Wydaje się, że ten, kto pyta, gdzie jest Bóg, kiedy dzieją się rzeczy straszne, nie ma w sobie ani miłości do Boga, ani bojaźni Bożej. Jest to przecież rodzaj pytania retorycznego, za którym kryje się fałszywe przypuszczenie, że Boga albo w ogóle nie ma, albo jest bezduszny lub zbyt słaby, żeby nas obronić przed złem.
Bardzo modne zrobiło się ostatnio powoływanie Pana Boga przed nasze ludzkie sądy i podpowiadanie Panu Bogu, jaki powinien być, żebyśmy się do Niego nie zniechęcili.
Gdzie był Pan Bóg – przypomnijmy najczęściej powtarzane oskarżenia – kiedy dokonywano straszliwych zbrodni w Auschwitz, Katyniu, na Kołymie, w ubeckich katowniach? Gdzie był Bóg, kiedy 11 września 2001 roku wypełnione niewinnymi ludźmi samoloty uderzały w pełne tysięcy niewinnych ludzi wieże WTC? Dlaczego Bóg swoją wszechmocną ręką nie zatrzymał fal tsunami, kiedy pod koniec grudnia 2004 roku zmiatały do morza ponad czterysta tysięcy Jego dzieci? Dlaczego podczas ostatniego trzęsienia ziemi na Haiti nie skierował głównego uderzenia na jakieś bezludne miejsca? Jeżeli Bóg jest miłością, jeżeli zarazem jest wszechmocny i wszechobecny, to nie powinien dopuścić do tego, by gwałcono i zabijano bezbronne dzieci! Jak mogę kochać Boga – krzyczała mi kiedyś do słuchawki pewna dziewczyna – który obojętnie patrzył na to, gdy w wypadku traciłam obie nogi!
Takich żalów, buntów i oskarżeń ludzie wygłaszają pod adresem Boga tysiące. Umówmy się, że tutaj ten trudny problem podejmiemy wyłącznie w jego wymiarze doczesnym. Pominiemy niezwykle istotną prawdę, że ostateczny sens naszego życia, naszych czynów, krzywd i zachowań, odsłoni się dopiero w życiu przyszłym.
Kryzys bojaźni Bożej
Owa dziewczyna miała rację: Nie da się kochać Boga, jeżeli ktoś czuje się przez Niego skrzywdzony i jeżeli człowiek zwątpił w Jego miłość do nas. Bo takiego boga, który kogokolwiek skrzywdził i do którego można żywić uzasadnione żale i pretensje, po prostu nie ma.
Kiedy Boga prawdziwego próbujemy oskarżać i osądzać, to znaczy, że wcześniej zaczęliśmy Go traktować na podobieństwo jakiegoś bożka. Otóż warto sobie uświadomić, że taka podmiana wiary możliwa jest tylko w tych sercach, w których zabrakło bojaźni Bożej.
Zwyczajną bowiem ochroną wiary w Boga w sytuacjach, kiedy Jego wyroków zupełnie nie możemy zrozumieć, jest właśnie bojaźń Boża. Chroni ona w nas miłość do Boga również wówczas, kiedy chciałoby się może nawet bluźnić przeciwko Niemu, bo dopadają nas – po ludzku przecież uzasadnione – pokusy, że Bóg o nas zapomniał albo że nasz los jest Mu obojętny. Bojaźń Boża każe nam również wówczas, a może nawet szczególnie wówczas, zawierzać siebie Panu Bogu, który z całą pewnością jest miłością, i to miłością wszechmocną.
Na ten nierozerwalny związek bojaźni Bożej i miłości do Boga zwraca uwagę Księga Powtórzonego Prawa (10,12n): „Czego żąda od ciebie Pan, Bóg twój? Tylko tego, byś się bał Pana, Boga swojego, chodził wszystkimi Jego drogami, miłował Go, służył Panu, Bogu twemu, z całego swojego serca i z całej swej duszy, strzegł poleceń Pana i Jego praw, które ja ci podaję dzisiaj dla twego dobra”.
Wspaniale skomentował te słowa Martin Buber, wielki teolog żydowski ubiegłego stulecia: „Bojaźń należy do miłości, jak brama należy do domu. Podobnie jak bojaźń nie przechodząca w miłość, tak też miłość nie zawierająca w sobie bojaźni to tylko jeden z rodzajów służenia Bogu jako bożkowi”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.