Pytania bez odpowiedzi

Niedziela 20/2010 Niedziela 20/2010

Z prof. Romualdem Szeremietiewem o możliwych głębszych przyczynach smoleńskiej katastrofy rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– Premier Tusk uspokaja, że strona rosyjska robi wszystko jak należy.

– Może tak jest i nie zakładam z góry złej woli po rosyjskiej stronie. Nie zapominajmy jednak, że tamtejszy wymiar sprawiedliwości nie ma wysokich notowań wśród samych Rosjan. Też byłem ujęty reakcją społeczeństwa rosyjskiego i zachowaniem się władz rosyjskich, zwłaszcza gdy zdecydowano się wreszcie na oficjalne udostępnienie i opublikowanie niektórych dokumentów katyńskich. Dostrzegam to wszystko, ale pozostaje kwestia odpowiedzialności za tragiczne zdarzenie, w którym brał udział polski samolot, w którym zginęła głowa naszego państwa. W takim postępowaniu gospodarzem śledztwa powinna być polska prokuratura.

– Uważa Pan, że możliwe było, by śledztwem mogła zarządzać strona polska?

– Przypomnę, że gdy w sierpniu 2009 r. podczas Air Show w Radomiu rozbił się białoruski samolot wojskowy i zginęło dwóch pilotów, to śledztwo w całości prowadziła prokuratura białoruska, która natychmiast przejęła wszystkie szczątki oraz czarne skrzynki. Polacy nie mieli do nich żadnego dostępu. Dlaczego tak było? Wspomniana przez premiera Tuska konwencja chicagowska reguluje postępowanie w razie katastrofy samolotu lotnictwa cywilnego. Gdy obiektem katastrofy jest samolot państwowy, a takim jest np. samolot wojskowy, państwo będące właścicielem aparatu ma prawo zażądać prowadzenia postępowania przez własne komisje i prokuraturę. Takie właśnie było zachowanie Białorusi po katastrofie pod Radomiem. Prokuratura białoruska mogła swobodnie działać na terenie Polski, a polska prokuratura jedynie jej asystowała. Pod Smoleńskiem rozbił się polski samolot wojskowy. Rząd polski zachował się biernie i oddał śledztwo Rosji, zadowalając się bliżej niesprecyzowanym udziałem polskich prokuratorów w postępowaniu. Albo więc władze polskie nie wiedziały, jak się zachować, albo wiedziały, lecz bały się swym żądaniem narazić władzom rosyjskim.

– Fakt, że strona rosyjska natychmiast wykazała wyjątkową aktywność śledczą, stał się powodem rozlicznych spekulacji na temat mrocznych przyczyn katastrofy…

– Wiele wskazuje, że władzom rosyjskim bardzo zależy na tym, aby ich nie obwiniano za polską tragedię, zwłaszcza że wiąże się ona symbolicznie z Katyniem. Dla władz rosyjskich katastrofa w takim miejscu jest ciosem straszliwym, pod każdym względem – prestiżowo, propagandowo, politycznie – tak więc sądzę, że mówienie o jakimś rosyjskim zamachu w tym miejscu jest raczej nonsensowne. Moim zdaniem, doszło do wyjątkowego zbiegu wielu niekorzystnych okoliczności, mógł też zawinić stan smoleńskiego lotniska. Jednak na początku i na końcu wszystkiego są niestety zaniedbania po polskiej stronie.

– A jeśli okaże się, że przyczyną katastrofy był tylko błąd pilota, jak to niemal od razu sugerowano?

– Nawet jeśli taka byłaby bezpośrednia przyczyna, to i tak główny ciężar winy ponoszą ci członkowie polskiego rządu, w gestii których leży organizacja i zapewnienie bezpiecznego transportu ważnych delegacji państwowych. Nawet tłumacząc tę katastrofę trudną sytuacją w polskim lotnictwie, brakami technicznymi i brakami w wyszkoleniu polskich pilotów (także w specjalnym 36.pułku przeznaczonym do transportu VIP-ów), trudno nie postawić zarzutów Ministerstwu Obrony.

– Nie podziela Pan optymizmu marszałka Bronisława Komorowskiego, że polski pilot umie latać nawet na wrotach od stodoły?

– Ten swoisty komplement pod adresem polskich lotników może się odnosić do bardzo zamierzchłych czasów, gdy samoloty nie były jeszcze tak skomplikowanymi maszynami jak obecnie. Do Smoleńska polecieć na wrotach? Dziś latanie wymaga szczególnej staranności przy szkoleniu pilotów, które jest kosztowne. Zaś samoloty do transportu ważnych osób powinni pilotować lotnicy najwyższej klasy. Z wielkim doświadczeniem, mierzonym tzw. nalotem, czyli liczbą godzin za sterami samolotów. Tymczasem w elitarnym 36. pułku etatom pilotów przypisano niskie stopnie oficerskie (porucznik, kapitan), co znaczy, że piloci z doświadczeniem nie mogą awansować i mają relatywnie niskie zarobki. Do tego dochodzi fatalne wyposażenie, stare i zużyte samoloty. Trudno się więc dziwić, że z pułku odchodzą piloci i odszedł do cywila jego poprzedni dowódca. Zjawiska negatywne nasilają się w całym lotnictwie wojskowym, na co wskazują niezależni eksperci i obserwatorzy. Podkreśla się, że pod rządami obecnego szefa MON jest coraz gorzej.

– Czy zdymisjonowanie min. Bogdana Klicha – które postuluje Pan w swym liście do premiera Donalda Tuska – mogłoby w jakikolwiek sposób wpłynąć na poprawę sytuacji w polskiej armii?

– Pośrednio tak. Miejmy nadzieję, że następca byłby lepszy. Jest jednak inna kwestia. Minister obrony narodowej powinien w tej konkretnej sytuacji ponieść odpowiedzialność polityczną za niedopełnienie powierzonych mu obowiązków. Byłby to też znak, że premier traktuje całą sprawę poważnie. Tak jeszcze nie jest. Martwię się o Wojsko Polskie i martwię się o Polskę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...