Trzy kondygnacje, 3000 m2 ekspozycji, ponad 500 eksponatów, 1200 fotografii, 225 informacji biograficznych i historycznych, mapy, tablice, filmy i kroniki zaaranżowane w porządkach chronologicznym i tematycznym prezentowane z pomocą najnowszych technik multimedialnych. Idziemy, 29 lipca 2007
Obok uczniów przychodzi bardzo wielu kombatantów. – Jestem zachwycony ich obecnością, bo na polach Grunwaldu przewodnik nie spotka Krzyżaka, a ja tu spotykam powstańców. Ci ludzie to żywa, każdego dnia z wolna i bezpowrotnie odchodząca historia. Rozmowa z nimi to dla mnie bezcenny dar – mówi jeden z młodych przewodników Szymon Niedziela, który pracuje w Muzeum prawie dwa lata. Ma wiele pracy, bo w ciągu roku szkolnego codziennie od godz. 8 do 16.30 co 30 min. wchodzi tu 25–30 osobowa grupa. – Na młodych ludzi najbardziej oddziałuje to, że 63 lata temu zwyczajni ludzie, tacy jak oni, z którym się mogą utożsamić, odłożyli na bok swoje własne sprawy, własne życie, często pożegnali żony i dzieci. Postanowili walczyć o swoje miasto i stracili wszystko, co mieli. Nie zyskali nic. Duże wrażenie na zwiedzających robią także obrazy zniszczenia Warszawy oraz terroru i mordów ludności. Czasami oprowadzam grupy Anglików, dla których tragedia wojny, to wizja spadających na Londyn pocisków V1 albo ojciec, brat czy wujek, który wraca z wojny w worku. Często mówię im: „Na Trafalgar Square nie rozstrzeliwano Anglików, a na warszawskich ulicach tak”. Ważne jest, by im to uświadamiać, gdyż są przekonani, że cierpieli więcej od nas – tłumaczy Szymon Niedziela.
Peter i Harry, 30-latkowie z Dublina w Północnej Irlandii, byli już w Krakowie i w Oświęcimiu, dlatego chcieli zobaczyć także Muzeum Powstania Warszawskiego.
– Wszystko, co tu widzę, jest świetne: począwszy od różnorodności form przekazu, skończywszy na możliwości dotknięcia wszystkiego. To naprawdę mocne doświadczenie wojny, o której – jak widzę – niewiele wiem – mówi Peter. – To co mnie zaszokowało, to obrazy egzekucji i głodu. W szkole uczyliśmy się o wojnie, ale w większości te informacje dotyczyły Francji, Niemiec, Anglii. Nie znałem brutalności tej wojny – mówi Harry.
Podobnie wystawę ocenia Victor Pasqual, 23-letni Katalończyk, który zwiedza Muzeum, nucąc płynacą własnie z głośników „Warszawiankę”. – Jestem pod wrażeniem Powstania Warszawskiego. Mieszkam w Barcelonie, nie czuję się więc do końca Hiszpanem. Moja rodzina także przeżywała prześladowania i widzę tu wiele analogii do walki mojego narodu o swoją tożsamość. W Muzeum uderzyło mnie przede wszystkim bogactwo źródeł. Wszystkie te rzeczy są oryginalne. Można je dotknąć, zobaczyć. Najbardziej wstrząsnęły nim zdjęcia i filmy z czasów rozstrzeliwań.
Wielu odwiedzających to dzieci powstańców. – Chodzimy do Muzeum, żeby pielęgnować pamięć, nie zapomnieć. Oglądamy zdjęcia i eksponaty, słuchamy powstańczych piosenek Przez to odnajdujemy tamte historie i atmosferę lat, gdy byłyśmy małymi dziewczynkami – mówią panie Grażyna i Wanda, córki straconego w sierpniu 1944 r. powstańca. One i wszyscy zwiedzający nie spieszą się z wychodzeniem. Takie to Muzeum i tacy ludzie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.