Duch i klisze

Tygodnik Powszechny 24/2010 Tygodnik Powszechny 24/2010

Karol Wojtyła przybywając do Watykanu, miał wyraźnie optymistyczną wizję kultury, w której wyraża się siła ludzkiego ducha, geniusz twórczości, najwznioślejsze przejawy moralności. Ale dziś wobec takiego postawienia sprawy budzą się pytania, wątpliwości – sprzeciw. Czy Jan Paweł II był idealistą oderwanym od trendów współczesnej cywilizacji?

 

Wypada też wspomnieć, że na drugim biegunie ludzkiej twórczości można znaleźć dzieła pełne dobrej woli i szlachetnych idei, ale w swojej formie niezasługujące na zaliczenie ich do kultury. Rymy częstochowskie wychwalające prześladowaną Ojczyznę i ukochaną Matkę Bożą w rytmie piosenek disco-polo, literatura pisana ku pokrzepieniu serc i dusz z takim patosem, że stają się komiczne, dzieła ze styropianu i brązu, które straszą w naszych kościołach i na skwerach, raczej deformują ludzką wrażliwość i narażają na śmieszność wartości, którym pragną służyć. Jan Paweł II w przemówieniu do przedstawicieli świata kultury, wygłoszonym 13 czerwca 1987 r. w kościele Świętego Krzyża, przypomniał słowa św. Alberta Chmielowskiego, że „istotą sztuki jest dusza wyrażająca się w stylu”. Przywołane tu dzieła są na pewno wyrazem duszy, ale styl, w którym dusza się wyraża, nie pozwala ich traktować jako dzieł sztuki.

Dekonstrukcja postmodernistów

Według Papieża „pierwszym i zasadniczym zadaniem kultury w ogóle i każdej zarazem kultury jest wychowanie. W wychowaniu bowiem chodzi właśnie o to, ażeby człowiek stawał się coraz bardziej człowiekiem – o to, ażeby bardziej »był«, a nie tylko więcej »miał« (…) to znaczy, ażeby również umiał »być« nie tylko »z drugim«, ale także i »dla drugich«”.

Wobec takiego stwierdzenia rodzą się we mnie pytania, jak Jan Paweł II traktował dzieła, które były przejawem kultury gejowskiej? Lansowały model związków bez żadnych zobowiązań? Znajdowały upodobanie w stylu, który pozwala człowiekowi być kimś o nieukształtowanej i ciągle zmieniającej się osobowości, przejawiającej się w nieustannym poszukiwaniu? Czy dekonstrukcja postmodernistów, sprzeczna z przesłaniem Ewangelii, stawia ich poza nawiasem kultury? Jak traktować projekt europejski, który buduje jedność kontynentu bez odwołania się do Boga i wartości chrześcijańskich? Gdzie miłość do człowieka, skoro kultura propaguje aborcję i eutanazję? Pytania można mnożyć, a w ich świetle Jan Paweł II jawi się jako idealista oderwany od trendów dzisiejszej cywilizacji.

Ideologiczne produkcyjniaki

Nie znaczy to, że Papież nie widział tendencji, o których pisałem wyżej. Już w 1980 r. mówi o nich jasno. Nie oczekiwał, że cała rzeczywistość zostanie ukształtowana przez wartości złożone w sercu człowieka przez Boga, a najpełniej wyrażone w wydarzeniu, którym jest Jezus Chrystus. Miał jednak nadzieję, że kultura w prawdziwym tego słowa znaczeniu będzie zaczynem, który zakwasza ciasto, będzie miała w świecie dynamikę ziarna gorczycy, które wyrasta w wielkie drzewo. Kultura była dla niego tą częścią ludzkiej twórczości, która płynie z pragnienia dobra drugiego człowieka.

W paryskim przemówieniu Jan Paweł II zwracając się do ludzi nauki, niepokoił się takimi ich działaniami, które „sprzeciwiają się zasadom bezinteresowności i obiektywizmu” w dążeniu do prawdy, „co z nauki czyni narzędzie innych, pozanaukowych celów (…) nie pozwalając naukowcom samodzielnie sądzić i rozstrzygać, w całkowitej wolności ducha, o humanistycznej i etycznej godziwości” wyników ich badań. Papież ostrzega, by badacze nie dali się wykorzystać przez ludzi mających władzę i pieniądze. „Wszak po zakończeniu ostatniej wojny światowej stawiano przed międzynarodowymi trybunałami także niektórych ludzi nauki”, którzy pozwolili wprzęgnąć wyniki swoich badań w dzieło zniszczenia lub upodlenia człowieka. Zatem kryterium, które w oczach Jana Pawła odróżnia naukę będącą częścią kultury, od tej, która pragmatycznie i nieetycznie wykorzystuje swój potencjał, jest bezinteresowność w dążeniu do prawdy i przykładanie do niej kryteriów etycznych. W podobnym duchu przestrzega, by twórcy kultury i dziennikarze pracujący w środkach społecznego przekazu nie dali wykorzystać swych dzieł jako „środków dominacji nad innymi, czy to ze strony czynników sprawujących władzę polityczną, czy też ze strony potentatów finansowych, dyktujących ich program i profil”. Środki społecznego przekazu i przekazywana przez nie kultura „nie mogą być podporządkowane kryteriom interesu, sensacji i doraźnego sukcesu”.

Podobne kryteria można zastosować na gruncie całej kultury, która wyraża się w twórczości artystycznej. Tak długo jak owa twórczość jest podyktowana pragnieniem odkrywania i utrwalania transcendentaliów – prawdy dobra i piękna, jak długo pomnaża talent człowieczeństwa, tak długo można nazywać ją kulturą. W momencie, gdy jakaś część tej twórczości bierze za cel inny czynnik, to bez względu na to, czy będzie to zdobywanie fortuny, propagowanie ideologii (zarówno lewicowej, jak i prawicowej), czy też manipulowanie ludźmi, to bez względu na artystyczną wartość dzieła, można postawić je poza nawiasem kultury.

Naznaczona interesownością czy tym bardziej skierowana przeciwko człowiekowi, twórczość taka staje się przejawem antykultury, czynnikiem wprowadzającym w świat ludzki antywartości: „na miejsce poszanowania życia – »imperatyw« pozbywania się i niszczenia życia; na miejsce miłości jako odpowiedzialnej wspólnoty osób – sumę życia seksualnego pozbawionego wszelkiej odpowiedzialności; na miejsce prymatu prawdy w działaniu – »prymat« sensacji, koniunktury i doraźnego sukcesu”. W ten sposób nie powstają dzieła kultury, tylko komercyjne lub ideologiczne produkcyjniaki. „Nie łudźmy się, że system zbudowany na fundamentach tych fałszywych imperatywów, system takich podstawowych rezygnacji może tworzyć przyszłość człowieka i przyszłość kultury”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...