Nieliczni specjaliści nie rozstrzygnęli dotąd, kiedy narodził się polski jazz. Przed wojną jazzem nazywano zresztą u nas muzykę, której „jazzowość” jest dość wątpliwa – ot, raczej muzykę rozrywkową, czerpiącą z ówczesnych musicali i filmów muzycznych. Więź, 11-12/2009
O tym wszystkim – o muzyce, życiu środowiska, także o obyczajowej otoczce – opowiadają w filmie weterani. Najwięcej miejsca oddaje autor Jerzemu „Dudusiowi” Matuszkiewiczowi. Postać to wielce zasłużona, a jej losy na swój sposób symboliczne. Jeden z pionierów powojennego jazzu, specjalizował się w swingu. Wraz z legendarnymi Melomanami grał jednak także jazz nowoczesny.
Zespół miał dwa składy, tradycyjny (pod wodzą właśnie Matuszkiewicza) i nowoczesny: ewenement w historii światowego jazzu, wielce jednak charakterystyczny dla tamtego etapu, gdy muzycy dopiero szukali własnej drogi, choć indywidualne preferencje mieli już ukształtowane. Lata późniejsze to dla saksofonisty czas komponowania muzyki filmowej (chyba każdy słyszał tematy ze „Stawki większej niż życie” czy „Czterdziestolatka”) i... rezygnacji z grania jazzu, który pozostawił młodszym i – jak uważał – zdolniejszym. Po latach, namówiony, wrócił do grania swego ulubionego swingu, już jako fetowany weteran.
Wasylewski jednak nie zdaje się wyłącznie na pamięć świadków. Gdy nieżyjący już dziś Marian Eile, naczelny „Przekroju”, prywatnie fan jazzu i w jakiejś mierze patron tego środowiska, opowiada o krakowskim Jazz Clubie Helikon, gdzie pod fortepianem sypiał (z braku lepszego miejsca) Adam wówczas Matyszkowicz, dziś Makowicz – głos reżysera zza kadru prostuje niedokładnie podany przez redaktora adres klubu.
Ogromne ilości szybko migających, kolorowych obrazków, pełnych nader treściwego tekstu, rodzą wątpliwości, czy autorzy – w trosce o maksymalne wykorzystanie czasu – nie przecenili trochę możliwości percepcyjnych widza. Oglądając film na dużym, kinowym ekranie chwilami z trudem nadążałem za wartką, ba – rzec by można, rwącą narracją. Oglądanie filmu na telewizyjnym ekranie może okazać się próbą zbyt trudną.
Andrzej Wasylewski stworzył dzieło naprawdę monumentalne. Aż się prosi o ciąg dalszy, choć z drugiej strony strach pomyśleć, ile ekranowego czasu zajęłoby mu opowiedzenie o nieporównanie lepiej udokumentowanym, obfitym w wydarzenia okresie 1960-2009...
Okazję obejrzenia serialu mieli jak dotąd tylko widzowie maratońskiego doprawdy, nocnego pokazu w warszawskim kinie Muranów na zakończenie 50. festiwalu Jazz Jamboree 2008. Nie powiedziano zresztą wówczas, kiedy i gdzie zostanie on szerzej rozpowszechniany Od autora dowiedziałem się, że kontynuuje on pracę – uwzględniając także w swym dziele kolejne odejścia ważnych dla polskiego jazzu postaci.
Opisane 10 odcinków to jednak nie będzie wszystko: autor jest w trakcie zdjęć do pełnometrażowego filmu kinowego Duduś, Trzaskower, Komeda, Ptaszyn i inni... – tym razem bardziej koncentrującym się na konkretnych postaciach polskiego jazzu. No i przygotowuje też książkę Jazzowe dzieje Polaków, mającą uzupełnić słowem to, czego nie da się zawrzeć w obrazie. Dopiero te trzy części mają stanowić całość, którą dostaną do rąk widzowie/słuchacze/czytelnicy.
Sądząc po tym, co już powstało, będzie to naprawdę dokument historyczny nie tylko dla jazzfanów, ale dla zainteresowanych historią polskiej kultury ostatniego stulecia. No i – wyrzut sumienia dla wszystkich, którzy nie udokumentowali dotąd należycie historii polskiego jazzu: krytyków, muzykologów, wydawców książkowych i płytowych, z Polskim Radiem na czele.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.