Gdy pewien chasyd skarżył się Widzącemu z Lublina, że trapią go nieczyste żądze i że popadł wskutek tego w melancholię, rabbi rzekł: Strzeż się melancholii, ona jest gorsza i bardziej zgubna niż grzech. Kiedy zły duch budzi w człowieku żądze, nie zamierza wpędzić go tylko w grzech, lecz przez grzech w rozpacz. List, 3/2008
Częściej jednak z homoseksualnych słabości spowiadają się penitenci przygnębieni, którzy przechodzą przez dolinę łez. Przeżywają dotkliwie swoje straty. Ta swoista żałoba obejmuje stratę obrazu siebie jako małżonka/małżonki i rodzica, stratę planów życiowych związanych z małżeństwem i rodziną. Mają poczucie, że zawodzą swoich rodziców, nie spełniając ich oczekiwań. Nigdy nie obdarzą ich wnukami. Czują się samotni i mniej wartościowi w porównaniu z osobami heteroseksualnymi. W sposób zawężony postrzegają siebie samych, wyłącznie przez pryzmat swojej orientacji. Spodziewają się, że inni tak właśnie ich widzą i oceniają.
Podejrzewają, że Bóg nie jest z nich zadowolony. Najczęściej nieświadomie projektują własne niezadowolenie na Boga. Często można usłyszeć, że homoseksualni mężczyźni nigdy nie czuli, że byli lubiani przez własnych ojców. Starsi homoseksualiści, którzy dokonują życiowego bilansu, popadają w głębsze przygnębienie i beznadziejność, a ich człowieczeństwo staje się domem depresji. Niekiedy ci, którzy nie radzą sobie z uczuciem smutku, impulsywnie poszukują pocieszenia w przygodnych kontaktach seksualnych. Potem jednak smutek wraca z jeszcze większym natężeniem.
Gdy pewien chasyd skarżył się Widzącemu z Lublina, że trapią go nieczyste żądze i że popadł wskutek tego w melancholię, rabbi rzekł: „Strzeż się melancholii, ona jest gorsza i bardziej zgubna niż grzech". Kiedy zły duch budzi w człowieku żądze, nie zamierza wpędzić go tylko w grzech, lecz przez grzech w rozpacz. To, że ktoś jest osobą homoseksualną, nie oznacza, że z tego powodu Bóg kocha go mniej. Miłość Boża dana jest tym, którzy chcą ją przyjąć. Ważne jest, aby penitent przeżył swoje straty, nie błądząc w ślepej uliczce użalania się nad sobą. Smutek przynajmniej częściowo zamieni się w radość, gdy podejmie on wyzwania życiowe, uruchamiając swoje wewnętrzne zasoby, koncentrując się na bogactwie własnej osoby, a nie na swojej orientacji. Chrystus wzywa każdego człowieka, aby kochał więcej, i każdy człowiek odnajduje siebie, dając siebie innym, nie tylko w małżeństwie i rodzinie. Aktywna postawa miłości nadaje najgłębszy sens życiu człowieka i daje możliwość samospełnienia.
Bez wątpienia najtrudniejszym zadaniem dla osoby homoseksualnej jest pogodzenie się ze sobą, zgoda na siebie, akceptacja i zrozumienie sensu własnej orientacji. To wymaga czasu i podjęcia duchowego wysiłku. Nie oznacza to alienacji seksualnej, stawania się istotą aseksualną. Wprost przeciwnie, każdy człowiek powinien przyjąć i uznać swoją tożsamość płciową. Homoseksualista zawsze jest mężczyzną lub kobietą. Nie ma trzeciej płci (istnieje zaburzenie tożsamości płciowej, określane terminem transseksualizm). Każda osoba - heteroseksualna lub homoseksualna - wezwana jest do osiągnięcia dojrzałości i odpowiedzialności. Dobro i siła seksualności może zostać dobrze lub źle użyta. Człowiek musi podjąć trud scalania myśli, uczuć i czynów w dziedzinie seksualności w taki sposób, by dowartościować i uszanować własną godność oraz godność innych. Rzeczami się posługujemy, a osoby afirmujemy dla nich samych ze względu na ich godność. Kościół proponuje osobom homoseksualnym drogę wzrostu przez wybór dobra, a to wiąże się z podjęciem decyzji rezygnacji z pewnych zachowań. Innymi słowy, Kościół proponuje życie w czystości. Jest to zaproszenie, by osoby homoseksualne rozwijały zdolność do przyjaźni, bliskości psychicznej poza relacjami seksualnymi. Nie jest to propozycja łatwa do przyjęcia, jeśli weźmiemy pod uwagę psychologiczne uwarunkowania różnych osób. Poprzeczka wymagań została postawiona wysoko, nic zatem dziwnego, że budzi sprzeciw. Rodzą się także pytania o jej wykonalność, zwłaszcza w wypadku osób, które utrwaliły schemat homoseksualnych zachowań. Na pewno wymaga łaski Bożej i trudu ciężkiej pracy, cierpliwego dorastania sumienia, praktyki mądrego stylu życia oraz duchowego rozwoju, a zwłaszcza pokory.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.