Żydzi i chrześcijanie na wspólnej drodze

Można być w drodze na dwa różne sposoby. Gdy liczy się tylko cel drogi przechodzimy drogę, która w zasadzie służy tylko dojściu do celu. I można być w drodze, nie znając z góry jej przebiegu, a nawet – w skrajnej sytuacji – nie wiedząc dokąd ona prowadzi. Gdy cel jest zakryty, sama droga staje się niejako celem. Więź, 4/2007




Owa biblijna obietnica jest wspólna, ale zarazem dzieli. Gdy mowa o Mesjaszu, widzi się zazwyczaj zasadniczą różnicę pomiędzy judaizmem a chrześcijaństwem. Rzeczywiście, chrześcijanie widzą Mesjasza w Jezusie z Nazaretu. Żydzi – w nikim dotychczas żyjącym, choć w mnogości żydowskich wyobrażeń mesjańskich ważne jest i to, że nieraz pojawiali się ludzie, których chwilowo obdarzano tym mianem. Ostatnia taka próba, która jedną grupę Żydów przeciwstawia wszystkim pozostałym, dzieje się zresztą teraz, na naszych oczach: część spośród skrajnie ortodoksyjnych chasydów odłamu Lubawicz używa określeń mesjańskich w odniesieniu do swego przywódcy, zmarłego kilka lat temu cadyka Szneersona. Żadni inni Żydzi tego nie uznają, wielu z tego drwi. Sytuacja jest wysoce pouczająca. Pokazuje, po pierwsze, żywotność mesjanistycznych motywów w żydowskiej religii, a po drugie, nieuniknioną konfliktowość tego tematu: triumfalizm jednych, którzy głoszą „Oto Mesjasz nadszedł”, wywołuje opór i niechęć innych.

Chrześcijaństwo, rozwijając się, przedefiniowało pojęcia mesjańskie tak, by mówić o odkupieniu wewnętrznym. W odpowiedzi na to od wieków Żydzi pytają, gdzie jest to Królestwo Mesjańskie, co właściwie oznacza koncepcja duszy odkupionej pośrodku nieodkupionego świata. Przecież świat – nasz widzialny świat – się nie zmienił, tzn. nie stał się taki, jaki być powinien. Bo lew ma spokojnie leżeć przy baranku (jak prorokował Izajasz), miecze mają zostać przekute na lemiesze (zapowiadał Micheasz). Oczekiwanie mesjańskie nadal ma sens. Świat powinien stać się fundamentalnie lepszy, niż jest. Ten sens może uznać i Kościół. Oficjalny dokument watykański z 2001 roku, „Lud żydowski i jego święte pisma w Biblii chrześcijańskiej”, napisany pod auspicjami kard. Josepha Ratzingera i z jego przedmową, stwierdza wprost: mesjańskie oczekiwanie Żydów nie jest daremne [3].

Jest więc jakiś grunt w sposób niewątpliwy wspólny Żydom i chrześcijanom. Z żydowskiej perspektywy można rzec więcej: to przecież właśnie dzięki chrześcijaństwu cały świat dowiedział się o idei Mesjasza, o mesjańskiej obietnicy. Choć dokonało się to w formie, w której my Żydzi się nie rozpoznajemy, to jednak przy dobrej woli nie sposób jest nie odczuwać wdzięczności. Można powiedzieć więcej również z perspektywy chrześcijańskiej. Ks. Michał Czajkowski pisał, że chrześcijanom nie chodzi tylko o oczekiwanie, iż Jezus przyjdzie powtórnie i również Żydzi zobaczą prawdę. Bo chrześcijanie czekają – wyjaśniał – na pełnię, której nie było, na pierwsze pełne i ostateczne przyjście Mesjasza. Bo Nowy Testament nic nie mówi o drugim przyjściu Jezusa ani o powrocie. Okazuje się, że ta nadzieja jest czymś bardziej wspólnym, niż myśleliśmy [4].


[3] Papieska Komisja Biblijna, „Naród żydowski i jego Święte Pisma w Biblii chrześcijańskiej”, Kielce 2002, s. 44.
[4] Ks. Michał Czajkowski, „Co nas łączy? ABC relacji chrześcijańsko-żydowskich”, Warszawa 2003, s. 100.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...