Paweł Milcarek z wykształcenia nie jest ani liturgistą, ani teologiem; jest za to filozofem i publicystą, redaktorem dwumiesięcznika „Christianitas” oraz wykładowcą na Katedrze Historii Filozofii Starożytnej i Średniowiecznej UKSW. Ponadto znany jest jako zagorzały sympatyk liturgii rzymskokatolickiej sprzed II Soboru Watykańskiego.
Paweł Milcarek nie kryje także niechęci do koncelebry. Jednak i w tej krytyce zanadto się zapędził, posługując się skrótami myślowymi. Twierdzi on np., że na Wschodzie praktykę koncelebry sakramentalnej[4] traktowano wszędzie jako nowinkę sprzeczną z własną tradycją, należącą natomiast do wpływów zachodnich (s. 48). Na Wschodzie koncelebra sakramentalna pojawia się dopiero w X w. i nie jest traktowana jako element obcy. Co więcej, pod wpływem teologii scholastycznej, uprawianej zwłaszcza przez metropolitę kijowskiego Piotra Mohyłę (1574-1647), ten rodzaj koncelebry staje się wręcz znakiem tożsamości prawosławia, gdyż na Zachodzie w tym czasie koncelebra zachowała się jedynie w bardzo szczątkowej formie. Trzeba też dodać, że w wielu lokalnych Kościołach prawosławnych koncelebransi odmawiają teksty Modlitwy Eucharystycznej po cichu[5].
Kolejnym uproszczeniem jest twierdzenie, że w dziejach liturgii nie są znane formy koncelebry, w której uczestniczyliby sami kapłani (bez biskupa) – pojawiła się ona dopiero w XX wieku, po Vaticanum II (s. 49). Jednak autor pomija fakt, iż w Bizancjum koncelebra samych prezbiterów pojawia się już w X w.[6]. A zatem, z pewnością koncelebra bez biskupa to nie wymysł posoborowy. Bardziej można by się skłonić ku opinii, że to autorzy reform posoborowych wprowadzili ten rodzaj koncelebry pod wpływem chrześcijańskiego Wschodu.
Paweł Milcarek rozprawia też się z reformacją i jej rozumieniem mszy (rozdz. „Forma rzymska broni katolickiej treści”). I znów czyni to „na skróty”. Od samego początku wywodu przypisuje reformatorom pełną negację ofiarnego charakteru mszy i realnej obecności Chrystusa (por. s. 62). W odniesieniu do wiary Marcina Lutra w realną obecność Chrystusa w Eucharystii autor napisał, że choć odszedł wyraźnie od nauki katolickiej, chciał jednak pozostać przy jakimś rozumieniu tej obecności (s. 63).
Nie jest jasne, czy P. Milcarek zdaje sobie sprawę, że Luter i Filip Melanchton uznawali jednak, że w Wieczerzy Pańskiej ciało i krew Chrystusa są obecne w sposób rzeczywisty [niem. wahrhaftig; łac. vere] i istotny [niem. wesentlich; łac. substantialiter] i że z chlebem i winem są rozdzielane i spożywane w sposób prawdziwy[7]. Tak więc, istotną różnicą między teologią katolicką i luterańską nie jest kwestia realnej obecności Chrystusa w Eucharystii, ale trwałość tej obecności. Luter i jego zwolennicy stanęli bowiem na stanowisku, że owa rzeczywista obecność trwa jedynie podczas sprawowania Eucharystii, a po jej zakończeniu dary eucharystyczne na powrót stają się zwyczajnym chlebem i winem. Mamy tu zatem do czynienia zgoła z innym problemem niż u pozostałych reformatorów, którzy tę obecność rozumieli albo na sposób duchowy (Jan Kalwin), albo symboliczny (Urlich Zwingli).
Natomiast odnosząc się do „Formula Missae” Lutra, autor do cech charakterystycznych protestanckiej Wieczerzy Pańskiej zalicza m.in. to, że Kyrie, czytania i Credo miały być zawsze śpiewane; (…) Alleluja miało być śpiewane także w Wielkim Poście (s. 63). W tym kontekście warto jednak zauważyć, iż w Kościołach wschodnich (także katolickich) czytania też są śpiewane (zwłaszcza w rycie bizantyjskim), a „Alleluja” śpiewane jest w Wielkim Poście nawet częściej niż poza tym okresem liturgicznym. Z drugiej strony trudno byłoby wykazać, że obrządki wschodnie się sprotestantyzowały. Co więcej, kwestia śpiewania czy nieśpiewania „Alleluja” w Wielkim Poście z pewnością nie jest dogmatem wiary.
Podobne cechy wyróżnia autor w liturgii anglikańskiej, np. fakt, iż z 26 znaków krzyża wykonywanych w różnych momentach Mszy według dotychczasowych mszałów angielskich – zostawiono tylko dwa (s. 67). Ponadto daje do zrozumienia, że anglikanie zrezygnowali z alby, stuły i ornatu na korzyść komży (por. s. 68). A zatem, autor nie uwzględnia różnorodności liturgicznej, jaka panuje w anglikanizmie aż po dziś dzień. W nurtach najbardziej zbliżonych do katolicyzmu Eucharystia jest przecież sprawowana w bardziej tradycyjny sposób niż posoborowa msza katolicka. Co więcej, ani łacina, ani przyjmowanie Komunii św. do ust i na klęcząco nie zostało w tych nurtach bynajmniej zarzucone.
W drugiej części publikacji („Zmienne w niezmiennym”) Paweł Milcarek uwzględnia potrydenckie reformy liturgii katolickiej, w tym aktywność ruchu liturgicznego XIX w. Omawiając zmiany w liturgii za pontyfikatu Piusa XII, śmiało przedstawia krytykę reform Wielkiego Tygodnia, cytując Alcuina Reida: Rekonstrukcja liturgii Wielkiego Piątku w 1955 r. po prostu usunęła niektóre najczcigodniejsze obrzędy rytu rzymskiego. Towarzysząca jej reforma Wigilii paschalnej zniosła jej starożytną i teologicznie znaczącą strukturę czytań redukując ich liczbę o dwie trzecie. Wprowadzała ona również ex nihilo teologicznie wątpliwe odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych (s. 118). Szkoda jednak, że autor nie odważył się na własny komentarz do tych reform, które przecież jasno pokazują, że niektóre radykalne zmiany w liturgii zaistniały jeszcze przed II Soborem Watykańskim.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.