Taniec uschniętej choinki

Przewodnik Katolicki 11/2011 Przewodnik Katolicki 11/2011

Opowiadać o Wielkim Poście, używając bożonarodzeniowej choinki jako głównej pomocy dydaktycznej? Nie, na to bym nigdy nie wpadł. Co innego ks. Wojciech Drozdowicz, kapłan z przebogatym życiorysem, twórca m.in. kultowego telewizyjnego programu „Ziarno”, misjonarz na surowej syberyjskiej ziemi, a dziś „Proboszcz Lasu Bielańskiego”, czyli najmniejszej warszawskiej, lub jak kto woli „kołowarszawskiej”, parafii.

 

Tylko że tego rodzaju kuracja jest o wiele trudniejsza niż zrzucenie paru zbędnych kilogramów. Bo  „odleżyny duszy” zalegają najczęściej stupudowymi ciężarami…

– Nic nie przychodzi łatwo. Ale owo niezwykłe doświadczenie Wielkanocy, tego liturgicznego „szczytu” świata chrześcijańskiego, jest właściwie całkowicie zależne od dobrego wielkopostnego przygotowania. Bo kto sieje w oczekiwaniu na Wielkanoc, ten zbiera plony. Inaczej będzie to zwykła „lipa” – powzruszamy się Grobem Pańskim, nacieszymy święconką, jajeczkiem i maślanym barankiem, ale tak naprawdę niczego to na dłuższą metę nie zmieni.

Z największą tęsknotą wracam do pierwszych lat mojego kapłaństwa, do Łowicza, i do tego głupiego, absurdalnego gestu, kiedy to w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu wtaszczyłem na ambonę telewizor i walnąłem w niego siekierą. Dziś bym już tego nie zrobił, bo to byłoby nieszczere i fałszywe. Ale wówczas byłem szczery. To była dziecięca, naiwna, może głupia, ale jednak szczera do bólu, próba rozstania się z częstotliwością tego świata.

Człowiek potrzebuje zatem jakiegoś mocnego zewnętrznego znaku – nie tylko popiołu na głowie, ale właśnie takiego „łup” siekierą – żeby odciąć się od karnawału?

– Chyba tak, choć oczywiście może to przybierać różne formy. Dawniej np. księża zaczynali Wielki Post od kazania wygłaszanego z czaszką trzymaną w dłoni i starego zakonnego zawołania memento mori. Dziś może to kogoś śmieszyć, drażnić albo razić teatralnością, ale uważam, że mimo wszystko jest to nadal czytelne przypomnienie o wiecznym spotkaniu z Bogiem.

I dlatego, mając taką perspektywę, trzeba w końcu zrobić coś radykalnego. Bo świat zrobił się jak choinka.

Choinka?

– Od wielu lat noszę w sobie taką obsesję, że owa bogata, otoczona prezentami i świecidełkami choinka bożonarodzeniowa jest tak naprawdę symbolem współczesnego świata i jego różnorodności. Tysiące migających światełek, a każde z nich mami i ogłupia. A potem mija kilka tygodni, te wszystkie prezenty nam powszednieją, choinka zaczyna tracić swoje igiełki i w końcu przedmiot naszej niedawnej adoracji zostaje wyrzucony na śmietnik.

W ogóle uwielbiam okres, kiedy widzę na osiedlowych śmietnikach te cudowne choinki, których nikt już nie kocha. Z jednym wyjątkiem: jestem przekonany, że Pan Bóg obsesyjnie kocha uschnięte choinki. I to jest dla mnie właśnie Wielki Post; już nie jestem taki piękny, już mam swoje lata, już straciłem te igiełki i wtedy Pan Bóg mówi: słuchaj, jest wspaniale. Teraz dopiero możemy zatańczyć. 

Wielki Post jest tańcem Pana Boga z uschniętą choinką. Czyli ze mną. Czterdzieści dni nieustannego tańca.

Wielki post i taniec? To będzie dla wielu szokujące porównanie. 

– Tak, tak, nie tańczymy wcale w karnawale, prawdziwy taniec zaczyna się dopiero w Wielkim Poście. Ale to oczywiście zupełnie inny rodzaj tańca: kiedyś to ja próbowałem przewodzić, ale teraz nie mam już sił, teraz prowadzi Pan Bóg.

Od kilkunastu lat chodzi mi po głowie pomysł, żeby w kościele odegrać taniec Boga z uschniętą choinką. I może właśnie należałoby to zrobić w Środę Popielcową. Poprosiłem już nawet Michała Lorenca, żeby napisał do tego utworu muzykę. Bardzo chciałem, żeby zatańczył do niej Gerard Wilk, dziś już nieżyjący wielki tancerz. Ale ten pomysł cały czas siedzi we mnie gdzieś głęboko.

Znalazłem niedawno taką oto myśl jednego z ojców Pustyni: Pewien pustelnik, który wypędzał złe duchy, pytał je: „Co was wypędza – posty?”. Odpowiedziały: „My nie jadamy ani nie pijamy”; „Czuwania?”.  Odrzekły: „My nie śpimy”. „Więc co?” Wtedy oznajmiły: „Nic nas pokonać nie może oprócz pokory”…

– Pokora to jest prawda o sobie. O tym, jak bardzo jesteśmy biologiczni, jak bardzo nasza psychika chce dominować nad innymi. Pod tym względem naprawdę nie różnimy się w niczym od zwierząt: jedno zwierzątko zjada drugie zwierzątko, a na szczycie tej piramidy jest zawsze jakiś lew. Tymczasem Ewangelia idzie w zupełnie inną stronę. Bo czy takie Kazanie na górze ma cokolwiek wspólnego z naszą biologiczną chęcią dominacji?

I tak mi się wydaje, że u podstaw dramatu ludzkiego życia leży właśnie nasz wysokopienny egoizm. Chęć podporządkowania sobie innych w imię własnego wygodnictwa. I albo idzie to dalej w kierunku fałszu i zarastania w coraz większym samolubstwie, albo ten świat mojego wysokopiennego egoizmu ulega w końcu degradacji i zaczyna wchodzić w nie światło Pana Boga.

Dużo mówimy tutaj o wyrzeczeniach, o ascezie i odchudzaniu duszy, a przecież Wielki Post to także okres wkraczania w niezwykle bogaty świat liturgiczny.

– Może poczekajmy jeszcze chwilę z tym pytaniem. Bo warto chyba po raz ostatni pochylić się nad tym, co tak naprawdę możemy zyskać w Wielkim Poście. Mam tutaj na myśli te najbardziej wymierne, namacalne, „ziemskie” owoce. Otóż wydaje mi się, że naszym wielkopostnym „zyskiem” jest dokładnie ta sama wiedza, jaką odkrywamy, kiedy złamiemy nogę, zachorujemy obłożnie albo wylądujemy w szpitalu: wiedza o tym, że istnieje inny świat, diametralnie różny od tego, który znamy z naszej codziennej galopady. Nagle znajdujemy czas na rozmowę z bliskimi, dostrzegamy problemy innych, przestajemy nerwowo przestępować z nogi na nogę. Czas się wydłuża, pośpiech staje się zbędny, tempo życia spada. Można? Można.

Wielki Post ma jednak tę przewagę, że ową wiedzę zdobywamy nie za cenę zdrowia czy traumatycznych przeżyć, lecz dzięki duchowej dyscyplinie.

No, to teraz możemy już chyba przejść do pytania o liturgię.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...