Kapłan Męczennik

Rozmowa z ks. Czesławem Banaszkiewiczem, współpracownikiem i przyjacielem ks. Jerzego Popiełuszki

publikacja 03.06.2005 16:15

- Wiem, że Ksiądz był świadkiem zasłabnięcia ks. Jerzego przy ołtarzu...? - Nie zapomnę tego wydarzenia. Siedziałem w konfesjonale w kaplicy Dzieciątka Jezus, a ks. Jerzy odprawiał Mszę św., jak zwykle z wielkim przejęciem... Powściągliwość i Praca, 10/2004




Może zechce Ksiądz przypomnieć, gdzie i kiedy zetknął się po raz pierwszy z ks. Jerzym?

Księdza Jerzego Popiełuszkę poznałem pod koniec czerwca 1978 roku. Przyszedł do parafii pw. Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. Zamieszkał przy ul. Mierosławskiego 6, w domu parafialnym, dokładnie w moim sąsiedztwie. Ja pracowałem przy tej kaplicy (ul. Czarnieckiego 15) już prawie osiem lat. Najpierw jako wikariusz, a potem jako rezydent. Ksiądz Jerzy był tam wikariuszem. Duszpasterzowaliśmy razem przez rok czasu. Zaprzyjaźniliśmy się. Naszym proboszczem był wówczas ks. kanonik Jan Szymborski.

Jak Ksiądz dzisiaj ocenia Jego działalność duszpasterską w parafii?

Budowałem się Jego kapłańską gorliwością, pokorą i otwartością. Był człowiekiem bardzo serdecznym, komunikatywnym; z każdym chciał porozmawiać, każdemu chciał pomóc. Starał się rzetelnie pomagać nie tylko naszym parafianom, lecz także swoim podopiecznym w innych dzielnicach miasta (m.in. na Woli), do których jeździł w pierwsze piątki miesiąca z komunią świętą. Miał wielkie nabożeństwo do Matki Bożej. W wolnych chwilach naklejał na deseczkach obrazki Madonny Częstochowskiej, lakierował je i rozdawał odwiedzającym go ludziom. Zdobywał też sporo plastikowych różańców (na palec), w różnych kolorach. Nimi również obdarowywał swoich gości. Ja sam otrzymałem ich bardzo wiele i mogłem je dalej rozdawać znajomym.

Wiem, że Ksiądz był świadkiem zasłabnięcia ks. Jerzego przy ołtarzu...?

Nie zapomnę tego wydarzenia. To było chyba w marcu 1979 r., w godzinach rannych. Siedziałem w konfesjonale w kaplicy Dzieciątka Jezus, a ks. Jerzy odprawiał Mszę św., jak zwykle z wielkim przejęciem. Nagle zauważyłem, że jego głos słabnie, są jakieś przerwy w czytaniach. Szybko podszedłem do ołtarza i odprowadziłem Go do zakrystii. Tam zemdlał. Zajęli się nim inni ludzie, a ja kontynuowałem rozpoczętą przez Niego Najświętszą Ofiarę. Taki przypadek przytrafił się jedyny raz w moim życiu kapłańskim, a jestem już księdzem od 44 lat.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 4 Następna strona Ostatnia strona

aktualna ocena | 3,0 |
głosujących | 2 |
Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super

Reklama

Reklama

Autopromocja