Podarować swoją historię filmowi, oznaczało znowu ją przywoływać i przeżywać. Chociaż to bolesne, to dla człowieka w żałobie naturalne i paradoksalnie życiodajne – pozwala mu jeszcze przez chwilę być ze swoim ukochanym zmarłym. Więź, 4/2009
Ksiądz
Wajda pragnął w Tataraku po latach spotkać się na planie filmowym z Krystyną Jandą, która debiutowała u niego w Człowieku z marmuru. Rola Marty była od początku zarezerwowana dla niej. I nagle ta straszna wiadomość: Edward Kłosiński, mąż aktorki, jest chory na raka. Brał chemię. Janda była cały czas przy nim. Nie mogła zostawić go dla filmu.
Niedługo potem zmarł. W tej eschatologicznej atmosferze Wajda i Janda zaczynają pracę nad filmem. Pamiętasz, Kasiu, tę scenę filmu w filmie? Aktorka czyta fragment z Iwaszkiewicza: „Kiedy się takie pasmo tataraku rozetrze, kiedy się włoży nos w bruzdę, wyłożoną jak gdyby watą...” – siedzący obok Wajda podaje jej do powąchania to dziwne zielsko, bylinę albo, jak niektórzy mówią, lepiech – a ona czyta dalej: „...czuje się obok kadzidlanej woni zapach błotnistego iłu, gnijących rybich łusek”.
Tak blisko siebie istnieją zieleń łodyg tataraku i woń gnicia, aromatyczny zapach i gorzki smak. Janda i Wajda czytają tekst, a w tle już widzimy film – młodzi ludzie z pokolenia tuż powojennego tańczą na molo w rytm melodii Pamiętasz była jesień. Musiało to być zatem po 1958 roku, kiedy Pożegnania Hasa już weszły na ekrany.
W trakcie realizacji filmu Janda pokazała Wajdzie swoje notatki z czasu choroby męża. Wajda zapytał: „Czy dajesz je tylko mnie, czy chcesz powiedzieć do kamery? Kiedy wyznała, że opowie to też innym, pomyślałem – opowiada reżyser – że ona z tymi myślami każdego dnia wraca do hotelu, gdzie w samotności wraca do tamtych chwil. Natychmiast stanęły mi przed oczami samotne kobiety w hotelowych pokojach namalowane przez Hoppera.”
Kobieta
Rzeczywiście coś z malarstwa Hoppera jest w scenach monologu Jandy. Nieruchoma kamera i ascetyczne wnętrze pokoju, gdzie snuje swoją opowieść, stanowią niezwykły kontrast z sensualną atmosferą i krajobrazem, w którym dzieje się akcja opowiadania Iwaszkiewicza. W chwili śmierci kochanej osoby nasz świat tężeje, zatrzymuje się, a my sami jesteśmy jakby zamrożeni w soplu lodu. Monolog Jandy o umieraniu Edwarda Kłosińskiego rozgrywa się właśnie w takim soplu lodu.
Ksiądz
Janda wypowiada go w ascetycznej scenografii – tylko łóżko i krzesło. Nie ma zbliżeń twarzy. Aktorka mówi spokojnie, bez egzaltacji: „guz na jednym płucu i cienie na drugim”. Cienie, czyli przerzuty, wyniki badań, szpital, budzący zaufanie lekarz („Leczyć się trzeba” – odpowiedział bez przekonania na pytanie: „co robić dalej”?). Czuwanie przy łóżku w domu. Kiedy mąż powiedział: „Andrzej zaczeka na ciebie z filmem”, to właściwie poinformował w ten sposób żonę, że wkrótce umrze…
Kobieta
Wajda zaczekał na Jandę, a ona podarowała mu nie tylko swój talent – jej Marta jest tak inna od wcześniejszych bohaterek aktorki, zdumiało mnie, że również fizycznie jest tak różna i zadziałała tu nie tylko charakteryzacja – ale swoją własną historię. „Decydując się na to – mówi aktorka – nie wiedziałam, jaki będzie rezultat artystyczny, ale przyznam, że było to dla mnie mniej ważne. Film powstał, jest skończony. Niezależnie od tego, jak zostanie przyjęty, nie żałuję. Coś, co było dla mnie najcenniejsze, zostało zarejestrowane na zawsze.”
Podarować swoją historię filmowi, oznaczało znowu ją przywoływać i przeżywać. Chociaż to bolesne, to dla człowieka w żałobie naturalne i paradoksalnie życiodajne – pozwala mu jeszcze przez chwilę być ze swoim ukochanym zmarłym.
Marta, bohaterka Jandy, również umiera, choruje na tę samą chorobę, co mąż aktorki. Mąż Marty, szanowany lekarz, zatai przed żoną jej chorobę. Nie stanie się ona dla nich szansą nowego spotkania i bliskości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.