna. Ale tu chodzi o politykę – stwierdza pan Garsztka.
Pomnik na cmentarzu jest częściowo zrekonstruowany. Wiernie odtworzono rosyjskie i niemieckie słowa. Brzmią tak jak za czasów Wielkiej Wojny, gdy obóz jeniecki w Strzałkowie powstał, a na cmentarz trafiła najpierw trójka: Baszukow, Zimorol, Sołomianycz. Tylko ten pomnik im pozostał oraz puste pola, szare niebo, chwasty, brzozy i żelazna brama.
Gdy wybuchła I wojna światowa, brytyjski minister spraw zagranicznych Edward Grey stanął w oknie i powiedział: „w całej Europie gasną latarnie. Wątpię, czy doczekamy dnia, kiedy znowu się zapalą”. Zgasły. Zapaliły się na chwilę i potem znowu zgasły. Pamięć o Wielkiej Wojnie zdążyła wyblaknąć. Zakonserwowały ją kamienie.
*****
KATARZYNA WYDRA, historyk sztuki, prowadzi projekt „bezGranica”, dokumentujący stare granice rozbiorowe.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.