Na temat zbawienia Kościół mówi niewiele; używa przy tym określeń typu: będziesz z Bogiem i ze świętymi w niebie, zobaczysz Boga twarzą w twarz. Współczesnemu człowiekowi niewiele to mówi. Kiedy kupujemy samochód, komputer czy komórkę, dostajemy ich dokładny opis i mniej więcej wiemy, czego się spodziewać. List, 10/2007
Pierwszy polega na odwołaniu się do czegoś znanego i przez analogię stara się powiedzieć: „to będzie podobne do tego, tylko trochę inne". Sedno polega na tej „inności" i tym „trochę". Autorzy biblijni odwołują się głównie do trzech obrazów. Zbawienie przedstawiane jest jako wieczna uczta w niebie (por. Ap 19,9), miłosny związek ukochanego i ukochanej (por. PnP), lub stan podobny do upojenia alkoholem czy narkotykami (por. Dz 2, 13.15). W tym samym duchu mówi się o zbawieniu, kiedy porównuje się je do przebywania w rajskich ogrodach, bądź wspaniałych miastach. Nowa Jerozolima jest zrobiona ze złota, leży nad jeziorem z czystego szkła albo diamentu, zaś jej fundamenty są z kamieni szlachetnych (por. Ap 21, 18). Podobnie, w wyobrażeniach islamskich, zbawieni będą obsługiwani przez piękne kobiety (hurysy), spędzając czas na niekończącej się uczcie w trakcie, której niczego im nie będzie brakować.
Drugi sposób jest związany z tzw. teologią negatywną (apofatyczną). Mówiąc o rzeczywistości ostatecznej, teolodzy używają przeczenia: Bóg jest niepojęty, nieogarniony, niewyrażalny niedający się opisać, wysłowić, zmierzyć… Nie można powiedzieć, że jest dobry, bo dobroć możemy sobie wyobrażać tylko na ludzki sposób, a Jego dobroć jest tak niezgłębiona i nieprzenikniona, że nasze ziemskie wyobrażenie tylko ją zniekształca. Jednym słowem nic nie wiemy o zbawieniu i nie da się go w żaden sposób zobrazować - całkowicie przekracza ono możliwości naszej wyobraźni.
Wreszcie trzecia, stosunkowo częsta jest strategia - Jezus posługiwał się nią w przypowieściach - bazującą na paradoksie. Można powiedzieć, że jest to połączenie pierwszego sposobu - odwołującego się do czegoś znanego, oraz drugiego - negującego możliwość jakiegokolwiek opisu. Ta tradycja wystawia naszą zdolność pojmowania na ciężką próbę. W tym trzecim sposobie opisywania stanu ostatecznego, stanu zbawienia, nauczyciel (bo Jezusa nazywano nauczycielem) odwołuje się do rzeczywistości znanej, ale w taki sposób, że na pierwszy rzut oka sprawia to wrażenie nonsensu, absurdu, wręcz bełkotu. W Ewangeliach takim obrazem jest choćby wspomniany opis Królestwa Niebieskiego, jako stronniczego właściciela winnicy, czy przypowieść o Synu Marnotrawnym. Jak bowiem można się o wiele bardziej cieszyć z powrotu kogoś, kto był zły a teraz się poprawił, niż ze stałej obecności kogoś, kto cały czas był dobry? Ten sposób jest najbardziej rozwinięty w buddyzmie zen w postaci tak zwanych koanów. Koan to taka opowieść, a w istocie zagadka dla naszego dyskursywnego intelektu, która - jak się zdaje - ma za zadanie pokazać, że natury rzeczywistości ostatecznej nie da się opisać językiem z życia codziennego. I tak długo jak człowiek tego nie uzna i nie porzuci naturalnego, logicznego myślenia, nie będzie w stanie doświadczyć tej rzeczywistości, czyli natury umysłu, lub Buddy.
- Na czym polega ta strategia?
W buddyzmie pytanie o stan ostateczny, jest pytaniem o naturę Buddy - i w tych przypowieściach często jest ono punktem wyjścia. I kiedy uczeń pyta o to mistrza, to wtedy on może odpowiedzieć „cyprys na końcu ogrodu", „klucha", lub trzepnąć ucznia wachlarzem po głowie. Oczywiście, uczeń nic z tego nie rozumie, często czuje się upokorzony, oszukany, albo wystawiony na jakąś dziwną próbę - i zasmucony odchodzi. Podobnie zresztą, jak bogaty młodzieniec, któremu Jezus zalecił: idź sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim (…) a będziesz miał skarb w niebie (Mk 10, 21). On także nie poczuł się usatysfakcjonowany tym, co usłyszał, spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony (Mk 10,22).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.