Przychodzą ludzie młodzi, tak zawiedzeni światem, że nie widzą sensu życia. To nas rani, że oni – w wieku 14,15 lat – odrzucają życie! Są pełni bólu i złości, w głębi mszczą się na sobie i bliskich dlatego, że rodzice dali im życie tylko po to, aby ich otoczyć rzeczami, przedmiotami. Nie dali im miłości. Idziemy, 6 lipca 2008
Minęło 25 lat Wspólnoty Cenacolo, która założyła i prowadzi 60 domów na całym świecie. Mieszka w nich ponad dwa tysiące osób wychodzących z uzależnienia. Czy ma siostra poczucie, że przez te ćwierć wieku waszej pracy chodzi po ziemi mniej osób uzależnionych?
Byłabym szczęśliwa, gdyby było ich mniej, ale niestety tak nie jest. Dziś ludzie młodzi wybierają inne uzależnienia. Poprzez narkotyki albo bez nich – wchodzą w uzależnienie od Internetu, pornografii, hazardu…Rodzice nie spostrzegają nawet, kiedy to się dzieje, są ślepi. My mamy otwarte drzwi, aby tych młodych ludzi przyjąć, ale oni umierając na ulicy nie mają nawet nikogo, kto przyprowadziłby ich do nas…
Przychodzą do naszych domów uzależnieni od leków psychotropowych, którzy biorą tabletki tylko po to, żeby zapomnieć, nie myśleć o rzeczywistości.
Przychodzą ludzie młodzi, tak zawiedzeni światem, że nie widzą sensu życia. To nas rani, że oni – w wieku 14,15 lat – odrzucają życie! Są pełni bólu i złości, w głębi mszczą się na sobie i bliskich dlatego, że rodzice dali im życie tylko po to, aby ich otoczyć rzeczami, przedmiotami. Nie dali im miłości. Dlatego nie mogę powiedzieć, że zmniejszyły się rozmiary narkomanii. Dzieje się tak dlatego, że nie ma równowagi miedzy rodzicami i dziećmi i dzieci mszczą się za to – czyniąc zło. Jak można sobie na przykład wyobrazić, że brat myśli o tym, żeby zamordować brata! Jak można sobie wyobrazić dzieci, które planują zabójstwo – a właśnie tak było niedawno we Włoszech. Rodzice muszą się zatrzymać, żeby pomyśleć, żeby popatrzeć w oczy swojego syna, czy córki. Często dotąd go nie pokochali, nie przytulili… nie rozmawiali ze sobą. I dlatego synowie i córki w pewnym momencie uciekają z domu.
Chciałabym powiedzieć rodzicom – zatrzymajcie się! Zatrzymajcie się! Nie mówię, żebyście od razu rozmawiali – nie jesteście w stanie. Najpierw uklęknijcie na kolana i módlcie się, żeby zrozumieć, co jest problemem fundamentalnym młodych dzisiaj. W przeciwnym razie nie będzie już więcej młodych. Mam nadzieję, że mamy uklękną i zaczną się modlić, a wtedy miłosierdzie dosięgnie ich dzieci.
,i>Co zdecydowało, że 25 lat temu opuściła siostra swoje zgromadzenie, żeby zająć się uzależnionymi młodymi ludźmi?
To była nawet dla mnie sensacja, eksplozja serca, o której wie tylko Pan Bóg. Ja żyłam w innej wspólnocie, w zakonie, 22 lata. Byłam prostą zakonnicą, gotowałam obiady dla moich sióstr, a pod okno kuchni, w której pracowałam, przychodzili zaniedbani, bezdomni młodzi ludzie, żebym ich nakarmiła. Ja dawałam im talerz zupy – a oni silniejsi o tę zupę …szli na ulicę, żeby kraść i dalej ćpać. I tam w końcu umierali! Po jakimś czasie zrozumiałam, że ja daję im…śmierć. Że wcale im nie pomagam – wprost przeciwnie!
Wtedy Pan Bóg zesłał natchnienie, otworzył mi na oścież oczy, żebym widziała, co mogę zrobić, ale także otworzył mi oczy serca! I słyszałam krzyk, który wznosił się do moich uszu, do mojego serca. Nocami nie mogłam spać, ze względu na młodych, którzy gdzieś utknęli bez celu w życiu, bez dorosłych, bez ojców, bez rodziców. A więc, pomyślałam, musimy ratować młodych. I to czułam – tchnienie Ducha Świętego. Moi przełożeni, po kilku latach – bo było mi trudno zostawić moją wspólnotę zakonną, a z drugiej strony nie byłam zdolna zmierzyć się z problemem uzależnień, byłam siostrą, która była posłuszna swoim przełożonym – powiedzieli „tak”! I ja pozwoliłam się ponieść – bo wszystko jest w rękach Bożych. Pierwszy dom, w Saluzzo, niedaleko Turynu, dostałam od miasta – był kompletną ruiną, a ja nie miałam żadnych pieniędzy. Chodziłam jak żebraczka, prosząc o pomoc. Zaczęliśmy to wszystko w ogromnej biedzie i ciszy – przecież nikt nie chciał mieć obok siebie narkomanów! Dziś wielu z tych, którzy kiedyś mi pomogli, to najwięksi nasi przyjaciele.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.