- Wiem, że Ksiądz był świadkiem zasłabnięcia ks. Jerzego przy ołtarzu...? - Nie zapomnę tego wydarzenia. Siedziałem w konfesjonale w kaplicy Dzieciątka Jezus, a ks. Jerzy odprawiał Mszę św., jak zwykle z wielkim przejęciem... Powściągliwość i Praca, 10/2004
Miałem szczęście poznać ks. Jerzego Popiełuszkę właśnie w kościele św. Anny, gdzie w grudniu 1979 r. urządzaliśmy wystawę zdjęć z pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego do Polski. Otwierał ją biskup Miziołek w asyście ks. rektora Tadeusza Uszyńskiego i ks. Jerzego. Zachowały się zdjęcia... Co było później?
Pół roku później zwolniło się mieszkanie na plebanii przy kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Ówczesny wikariusz ks. Andrzej Przekaziński przeprowadził się na Solec, gdzie został dyrektorem Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Zaproponowałem ks. Jerzemu, aby poprosił ks. proboszcza Teofila Boguckiego o przyjęcie go na rezydenta do tamtejszej parafii. I tak się stało. Ksiądz prałat przyjął ks. Jerzego bardzo serdecznie i przydzielił Mu pokój na parterze (obecnie jest tam kancelaria).
Po wprowadzeniu stanu wojennego ks. Jerzy przeniósł się na piętro, gdzie miał dwa pokoje. Większy z nich to właściwie sala, w której spotykał się z młodzieżą akademicką, dla której czasem odprawiał Mszę św. Na dole zaś urządzono aptekę, działającą w ramach Komisji Charytatywnej Episkopatu.
Ja już rok wcześniej zostałem przyjęty przez ks. proboszcza Boguckiego do pomocy w kościele św. Stanisława Kostki. Teraz więc byliśmy znowu razem z ks. Jerzym. Współpracowaliśmy po bratersku i przyjacielsku. Od lutego 1982 r. ks. prałat powierzył ks. Jerzemu prowadzenie Mszy świętych za Ojczyznę. Przez cały czas służył Mu radą i otaczał ojcowską opieką. Czasem przywoływał znane słowa Ojca Świętego skierowane do Księdza Prymasa Wyszyńskiego: Nie byłoby tego Papieża Polaka..., gdyby nie było Twojej wiary, Twego zawierzenia Matce Bożej i Twego cierpienia... Wydaje mi się, że można powiedzieć analogicznie: Nie byłoby sługi Bożego i męczennika ks. Jerzego, gdyby nie miał wspaniałego przykładu i moralnego wsparcia tak wielkiego duszpasterza i patrioty, jakim był ks. prałat Teofil Bogucki.
Kazania ks. Jerzego nie podobały się władzy ludowej. Coraz bardziej narastało niebezpieczeństwo wokół jego osoby...
W otoczeniu życzliwych ludzi pojawiały się głosy doradzające ks. Jerzemu zaprzestanie, przynajmniej na jakiś czas, głoszenia homilii na mszach za Ojczyznę. Zwłaszcza we wrześniu 1984 r. była napięta sytuacja. Dostawał mnóstwo anonimów, ostrzeżeń. Zastraszano go na kartkach i przez telefon. Niepokojono go pogróżkami w dzień i w nocy. Pisano lub mówiono: Zostaniesz ukrzyżowany!, Będziesz powieszony!, Wyrzucimy cię z pociągu! Śledzono Go na okrągło. Czuł się osaczony. To było dla Niego bardzo przykre. Wiele razy mówiliśmy o tym przy stole. Pamiętam, że kiedyś powiedział: Przez śmierć i pogrzeb można więcej zrobić, niż za życia!