Każdy człowiek ma w życiu do spełnienia jakieś zadanie. Gdy je odkryje i wypełni, odnajdzie szczęście i pokój.
Jezus posyła swoich uczniów na cały świat (porównaj: Ewangelia według św. Mateusza, rozdział 28, werset 19). Każdy z nas ma swoją misję. Przed Jezusem stoi zadanie, które Bóg zlecił Mu wypełnić na ziemi. To zadanie nie musi być spektakularne, lecz wskazuje nam, że nie chodzi tu o własne dobre samopoczucie, lecz a o to, że nasze życie ma przynosić owoce. Wraz z naszym życiem pozostawiamy na świecie ślad, który go zmienia i czyni bardziej ludzkim, napełniając jednocześnie duchem Jezusa Chrystusa. Jestem w stanie rozpoznać na różne sposoby to, co jest moją misją. Mogę zapytać siebie, jakie są moje mocne strony oraz co szczególnie potrafię. Inaczej: mogę zapytać o „motyw przewodni”, który odkryłem w moim życiu. Kim pragnąłem zostać jako dziecko? Jakie były moje marzenia życiowe? Jak chciałem zmienić świat?
Posłannictwo
Inne rozwiązanie to zapytanie, czy właśnie w moich zranieniach nie jest ukryte jakieś posłannictwo. Średniowieczna mistyczka święta Hildegarda von Bingen uważa, że zadanie człowieka polega na tym, aby przemieniać swoje rany w perły. Tam, gdzie czuję się zraniony, jestem również szczególnie otwarty na ludzi, którzy doświadczyli podobnych przeżyć. Jeśli pogodzę się z moimi zranieniami, wtedy mogę odkryć szczególne zdolności, które posiadam w obliczu wymierzonych we mnie zniewag. Znam kobiety, które były wykorzystywane seksualnie. Dzięki zastosowanej terapii były w stanie pogodzić się z tym i same stały się terapeutkami wspierającymi inne kobiety, znajdujące się w podobnej sytuacji. Wyróżniały się szczególną zdolnością rozumienia zranionych kobiet oraz niesienia im pomocy na ich drodze prowadzącej do uzdrowienia.
Inną możliwością rozpoznania swojego posłannictwa jest spojrzenie na świat. Co dostrzegam w tym świecie? Jaki problem najbardziej mnie porusza? Czy odczuwam jakiś wewnętrzny impuls, by zaangażować się w taki czy inny sposób?
Moja misja nie musi koniecznie być uwieńczona stworzeniem jakiegoś nadzwyczajnego projektu. Przecież może być tak, że jako swoje posłannictwo rozpoznam na przykład bycie dobrym ojcem czy dobrą matką po to, aby moje dzieci cieszyły się nieskazitelną opinią, służącą dalszemu rozwojowi. Poza tym może stać się tak, że za swoją misję będę uważał zawód, który wykonuję. Nie muszę wówczas szukać niczego szczególnego, wszak żyję świadomie w moim zawodzie i w mojej codzienności.
Ślad, który zostawiam
Każdy z nas wstaje rano i rozmawia z innymi osobami, wywierając podczas spotkania z nimi ściśle określone oddziaływanie. Powinniśmy uświadomić sobie i jednocześnie postawić pytanie, jaki ślad życia pragnąłbym pozostawić. Co chciałbym przekazać spotkanym dzisiaj ludziom? Nie muszę mówić im pobożnych słów. Jednak sposób, w jaki na nich patrzę, w jaki im się przysłuchuję oraz w jaki do nich mówię, pozostawia mój osobisty ślad życia.
Duchowość chrześcijańska uświadamia nam, że każdy z nas jest niepowtarzalny. Filozof i teolog Romano Guardini powiedział kiedyś, że Bóg nad każdym człowiekiem wypowiada jakieś pierwotne słowo, jakieś „hasło”, które pasuje tylko do tego człowieka. Natomiast naszym zadaniem jest żyć tym pierwotnym słowem tak, żeby było ono zrozumiałe również dla innych. Prawdopodobnie nie jesteśmy w stanie opisać tego jedynego w swoim rodzaju słowa, które Bóg wypowiedział nad nami. Kiedy podczas kursów zapraszam ludzi, by posiłkując się dwoma słowami, spontanicznie opisali to, co przychodzi im na myśl, wciąż zdumiewam się, jak wiele osób ma bardzo wyraźne odczucie, jaka jest ich życiowa misja.
Ku harmonii
Musimy zawsze mieć przed oczyma obydwa bieguny: kochać bliźniego i siebie samego, poświęcać się dla innych i jednocześnie być w harmonii z samym sobą, być dla innych i obchodzić się dobrze z samym sobą. Właśnie tutaj potwierdzają się słowa Jezusa: Kto skupia się wyłącznie na dobrym samopoczuciu, kto zarazem pragnie zachować swoje życie, ten je straci (porównaj: Ewangelia według św. Marka, rozdział 8, werset 35). Kto zatem się poświęca, ten czuje się dobrze. Kto pozostawi swój życiowy ślad na tym świecie oraz kto swoim życiem przyniesie owoc, ten będzie w harmonii z samym sobą i osiągnie szczęście. Szczęście Jezusa nie było jego ostatecznym celem, lecz Bóg i wykonanie powierzonego mu przez Niego zadania.
Kto kroczy duchową drogą, kto całym sercem poszukuje Boga i idąc tą drogą, uczy się miłości do ludzi, ten ocala swoje życie. Jest wdzięczny ponadto za to, co w nim rozkwita, oraz staje się błogosławieństwem dla siebie i świata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.